Ciszej nad tragedią!
Sprawa Barbary Blidy uchodzi za nie do końca wyjaśnioną, budzi emocje i w ciągu minionych 12 miesięcy była bardzo często przywoływana w ogólnopolskich środkach przekazu.
2008-05-13, 15:18
Niedawno rozpoczęła pracę komisja sejmowa zajmująca się okolicznościami samobójczej śmierci Barbary Blidy. Od tego tragicznego wydarzenia mija rok. Sprawa uchodzi za nie do końca wyjaśnioną, budzi emocje i w ciągu minionych 12 miesięcy była bardzo często przywoływana w ogólnopolskich środkach przekazu.
Przed kilkoma miesiącami media doniosły o akcji policji w warszawskim mieszkaniu informatyka, Piotra D. Został uderzony w plecy, jego narzeczona otrzymała cios kolbą w głowę. Wkrótce okazało sie, że Piotr D. ma złamany kręgosłup i wymagał będzie długotrwałej rehabilitacji
Jednak ― co ciekawe ― jakoś nie słychać, aby z powodu tak drastycznego użycia przemocy (ani z powodu podobnych tragedii, jakie zdarzały się już nieraz wcześniej) powoływano komisję śledczą, albo choćby tylko domagano się jej powołania! Nie ma jazgotu propagandowego pomiędzy stronnictwami politycznymi usiłującymi coś przy takiej okazji "ugrać" od stronnictw konkurencyjnych. Nazwisko pana Piotra D. nie jest odmieniane co parę dni w prasie. Może także dlatego, że nie stracił życia, ale (jak śmiem przypuszczać) być może jemu na rozgłosie nie zależy, woli, aby to nazwisko nie było z tego powodu znane w całej Polsce, chociaż to nie on ma powody wstydzić się z tego powodu, że został brutalnie uderzony w kręgosłup.
Rewizja w mieszkaniu Barbary Blidy również zaczęła się znienacka, o szóstej rano. Ale jej ― co pozostaje poza sporem ― nikt nie popchnął, nie przewrócił, nie uderzył, ani nawet nie zakuł w kajdanki. Śmierć zadała sobie sama. I naprawdę nie rozumiem, ile złej woli trzeba mieć w sobie, aby z powodu jej samobójstwa komplikować życie prokuratorom policjantom i innym funkcjonariuszom publicznym. Należałoby tę moc szkodzenia zaoszczędzić dla tych, którzy skrzywdzili pana Piotra D. w Warszawie!
REKLAMA
Skoro wobec samobójstwa Barbary Blidy zastosowano odrębna miarę, to może to oznaczać, że dla inicjatorów powołania komisji śledczej Barbara Blida nie jest równa innym obywatelom polskim, lecz jest od nich "równiejsza" (jak to kiedyś napisał George Orwell). Los Piotra D. mało kogo z nich obchodzi, bo on nie był ministrem, posłem, prawdopodobnie nawet do żadnej partii politycznej nie należał (kto ma zatrudnienie, jest z tego rad i na ogół szkoda mu czasu na coś takiego jak polityka!).
Ciekawe, że do szczególnie gorliwych zwolenników urządzenia spektaklu pt. "komisja śledcza" zaliczają się politycy lewicowi, którzy okazji aż nadto znakomitych ku temu mieli niemało. W 1991 roku ― formalnie będąc w opozycji ― bezlitośnie wyzyskiwali w propagandzie przedwyborczej hasło: "tak dalej być nie musi!". W tym samym roku w Polsce było ok. czterech tysięcy samobójstw. Drugie tyle zgonów w tym samym czasie to dzieci, które zmarły w polskich szpitalach tylko dlatego, że tym szpitalom zabrakło pieniędzy na dializę! Pisała o tym wówczas PZPR-owska prasa, która też wykorzystywała krytykę rządów spod szyldu "Solidarności" do rekonkwisty (udanej, jak wiemy, w latach troszkę późniejszych). Jednak jakoś nikt nie wpadł na pomysł, aby zwołać komisje sejmową dla przesłuchania wicepremiera Balcerowicza, chociaż to on uosabiał i w propagandzie postkomunistów, i w odczuciach wielu zwykłych ludzi w Polsce wszystkie udręki nowego, które nadeszło i trwa. Przed kolejną PZPR-owską rekonkwistą, tj. za kadencji rządu Buzka, w centrum uwagi lewicy znaleźli się nie samobójcy, nie dzieci zmarłe w szpitalach, ale śmiertelne ofiary zamarznięć. Zjadliwie prowadzono w postkomunistycznych gazetach statystykę tych tragedii. Jednak także wówczas jakoś dziwnie postkomunistom nie przyszło do głowy ciągać ministra Balcerowicza przed komisję sejmową.
Teraz, w przypadku dotyczącym tragedii Barbary Blidy, chęć odegrania się na partii braci Kaczyńskich jest najwidoczniej naczelna dyrektywą, która przyćmiewa im i racjonalne myślenie, i nawet (albo ― tym bardziej) poczucie dobrego smaku.
Mnie przy tym nieszczęsnym zdarzeniu nie było, ale bez czekania na to, czy komisja sejmowa ustali jakiś wynik swoich dociekań, oraz bez względu na to, jaki on będzie, wierzę, że podobnie jak w wielu innych podobnych historiach, za samobójstwo Barbary Blidy odpowiedzialność ponosi ona i tylko ona. Osoby chcące wygrać coś na samobójstwie lewicowej pani polityk lepiej by uczyniły, gdyby zaniechały tego i pomodliły się za jej duszę. To w każdym razie na pewno nikomu nie zaszkodzi.
REKLAMA
Konrad Turzyński
REKLAMA