Sprawa kamienicy w stolicy. Przedstawiciele miasta wykluczeni

Komisja weryfikacyjna badała w środę sprawę zreprywatyzowanej w 2013 r. nieruchomości przy ul. Poznańskiej 14. Mieszkańcy wskazywali na znaczne pogorszenie swojej sytuacji po zwrocie i sprzedaży kamienicy. Komisja nałożyła grzywnę na prezydent Warszawy, wykluczeni z rozprawy zostali pełnomocnicy miasta.

2017-08-30, 20:05

Sprawa kamienicy w stolicy. Przedstawiciele miasta wykluczeni
Członkowie komisji weryfikacyjnej ds. reprywatyzacji. Foto: PAP/Radek Pietruszka

Posłuchaj

Lokatorka kamienicy przy Poznańskiej 14 Anna Thomas o nieprawidłowościach przy reprywatyzacji (Jolanta Turkowska/IAR)
+
Dodaj do playlisty

Komisja weryfikacyjna bada sprawę kamienicy przy Poznańskiej 14 w Warszawie od godziny 10. To pierwszy zreprywatyzowany zamieszkany budynek, którego zwrotowi przygląda się gremium.

Hanna Gronkiewicz-Waltz po raz kolejny została ukrana grzywną za niestawienie się przed Komisją Weryfikacyjną. Kara wynosi 3 tysiące złotych. Łącznie prezydent stolicy ma już do zapłacenia 15 tysięcy złotych.

Zeznania złożyli mieszkańcy budynku, a część zeznań odczytali pełnomocnicy.

- W przypadku warszawskiej reprywatyzacji, jest to po prostu zbycie odbudowanych przez Warszawę, przez ludzi w Warszawie budynków - mówiła przed komisją weryfikacyjną Anna Thomas, mieszkanka kamienicy przy Poznańskiej 14. Podkreśliła, że problemem w sprawie budynku jest brak pewności co do autentyczności tożsamości spadkobiercy oraz pominięcie innych osób, które mogły mieć prawa do spadku.

REKLAMA

Patryk Jaki, przewodniczący komisji do spraw reprywatyzacji w Warszawie, wykluczył z jej posiedzenia przedstawicieli miasta. Stało się to po krótkiej, ale burzliwej wymianie zdań, podczas której przewodniczący przywoływał ich do porządku. Potem zarządził 10 minutową przerwę.

Komisja weryfikacyjna ds. reprywatyzacji w głosowaniu podtrzymała decyzję przewodniczącego Patryka Jakiego o wykluczeniu z rozprawy dot. kamienicy przy ul. Poznańskiej 14 pełnomocników miasta.

Jaki odpowiedział, że w jego ocenie pytania pełnomocników o ich zadłużenie, sytuację rodzinną, to "po prostu ponowne gnębienie po tym wszystkim, co przeszli". Podkreślił, że na to nie pozwoli i kilkukrotnie zwracał przedstawicielom miasta uwagę. Ocenił, że przekroczona została granica przyzwoitości, jeśli chodzi o pytania prywatne.

- Ta decyzja jest niezasadna, nie widzę nic niewłaściwego w naszym zachowaniu - powiedziała dziennikarzom pełnomocnik miasta, adwokat Zofia Gajewska. Pełnomocnicy zostali wykluczeni za niewłaściwe zachowanie. Przewodniczący komisji Patryk Jaki ocenił, że postanowili oni "po raz drugi dręczyć mieszkańców".

REKLAMA

Podkreślił, że władza publiczna jest po to, żeby pomagać ludziom, "a nie ich gnębić publicznie".

"Były włamania, ale ludzi wyganiały podwyżki czynszu"

- W przypadku jednej z mieszkanek Poznańskiej 14 były dwie próby włamania, ale ludzi przede wszystkim wyganiała stawka czynszu - mówił przed komisją weryfikacyjną ds. reprywatyzacji świadek Andrzej Kalinowski. Wynajmował on lokal użytkowy w kamienicy od 2008 r. do końca lutego 2014 r., kiedy to jego umowa najmu została wypowiedziana przez firmę "Jowisz".

- Dostałem pismo, że mam wydać lokal użytkowy, zaznaczam - mój lokal, z którego korzystałem, to był nr 58, a dostałem wypowiedzenie najmu lokalu nr 11 - mówił.

Jak poinformował, nie zastosował się do trzydniowego terminu wypowiedzenia najmu lokalu, w trakcie którego miał również odnowić wynajmowany lokal. - Obciążano mnie 200 proc. stawką czynszu za tzw. bezumowne korzystanie z lokalu, z tym, że faktury dostawałem tylko za media, a za korzystanie z lokalu dostawałem notę obciążeniową, w której nic nie było wyliczone, tylko była suma do zapłacenia - 200 proc. stawki czynszu - podkreślił.

