Protestuje i mieszka na lotnisku. "Terminal" żyje
Już od 50 dni na międzynarodowym lotnisku w Tokio w strefie tranzytowej koczuje Feng Zhenghu - Chińczyk, którego władze w Pekinie nie chcą wpuścić na terytorium Chińskiej Republiki Ludowej.
2009-12-23, 09:59
Sytuacja Feng Zhenghu przypomina scenariusz słynnego hollywodzkiego filmu z Tomem Hanksem, jednakże Chińczyk nie jest „bezpaństwowcem". Ma ważny chiński paszport, a także japońską wizę.
Pozostanie w strefie tranyztowej tokijskiego lotniska traktuje jako formę protstu przeciwko decyzji chińskich władz, które zabraniają mu wjazdu na terytorium Chin.
Feng, który spędził w Japonii wiele lat pracując jako konsultant, naraził się chińskim władzom publikując artykuły m.in. o korupcji lokalnych urzędników w Chinach. Wcześniej, w latach 2001-2004 przebywał w chińskich więzieniach skazany za prowadzenie „nielegalnej działaności biznesowej".
Od czerwca tego roku Feng Zhenghu ośmiokrotnie próbował przekroczyć granicę Chińskiej Republiki Ludowej. Po raz ostatni deportowano go na początku listopada z szanghajskiego lotniska Pudong, po czym 55-letni mężczyzna rozpoczął swój protest w strefie tranzytowej lotniska w Tokio.
REKLAMA