EPO "dinozaurem". Doping genetyczny wkroczył do sporu
"Klasyczny" doping hormonalny odchodzi do lamusa. O zagrożeniu dopingiem genetycznym w "Trzeciej Stronie Medalu" na antenie radiowej Trójki opowiadał dr hab. Marek Postuła z Zakładu Farmakologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
2017-07-17, 11:45
Posłuchaj
Niedawno holenderscy naukowcy ogłosili, że doping z użyciem EPO - czyli erytropoetyny - był demonizowany. Dr hab. Marek Postuła nie zgadza się z tym. - Badanie przeprowadzono na próbie nieprofesjonalnych kolarzy. Po drugie dawki EPO były "średnie". Np. Lance Armstrong dostawał dużo większe dawki - zauważył.
Sportowi oszuści mają jednak nowe sposoby. - Doping genetyczny to teraźniejszość od kilku lat. EPO to trochę "dinozaur". Doping genetyczny może dać te same efekty, ale wykrywalność jest dużo trudniejsza - tłumaczył.
Czym jest ten typ dopingu? - To aplikacja genów. Potrzebujemy do tego nośnika - najczęściej stosujemy wirusy. Wbudowuje się je do jądra komórkowego - dodał.
Przyznał, że dotyczy on głównie konkretnych miejsc na świecie. "Świat zachodni ma rozbudowaną etykę. Ale są takie próby np. w Chinach. Główny kierunek to przede wszystkim hormony wzrostu (szybkie zwiększenie masy mięśniowej) - powiedział Postuła.
REKLAMA
Jak wykryć taki doping? Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy.
Trzecia strona medalu na antenie Trójki w każdą niedzielę między 17.05 a 19.00.
kbc
REKLAMA