Pytany przez szefa komisji weryfikacyjnej Patryka Jakiego, czy doświadczył w związku z tym jakiś form nękania, zaprzeczył. Dopytywany o relacje sąsiadów i mieszkańców z Poznańskiej 14 dot. form nękania odpowiedział, że kiedy został przewodniczącym stowarzyszenia "Poznańska 14", wówczas dowiedział się o przypadkach nękania od samych mieszkańców.

"Jakby miasto mogło, to by nas w kałuży wody utopiło"

Kolejną z mieszkanek kamienicy przy Poznańskiej 14, która zeznania złożyła była Anna Thomas. Podkreśliła, że w prywatyzacji domu uczestniczyła "klika Alicji Dłużewskiej".

- Jakby miasto mogło, to by nas w kałuży wody utopiło, żebyśmy zniknęli - tak Anna Thomas komentowała w środę przed komisją weryfikacyjną losy lokatorów budynku, którym władze Warszawy nie pomagały w uzyskiwaniu mieszkań komunalnych. Czujemy się jak śmieci - dodała.

Według Thomas, miasto nie pomogło w zdobywaniu lokali komunalnych dla ludzi, którzy musieli opuścić Poznańską 14. Wymieniała osoby, które np. wzięły kredyty by kupić inne mieszkania. "Jedna pani poszła do TBS, dwie osoby przeprowadziły się do rodziny" - relacjonowała. Inną lokatorkę syn oddał do domu opieki. Według świadek, inna starsza kobieta zmarła po przeprowadzce, bo "nie przesadza się starych drzew".

REKLAMA

Jak wyjaśniła Anna Thomas, Alicja Dłużewska to matka Jakuba R., byłego urzędnika warszawskiego magistratu, który odpowiadał za sprawy reprywatyzacji. Zdaniem Anny Thomas, Alicja Dłużewska, pracująca w urzędzie miasta Warszawy, i adwokat Robert N. wybierali najbardziej atrakcyjne nieruchomości, po czym doprowadzali do ich reprywatyzacji. Świadek dodała, że Robert N. mógł zarobić na reprywatyzacji kamienicy przeszło 35 milionów złotych. Robert N. i Jakub R. są podejrzani o oszustwa przy reprywatyzacji.

"Podwyżki czynszów bardzo dolegliwe"

Joanna Nawrocka była drugim świadkiem przesłuchanym w środę przez komisję w sprawie kamienicy przy ul. Poznańskiej.

Przewodniczący komisji Patryk Jaki pytał Nawrocką, jak zmieniła się jej sytuacja po reprywatyzacji nieruchomości. Nawrocka odpowiedziała, że "podwyżki czynszów to jest bardzo dolegliwe". Dodała, że przed reprywatyzacją za niemal 70-metrowe mieszkanie płaciła ok. 900 zł miesięcznie, teraz płaci 1400 zł, a według żądań obecnego właściciela kamienicy, spółki Jowisz, ma płacić 2300 zł.

Dodała, że sprawa o tę podwyżkę znajduje się w sądzie. Poinformowała, że na rozstrzygnięcie tej sprawy czeka inny sąd, w którym toczy się postępowanie o eksmisję wobec niej z wniosku spółki Jowisz. Zaznaczyła, że płaci ona 14,70 zł za metr kw., a spółka żąda stawki 25 zł - co lokatorzy kwestionują w sądzie. Różnicę spółka nalicza jako dług.

Pytana, czy były wobec niej jakieś działania ze strony obecnego właściciela, Nawrocka odparła, że w ub.r. administrator nieruchomości dzwonił do niej z pytaniem, "kiedy się wyprowadzi i ile chce za to pieniędzy". - Nie podjęłam z nimi żadnych rozmów - podkreśliła Nawrocka. Dodała, że nie chce wyprowadzać się z kamienicy, gdzie mieszka od 1985 r. Nie starała się o lokal socjalny.

Za formę nękania uznała włamanie do niej z ub.r. oraz próbę włamania w br. ze strony robotników firmy wynajętej przez spółkę Jowisz do remontu w budynku (który nazwała ona "dewastacją"). Dodała, że pierwszą sprawę umorzono, a w drugiej sprawie policja tylko spisała sprawę. Powiedziała też, że w 2013 r. doszło do pożaru; nie znała ustaleń straży pożarnej.

