US Open 2017: historia sprzyja Federerowi. Będzie Szlem numer 20?

Roger Federer rok 2016 kończył dopiero na 16. miejscu w rankingu ATP. Na zwycięstwo w turnieju wielkoszlemowym czekał od triumfu na Wimbledonie w 2012 roku. Ze względu na jego zaawansowany wiek jak na tenisistę (niemal 36 lat), niektórzy eksperci wieszczyli jego koniec. Pojawiały się głosy, że jego dni chwały już za nim.

2017-07-18, 15:00

US Open 2017: historia sprzyja Federerowi. Będzie Szlem numer 20?

Szwajcar albo tych głosów nie słyszał, albo podziałały one na niego mobilizująco. W 2017 roku wygrał 93,9 procent wszystkich swoich meczów. Zagrał w dwóch Wielkich Szlemach (Australian Open i Wimbledon) i oba wygrał. Ten ostatni triumf był już jego dziewiętnastym w imprezach tej rangi.

- Miałem nadzieję, że sprawy przybiorą pozytywny dla mnie obrót, że będę czerpał przyjemność z każdego meczu i może uda mi się pozostać w turnieju podczas drugiego tygodnia rywalizacji. Ale zwycięstwo w całym turnieju? To scenariusz jak ze snów, o którym myślisz, że może się spełnić, ale masz w sobie tak dużo pokory, że się na tym nie skupiasz - powiedział Federer w poniedziałkowym wywiadzie dla stacji CNN.

Dzięki niedzielnej wygranej z Marinem Ciliciem przeszedł do historii Wimbledonu. Jako jedyny tenisista wygrał aż osiem takich turniejów indywidualnych. Co więcej, tegoroczny turniej skończył bez starty seta. Wcześniej w 1976 roku udało się to tylko legendarnemu Bjoernowi Borgowi.

"

Roger Federer To byłby żart gdybym wygrał trzy turnieje Wielkiego Szlema w tym roku. Wiem, że jeśli utrzymam obecną formę to stać mnie na dobry występ. Czy na zwycięstwo? Muszę być realistą

Kolejnym wyzwaniem dla tenisisty z Bazylei jest rozpoczynający się 28 sierpnia US Open. Czy będzie tam obchodził swój jubileusz?

REKLAMA

- To byłby żart gdybym wygrał trzy turnieje Wielkiego Szlema w tym roku. Wiem, że jeśli utrzymam obecną formę to stać mnie na dobry występ. Czy na zwycięstwo? Muszę być realistą - stwierdził Federer.

- Nie mam już 25 lat. Nie wiem czy mogę wygrać trzy Szlemy w ciągu jednego roku. Już te dwa poprzednie to coś szalonego - dodał.

Siłą rzeczy wszystkie oczy będą zwrócone właśnie na niego. Tym bardziej, że za każdym razem, kiedy Roger wygrywał Australian Open, a później Wimbledon, nie miał sobie równych również w Stanach Zjednoczonych. Taka sytuacja miała miejsce w 2004, 2006 oraz 2007 roku.

Press Associated/x-news

REKLAMA

bor, cnn.com

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej