Marek Jakubiak ostro o politycznym transferze na linii Kukiz'15 - PiS. "Posłanki kandydowały wyłącznie dla własnej kariery"
Ostatni transfer polityczny dwóch posłanek z koła Republikanie do Prawa i Sprawiedliwości zdenerwował wiceprzewodniczącego klubu poselskiego Kukiz '15. Marek Jakubiak uważa, że decyzja jego byłych koleżanek podytkowana jest chęcią odniesienia osobistych korzyści.
2017-09-21, 10:30
Michał Fabisiak: Potwierdziły się ubiegłotygodniowe informacje portalu PolskieRadio.pl. Posłanki koła Republikanie, które dostały się do Sejmu z list Kukiz’15, dołączyły do obozu Zjednoczonej Prawicy i klubu parlamentarnego PiS. Jak pan ocenia ten transfer?
Marek Jakubiak: Przyznam szczerze, że nie ma on dla mnie żadnego znaczenia. Niech decyzje obu posłanek ocenią wyborcy. Osobiście mam świadomość tego, że ludzie głosują na danego parlamentarzystę, ponieważ popierają jego lidera. I tak też było w przypadku pań, które dołączyły do klubu PiS. Obie dostały się do Sejmu tylko dlatego, że kandydowały z list Pawła Kukiza, którego postulaty znalazły uznanie w oczach Polaków. Tym bardziej przykre jest, np. zachowanie pani Janowskiej, która nie potrafiła nawet powiedzieć „dzień dobry” człowiekowi dzięki któremu jest w parlamencie. Myślę, że ich postawa świadczy o tym, że do Sejmu kandydowały wyłącznie dla własnej kariery, a nie po to, aby realizować postulaty naszego ugrupowania.
A nie jest pan zaskoczony ich decyzją? Posłanka Siarkowska wielokrotnie zapewniała, że nigdy nie dołączy do PiS.
Doskonale pamiętam jak jeszcze nie dawno występowała na mównicy sejmowej i przekonywała, że "Republikanie mają swoje zasady". Chciałbym zapytać panią poseł, jakie zasady miała wtedy na myśli? W jej przypadku punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, a ambicje i wartości są dopasowywane do sytuacji.
Podobno karuzela transferowa w polskim Sejmie dopiero się rozkręca. Do PiS mają dołączyć kolejni posłowie, m.in. z Kukiz’15.
Na razie takich nie widzę. Jeśli się ujawnią, to wtedy będziemy się martwić. Wydaje mi się, że wszystkie odejścia z klubu mamy już za sobą. Obecnie stanowimy monolit. Przyznam szczerze, że byłbym bardzo zdziwiony, gdyby ktoś odszedł wkrótce z Kukiz’15 do PiS. Taki ruch należałoby uznać za czysty koniunkturalizm ekonomiczny. Wykluczam go, ponieważ uważam, że moi klubowi koledzy są ostatnimi politykami w Sejmie, których można o niego posądzić. W naszych szeregach pozostali sami ideowcy.
Zachowanie wspomnianych posłanek stanowi lekcję dla waszej formacji, aby w przyszłości lepiej weryfikować kandydatów, których wciągacie na listy?
Tak naprawdę, to trudno jest zapobiec podobnym sytuacjom. Jestem ciekaw, czy zbiegła posłanka zastanawia się, jak czują się teraz ci wszyscy ludzie, którzy jej zaufali. Poreczylismy za nią swoimi autorytetami za co w zamian nie dość, że nie otrzymaliśmy żadnej wdzięczności, to nazywając sprawy jasno, zostaliśmy oszukani. Pani Siarkowska powinna wiedzieć, że nie jest pępkiem świata i ludzie, którzy jej pomogli oraz oddali na nią swój głos, czują się teraz okłamani.
REKLAMA
Pan się do PiS nie wybiera?
Nie.
Może to błąd? Chciałby pan ubiegać się o fotel prezydenta Warszawy, ale w tej roli nie widzą pana koledzy z Kukiz’15. W PiS wciąż trwają poszukiwania kandydata, który mógłby przyciągnąć również wyborców centrum.
Nie pasuję do tej partii. Mamy zupełnie inne poglądy na wiele kwestii, m.in. gospodarkę. PiS jest ugrupowaniem socjalistycznym. Gdybym jednak miał odejść do Prawa i Sprawiedliwości, to zrzekłbym się mandatu poselskiego i dopiero w kolejnych wyborach powalczył o niego z list tej partii. Uważam, że tak powinien zachować się polityk szanujący ludzi, którzy na niego zagłosowali. Mówimy oczywiście o hipotetycznej sytuacji, bo ja nigdzie nie wybieram się z Kukiz’15. Jestem człowiekiem nie do wyłowienia i myślę, że w naszym klubie pozostały już tylko takie osoby. Sejm jest dla mnie wielką godnością, ale nie paraliżuje on mojego umysłu. Jestem obywatelem, Markiem Jakubiakiem, który ma własne zadania i realizuje cele, jakie obiecał wyborcom w trakcie kampanii.
Dyskretnie zszedł pan z tematu wyborów prezydenckich w stolicy. A ja jestem bardzo ciekaw, czy pozostaje pan jeszcze w grze o to, kto będzie kandydatem Kukiz’15 na prezydenta Warszawy.
Podtrzymuję wcześniejszą opinię, że jeśli to zadanie zostanie mu powierzone, to je wykonam. Natomiast sam nie zgłaszam takich aspiracji.
Jeszcze jakiś czas temu miał pan takie ambicje. Dlaczego postanowił z nich zrezygnować?
Nie sądzę, abym mógł wykonać zadanie, czyli wygrać wybory na prezydenta Warszawy. Startuje się po to, żeby zwyciężyć, a w nie sobie poćwiczyć. Dla mnie wybory nie są poligonem doświadczalnym.
REKLAMA
Kto w takim razie będzie waszym kandydatem?
Zobaczymy, toczą się rozmowy na ten temat. Do wyborów jest jeszcze rok. Mamy więc wystarczająco dużo czasu na to, aby wskazać kandydata, który będzie potrafił wygrać. Natomiast, jeśli chodzi o mnie to nie zamierzam ubiegać się o ten urząd. Mam inne zadania w Sejmie. Niedawno złożyłem wniosek o powołanie komisji śledczej ds. wyłudzania podatku VAT. I mam nadzieję, że będę mógł uczestniczyć w jej pracach.
Z wyłudzeniami podatku VAT walczą już odpowiednie organy ścigania. Czy w związku z tym powołanie tej komisji ma sens? Czym konkretnie będzie ona mogła się zająć?
Mogę powiedzieć, czym na pewno nie będziemy się zajmować. Celem tej komisji nie powinno być ściganie przestępców wyłudzających VAT. Od tego jest prokuratura i trzyliterowe służby. Zadaniem komisji śledczej będzie sprawdzenie powiązań między przestępcami, a niektórymi politykami i urzędnikami wyższego szczebla. Chciałbym tutaj jednak zaznaczy, że większość urzędników to uczciwi i porządni ludzie solidnie pracujący na rzecz państwa polskiego. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że przedstawiciele obu grup aktywnie uczestniczyli w całym procederze.
Historie dotychczasowych komisji śledczych dowodzą, że z ich pracy niewiele wynika.
Komisja dotycząca afery Rywina odniosła jednak pewien sukces. Lew Rywin trafił za kratki.
Od początku tej sprawy opinia publiczna przypuszczała, że nie działał on na własną rękę. Osoby, które mogły pociągać za sznurki pozostały bezkarne.
Stało się tak dlatego, że w takich sytuacjach trudno jest udowodnić czyjąś winę. Wierzę, że uda się to naszej komisji. Chciałbym, aby tej sprawie ożywiony został również Trybunał Stanu, który jest dziś ciałem martwym. Celem komisji powinno być wskazywanie nieprawidłowości, a o tym kto jest winny niech decyduje TS.
REKLAMA
Skoro chce pan być członkiem tej komisji, to podejrzewam, że ma już listę osób, które powinny stanąć przed jej obliczem. Od kogo należałoby zacząć przesłuchania?
W pierwszej kolejności zaprosiłbym w roli świadka autora ustawy „vatowskiej” prof. Witolda Modzelewskiego. Proszę nie myśleć, że coś mu zarzucam. Uważam jedynie, że ma on olbrzymią wiedzę na ten temat, którą należałoby wykorzystać już na samym początku prac komisji. Dopiero później mogliby zostać przesłuchani kolejni świadkowie, m.in. dyrektorzy poszczególnych departamentów właściwych ministerstw. Nie można wykluczyć również tego, że przed komisję wezwalibyśmy dziennikarzy, który opisywali przekręty na Vacie. Niech wskażą z kim rozmawiali na ten temat, skąd mieli informację, kto z urzędników miał pełną wiedzę o tym co się dzieje. Mam przekonanie, że za aferą vatowską stoją wysocy urzędnicy i część polityków. Celem komisji będzie wskazanie tych ludzi i postawienie przed Trybunałem Stanu.
- Michał Fabisiak, PolskieRadio.pl
REKLAMA