Pytana, czy ktoś proponował jej pomoc z urzędu miasta, odparła, że nie; rozmawiała tylko ogólnie o sprawie z jedną urzędniczką

"Miasto odcinało się, jak już zostaliśmy "sprzedani", to tylko i wyłącznie byliśmy skazani sami na siebie"

Jako pierwszy przed komisją zeznawał mieszkaniec kamienicy przy ul. Poznańskiej 14 Robert Migros. Jak mówił, mieszka z rodziną pod tym adresem od 1999 r.

REKLAMA

- Pełnomocnik prezydent Warszawy nie zabiegał o kontakt z nami, miasto odcinało się od nas i byliśmy skazani na siebie - mówił przed komisją weryfikacyjną ds. reprywatyzacji Robert Migros.

Pytany przez posła PiS Jana Mosińskiego, czy pełnomocnik prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz odpowiedzialny za kontakty z lokatorami mieszkań objętych reprywatyzacją zabiegał o kontakt, odpowiedział, że nie.

- Miasto odcinało się, jak już zostaliśmy "sprzedani", to tylko i wyłącznie byliśmy skazani sami na siebie, chyba, że ktoś składał jakieś dokumenty o weryfikację i przyznanie lokalu zastępczego, tego było niewiele z resztą, ale takich spotkań nie było - powiedział. - Jedyne spotkania, to jak się gdzieś pikietę prowadziło, to wtedy można było przedstawicieli miasta zobaczyć - dodał.

Pytany przez członka komisji Łukasza Kondratkę, czy po reprywatyzacji kamienicy przy Poznańskiej 14 doszło do "zniszczenia całego środowiska, tradycji kilkudziesięcioletniej" społeczności zamieszkującej ją odpowiedział, że tak.

Jak dodał mieszkaniec kamienicy przy Poznańskiej 14, część osób zamieszkujących ją wprowadziła się tam tuż po II wojnie światowej. - Jest profesor, który brał udział w Powstaniu Warszawskim, walczył przy Lwowskiej i Koszykowej - powiedział. 

"Sytuacja zmieniła się diametralnie"

Przewodniczący komisji Patryk Jaki pytał, jak zmieniła się ich sytuacja po reprywatyzacji nieruchomości. Mieszkaniec powiedział, że "sytuacja zmieniła się diametralnie".

Podkreślił, że przed reprywatyzacją, kiedy właścicielem kamienicy było miasto, stawka za czynsz wynosiła 8 zł za metr kwadratowy. W momencie reprywatyzacji kamienicy i odkupienia roszczeń przez mec. Roberta N. i Janusza Piecyka czynsz został podniesiony do stawki 14,70 zł. - Od razu dostaliśmy wypowiedzenie umowy najmu ze skutkiem trzyletnim - zaznaczył.

REKLAMA

Później w 2015 r. stawka czynszowa został podniesiona na 25 zł. - Tą stawkę zaskarżyliśmy do sądu jako niezasadną, sprawa toczy się dalej, ta kwestia nie została rozstrzygnięta. W międzyczasie w 2016 r. właściciel wypowiedział umowę najmu, naliczając koszt niepłacenia tej wyższej stawki i dosłownie za dwa miesiące, czy trzy, już nie pamiętam dostałem podwyżkę 59 zł, mimo tego, że ta 25 zł nie skończyła się wyrokiem sądowym - powiedział Migros.

Mówił, że obecny właściciel podniósł im stawkę czynszu do 59 zł "uważając, że nie ma godziwego zysku".

Historia sprzedaży

Kamienica stojąca przy Poznańskiej 14 należała niegdyś do licznej rodziny żydowskiej Włodawerów. Jej przedwojennym właścicielem był Abram Ajzak Włodawer. Po wojnie nieruchomość przejęło miasto. W 2006 roku po kamienicę zgłosił się spadkobierca Aleksander Włodawer ze Stanów Zjednoczonych, reprezentowany przez warszawskiego mecenasa Roberta N.

W ręce prywatne kamienica trafiła w 2013 roku. Aleksander Włodawer po kilku miesiącach sprzedał nieruchomość Robertowi N. i jego wspólnikowi Januszowi Piecykowi za ok. 4 mln zł. W styczniu 2014 roku zarobili kilka milionów więcej na sprzedaży kamienicy firmie, która kupuje zreprywatyzowane kamienice, podnosi czynsze i składa wnioski o eksmisje.

REKLAMA

Zarząd Fenix Group w stanowisku przekazanym mediom oświadczył, że firma z wyjątkową starannością podeszła do zakupu kamienicy przy Poznańskiej 14 i "w dobrej wierze, zgodnie z prawem" nabyła 63 proc. udziałów w tej kamienicy.

dcz, mr, pr

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej