Serie A: Totti opuszcza Romę. Stadio Olimpico utonęło w morzu łez

Ten dzień musiał w końcu nadejść, chociaż nikt go nie chciał. Francesco Totti przyznał, że lubi myśleć o swojej karierze jak o bajce, ale w niedzielę nadeszła jej najgorsza część. Król Rzymu po 25 latach gry dla Romy odchodzi z klubu.

2017-05-29, 14:58

Serie A: Totti opuszcza Romę. Stadio Olimpico utonęło w morzu łez

Takie pożegnania zawsze są piękne, ale nie lubi ich nikt. Zamykają pewne rozdziały, wyciskają łzy, uświadamiają, że kończy się jakaś era. Niedziela w świecie włoskiej piłki (i nie tylko) stała pod znakiem Tottiego, była tematem numer jeden w wielu programach informacyjnych.

W rodzinnym mieście piłkarza na Stadionie Olimpijskim żegnało niespełna 70 tysięcy osób. Moment, w którym Totti czytał swój list do kibiców, stojąc na środku murawy, na której przez ćwierć wieku pisał historię swoją i swojego klubu, rozdzierał serce. Włoch zapracował na każde pojedyncze brawa, życzliwą mu myśl czy owację, którą złożono mu w niedzielnym hołdzie.

Przyznał, że w ostatnich dniach zdarzało mu się płakać, kiedy czytał o sobie. Trudno się dziwić, w końcu przywiązanie do klubu było jednym z jego znaków firmowych, czymś wyróżniającym i imponującym.

- Ostatni raz zdejmuję koszulkę i złożę ją na dobre, choć nie jestem gotów powiedzieć, że to koniec i być może nie będę nigdy. Światło gaśnie, a ja się boję. Pozwólcie mi na to, abym trochę się bał. Teraz potrzebuję waszej pomocy. Wiem, jest późno, chcecie iść do domu. Ale ja zostałbym tu następnych 25 lat - mówił piłkarz.

REKLAMA

8827 dni, 307 bramek i 786 meczów, w tym 618 w Serie A. Dwukrotny najlepszy piłkarz we Włoszech, król strzelców Serie A, mistrz Włoch, mistrz świata, podczas którego rządów na Stadio Olimpico kościół katolicki miał trzech papieży, Włoch czterech prezydentów, a Rzym sześciu burmistrzów.

Debiut w ukochanym klubie nastąpił 28 marca 1993 roku. Roma ma wielu kibiców, którzy nawet się wtedy nie urodzili. Kiedy pierwszy raz trafiał do siatki, niektórzy z boiskowych kolegów byli niemowlętami.

Inni fani oglądali jego całą karierę, wzloty i upadki. Przeżywali nerwowe chwile, kiedy wydawało się, że opuści klub i przeniesie się do Realu Madryt. Ostatecznie został, bo Totti to Rzym, a Rzym to Totti.

REKLAMA

Czy mógł wygrać więcej? Prawdopodobnie tak, ale przecież nie dla wszystkich liczba trofeów jest jedynym kryterium, w którym podsumowuje się kariery. To tylko liczby czy ciekawostki, które z jednej strony mówią dużo, ale skalę tego, co zbudował w Romie, widać było podczas pożegnania.

Źródło: YouTube/global news

Zmieniali się trenerzy, koledzy z boiska, gwiazdy wschodziły i zachodziły, inni rewelacyjni gracze, którzy przez całe kariery były związane z jednym klubem, decydowały się na zawieszenie butów na kołku. Totti ma swoje miejsce w galerii sław włoskiej piłki. Bez dwóch zdań miał gigantyczny talent i umiejętności, należy wymieniać go wśród największych.

Ostatnim gestem było symboliczne przekazanie opaski kapitańskiej, którą nosił na ramieniu przez blisko dwie dekady, piłkarzowi młodzieżowych drużyn klubu.

REKLAMA

Przyszłość Tottiego stoi pod znakiem zapytania. Włoskie media pełne są spekulacji na ten temat podkreślając, że jego odejście z AS Roma, nie musi oznaczać, że przestanie grać. Dominują przypuszczenia, że pojedzie za granicę, być może w egzotycznym kierunku, który obsypie go pieniędzmi.

Czego by nie postanowił, zawsze będzie legendą Rzymu, prawdziwym synem tego miasta, funkcjonującym w świadomości kibiców jako symbol, jeden z elementów, które tworzą Wieczne Miasto. Ta więź przetrwa - niektórych po prostu nie da się przerwać.

ps, PolskieRadio.pl

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej