Serie A: życie Fabio Pisacane to gotowy scenariusz na film. "Nigdy się nie poddałem, nawet na sekundę"
Fabio Pisacane nie jest gwiazdą światowego formatu, ale w swojej drodze do tego, by spełnić marzenia, musiał zmagać się z rzeczami, które złamałyby praktycznie każdego. Walka z chorobą, kontuzjami i pokusą łatwych, ale brudnych pieniędzy, zakończyła się sukcesem.
2017-06-26, 14:49
- Kiedy w czwartek czy piątek dowiedziałem się, że mogę zagrać, złe momenty wróciły do głowy. Wcześniej myślałem o tej chwili codziennie, dzień i noc, przez cztery miesiące. O wszystkich problemach, przez które musiałem przejść, by stała się rzeczywistością, i o tym, że nigdy się nie poddałem, nawet na sekundę - mówił Fabio Pisacane po debiucie w Serie A, który nastąpił 18 września ubiegłego roku.
Cagliari pokonało 3:0 Atalantę Bergamo, była to pierwsza wygrana beniaminka w sezonie. W tym zwycięstwie na pierwszym planie był jeden piłkarz, 30-latek, który spędził na murawie 79. minut na prawej obronie.
Pisacane nie dał rady dokończyć wywiadu, emocje wzięły górę, a zawodnik zalał się łzami. Biorąc pod uwagę to, jak potoczyła się jego historia, nie można mu się dziwić.
REKLAMA
***
Dorastanie w Neapolu było dalekie od sielanki. Choć dla obcych obraz tego miasta bazuje w dużej mierze na wyobrażeniach związanych z mafią, brudnymi interesami, porachunkami i przemocą, to wszystko nie wzięło się znikąd.
Znany na całym świecie serial "Gomorra" ma fikcyjnych bohaterów, nad historią pracowali scenarzyści, ale inspiracją jest rzeczywistość tego miasta. Produkcja przedstawia współczesny Neapol, w którym rządzi camorra, organizacja, która nie wybacza, mści się brutalnie i szuka swoich członków ze dzieciaków z biednych dzielnic.
Narkotyki, broń, wymuszenia i brutalna walka o wpływy - jeśli to dzieje się w Neapolu także teraz, mimo wytoczonej przez policji wojny, trudno sobie wyobrazić, jak wyglądało miasto na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych poprzedniego wieku.
REKLAMA
Dzieciństwo i dorastanie Pisacane przypadało właśnie na okres, w którym przemoc była na porządku dziennym i nie dziwiła nikogo.
- Urodziłem się w 1986 roku i przeżyłem okres największych konfliktów w mojej dzielnicy. Kiedyś graliśmy w piłkę i zastrzelono kogoś może pięć metrów od nas. Przestaliśmy, ale chwilę później wróciliśmy do gry. Takie rzeczy były tam prawie że normą. Nie ma sensu ukrywać, że dorastając w takich okolicznościach, masz dużą szansę znaleźć się w sytuacjach, w których nie chcesz się znaleźć. Piłka była odskocznią od tej rzeczywistości. Wielu moich przyjaciół z tych czasów obrało inną drogę. Część z nich nie żyje, została zabita - opowiadał.
W wieku 13 lat został wypatrzony przez skautów Genoi i trafił do klubowej akademii. Nie był wyjątkowo utalentowany, ale z wielu podobnych historii wyłania się przede wszystkim jedna rzecz, która jest niezbędna, by nadrobić braki. Praca. Ciężka praca, poświęcanie piłce każdej wolnej chwili. Obsesja i wytrwałość.
REKLAMA
Ale kariera, która dopiero się rozpoczęła, została jednak przerwana w sposób wyjątkowo brutalny.
***
- Wtedy wszystkie poranki były podobne. Wstajesz, musiasz iść do szkoły, zdejmujesz piżamę, przebierasz się. Tego dnia było inaczej. Obudziłem się, a moje ręce po prostu nie odpowiadały. Dopiero w szpitalnym łóżku, kiedy usłyszałem diagnozę, zdałem sobie sprawę z tego, jak bardzo poważna jest sytuacja. Zamiast realizacji dziecięcych marzeń, musiałem stanąć do najważniejszego meczu w moim życiu. Nie myślałem o tym, czy wrócę do piłki. Wszystkie moje wysiłki i cele skupiły się na jednym. Na tym, żeby przeżyć - opowiadał po latach.
Lekarze szybko postawili diagnozę, ale samo przekazanie jej rodzicom chłopca było problemem. To, że nie będzie grał w piłkę, było drugorzędne. Było ostatnią rzeczą, o której wtedy myśleli wtedy jego bliscy.
REKLAMA
Zespół Guillana-Barrego może dotknąć każdego, rzadziej zapadają na niego dzieci, ale tutaj chodziło przecież właśnie o chłopca.
W organizmie dochodzi do nieprawidłowej reakcji przeciwciał, które zamiast bronić organizm, atakują osłonki nerwowe, co prowadzi do nasilających się objawów - zaburzeń czucia, osłabieniu siły mięśniowej, zaniku lub osłabieniu odruchów głębokich, zaburzeń oddychania i pracy serca.
Szacuje się, że choruje od 1 do 5 osób na 100 tysięcy ludzi. To forma zapalenia nerwu, w której zdarzają się przypadki śmiertelne. Część chorych musi zmagać się ze skutkami tej choroby do końca życia, ale zdecydowana większość (około 90%) zdrowieje całkowicie. Gwarancji jednak nie ma nigdy, do tego jest jednak niezbędna długotrwała rehabilitacja.
Jego przypadek był trudny. Pisacane mówił, że w tej chorobie każdy musi sięgnąć dna. Potem albo się od niego odbije, albo będzie po wszystkim.
REKLAMA
***
Włochowi udało się wyzdrowieć, wrócić do pełni sprawności i do piłki. Rehabilitacja trwała ponad rok, była pełna wyrzeczeń i samozaparcia. Zamiast wózka, który wieszczyli lekarze, Pisacane stanął na nogi, a w końcu był w stanie znów grać. W Genoi wystąpił jednak zaledwie w jednym spotkaniu, w Serie B w sezonie 2004/2005.
Potem były lata gry w niższych ligach, w Ravennie, Cremonese, Virtus Lanciano czy Lumezzane - zespołach, które znają raczej tylko fanatycy włoskiego futbolu. Tułaczka, która jeszcze wzmacniała charakter, ale jednocześnie była pełna momentów zwątpienia. Stopniowo szedł wyżej, do zaplecza Serie A.
REKLAMA
Pisacane czekał na zainteresowanie silniejszych klubów, mijały lata lepszych i gorszych sezonów. Tyle, że droga, która od początku była wyboista i pełna zakrętów, wcale nie stawała się łatwiejsza.
Korupcja we włoskiej piłce to temat-rzeka, który nie dotyczył przecież tylko Serie A i Juventusu. To przypadek najbardziej znany, o którym mówiono na całym świecie. To, co działo się w niższych ligach, było prawdziwą plagą. Pisacane także odegrał tu swoją rolę, ale akurat jego przypadek to jeden z tych, które można stawiać za przykład.
W 2011 roku Ravenna, były klub 26-letniego wówczas piłkarza, zgłosiła się do niego z propozycją ustawienia meczu z Lumezzane, w którym występował. Proponowano mu 50 tysięcy euro, czyli połowę tego, co zarabiał w ciągu roku. A właściwie nie zarabiał, bo klub w tamtym czasie miał permanentne opóźnienia jeśli chodzi o wypłaty.
Prezes Ravenny, Giorgio Buffone, naciskał, ale skończyło się na tym, że piłkarz wyłączył telefon. A potem poszedł do władz Lumezzane i opowiedział o wszystkim. Sprawa ta przyczyniła się do wybuchu afery korupcyjnej we włoskim futbolu, znanej jako Calcioscommese.
REKLAMA
- Nie uszczęśliwisz wszystkich, kiedy robisz właściwe rzeczy. Koniec końców liczy się jednak moje sumienie. A ono mówi mi, że mogę być spokojny, dlatego też taki jestem - mówił.
FIFA zrobiła z niego jednego ze swoich ambasadorów, miał też możliwość trenowania z reprezentacją Włoch. Ale marzenia realizuje się przecież inaczej.
To oczywiste, że spoglądał z utęsknieniem na elitę i chciał tam dołączyć, jak każdy piłkarz. Serie A musiała jednak poczekać.
***
REKLAMA
W 2012 roku zerwał więzadła w kolanie, będąc graczem Ternany. Poważna kontuzja, ale po tym, co przeżył wcześniej, to była tylko drobna przeszkoda w drodze do celu. Występował jeszcze w Avellino, a potem nastąpił przełom - w 2015 roku dołączył do Cagliari. Jego zespół awansował do Serie A, a Pisacone rozegrał w tym sezonie 30 spotkań.
W debiucie w Serie A nastąpiło coś, co znów mogło skłonić go do myślenia, że wszystko jest przeciwko niemu. W pierwszej połowie meczu z Atalantą sędzia podyktował rzut karny po jego interwencji (która właściwie miała miejsce poza szesnastką). Ostatecznie jednak Alberto Paloschi przestrzelił jedenastkę, a Cagliari zwyciężyło 3:0.
O wywiadzie, który miał miejsce potem i błyskawicznie obiegł Włochy, mówił prosto.
- Nie myślałem o tym, że jestem przed kamerami, byłem tym, kim zawsze jestem. Facetem, który musiał przejść przez przez wiele, by doczekać tego dnia - przyznał.
REKLAMA
- Muszę teraz twardo stąpać po ziemi, pracować tak, jak pracowałem do tej pory. Biorąc pod uwagę to, że wygraliśmy tamten mecz, nie mogłem prosić o więcej.
W zakończonym niedawno sezonie Pisacane pojawił się na boisku w 29 spotkaniach. W ostatnim meczu rozgrywek strzelił zwycięskiego gola w ostatniej minucie meczu z Milanem. Cagliari pewnie utrzymało się w Serie A, zajęło 11. miejsce.
Brytyjski "Guardian" uznał go za piłkarza roku, we Włoszech w księgarniach można kupić jego biografię.
Jest cała rzesza piłkarzy lepszych, bardziej widowiskowych, znanych. Ale ilu z nich musiało przebyć taką drogę do tego, by spełnić swoje marzenia? I ilu byłoby w stanie przez tyle lat gonić za czymś, co miało być nierealne?
REKLAMA
Więcej na blogu autora - Krótka Piłka
Paweł Słójkowski, PolskieRadio.pl
REKLAMA