"Angela Merkel zachowa antyrosyjski kurs". Na czym polega jej taktyka?

Kanclerz Niemiec Angela Merkel powinna zachować dotychczasowy kurs polityczny względem agresywnej ostatnio Moskwy - o przewidywanych zmianach po wyborach i kulisach niemieckiej sceny politycznej mówił portalowi PolskieRadio.pl dr Piotr Kubiak z Instytutu Zachodniego w Poznaniu.

2017-09-23, 14:21

"Angela Merkel zachowa antyrosyjski kurs". Na czym polega jej taktyka?

Powiązany Artykuł

Merkel 1200 pap.jpg
SERWIS SPECJALNY: WYBORY W EUROPIE. TERAZ NIEMCY

Niemcom chodzi o pewność, bezpieczeństwo. Kanclerz Niemiec Angela Merkel mówi wyborcom „Znacie mnie przecież”. Motto CDU "Dla Niemiec, w których dobrze i chętnie żyjemy” – to przypomnienie o dotychczasowym sukcesie gospodarczym rządu i obietnica, że będzie tak dalej, "weiter so” – tak wyjaśnia sondażowe sukcesy chadecji dr Piotr Kubiak z Instytutu Zachodniego. Ekspert mówi też o tym, czego można spodziewać się po wyborach w polityce zagranicznej Niemiec.

***

PolskieRadio.pl: Czy coś wskazuje na możliwe zmiany w niemieckiej polityce po wyborach, zwłaszcza w polityce zagranicznej?

Powiązany Artykuł

dt am12.jpg
CZY TEMPERATURA RELACJI USA-NIEMCY WZROŚNIE? JAK UŁOŻĄ SIĘ RELACJE GIGANTÓW?

Dr Piotr Kubiak, Instytut Zachodni: Sondaże wyborcze, którymi dysponujemy przed wyborami, wskazują na to, że najprawdopodobniej będziemy mieli do czynienia z kontynuacją w polityce zagranicznej Niemiec.

REKLAMA

Przewiduje się, że zwycięży chadecja kanclerz Angeli Merkel, zapewne z wynikiem poniżej 40 procent głosów i po raz kolejny dostanie od wyborców mandat do stworzenia nowego rządu. Na razie trudno przewidzieć, który z koalicyjnych wariantów zostanie zrealizowany, to ważne, bo koalicjant będzie miał wpływ na treść umowy koalicyjnej.

W szerokim kontekście polityki zagranicznej Niemiec nie spodziewałbym się większych zmian.  Specyfiką Niemiec jest bowiem to, że o polityce zagranicznej Niemiec, jej głównych ramach, decyduje przede wszystkim kanclerz Niemiec i jej otoczenie.

Naturalnym, tradycyjnym partnerem dla CDU/CSU byliby liberałowie z FDP (Wolnej Partii Demokratycznej). Jednak taka koalicja chadecko-liberalna, potocznie zwana ”czarno-żółtą”, może nie osiągnąć większości w przyszłym Bundestagu.

Wtedy trzeba będzie szukać innych rozwiązań – jednym z rozwiązań jest sojusz CDU-CSU z liberałami i z Zielonymi – to byłaby koalicja czarno-żółto-zielona (tzw. koalicja jamajska, od kolorów flagi Jamajki). Jednak tutaj może pojawić się sporo rozbieżności – na przykład wobec kierunku polityki migracyjnej w przypadku Zielonych i CSU. Trzeba też powiedzieć, że na poziomie federacji od 60 lat nie było w RFN rządu, w którego skład wchodziłyby trzy partie (CDU/CSU traktowane są tutaj jako jedno ugrupowanie). Nieco inaczej jest na poziomie krajów związkowych, gdzie takie koalicje powstają.

REKLAMA


Powiązany Artykuł

tm12.jpg
FRANCJA PRZEKONA BERLIN DO EUROPY DWÓCH PRĘDKOŚCI?

Trzecią możliwością jest kontynuowanie wielkiej koalicji CDU-CSU i SPD. Jednak socjaldemokraci nie palą się do wejścia do takiej koalicji. Sondaże przedwyborcze pokazują, że mogą osiągnąć 20-25 procent głosów, co oznacza, że byliby słabszym partnerem w koalicji chadecją. Już cztery lata temu niechętnie do niej wchodzili. Co prawda będąc w obecnym rządzie zrealizowali ważne dla siebie reformy (ustawowe wprowadzenie płacy minimalnej, częściowe obniżenie wieku emerytalnego), jednak zwolennicy partii, zwłaszcza partyjne doły niechętnie zapatrują się na kontynuację takiego układu. SPD chciałaby sama budować koalicję wokół siebie (na to liczy Martin Schulz), ale ma za małe poparcie.

SPD jest niechętna udziałowi w rządzie?

Tzw. doły partyjne będą przeciwne udziałowi w wielkiej koalicji. Rośnie obawa, by partia nie została zdominowana przez chadecję. Tzw. partyjna góra jest gotowa do negocjacji. W 2013 roku odwołano się do referendum w partii, jednak wtedy wielka koalicja była oczekiwana. Teraz sytuacja jest nieco inna, bo będąc przez cztery lata w roli słabszego partnera, socjaldemokraci stracili część wyborców. To nie pierwszy taki przypadek. W latach 2005-2009 r. SPD była częścią wielkiej koalicji kierowanej przez kanclerz Angelę Merkel. W ciągu czterech lat SPD straciła prawie jedną trzecią wyborców – zaczynała od 34,2 głosów w wyborach z 2005 r., a w 2009 r. zakończyła udział w rządzie uzyskując w wyborach 23% poparcia.

Czy czołowi politycy SPD też są za przejściem ich partii do opozycji?

Na pewno biorą takie rozwiązanie pod uwagę. Mają jednak pewien dylemat. Zakłada się, że za cztery lata kanclerz Niemiec nie wystartuje w wyborach, a w chadecji na razie nie wyłonił się jej następca. Szykując się do walki o fotel kanclerza za 4 lata, socjaldemokraci – będąc  w rządzie – mogliby realizować reformy oczekiwane przez ich elektorat (tak jak w upływającej kadencji Bundestagu), oswajać się z urzędami, zyskiwać rozpoznawalność. Ale rozważają, czy nie lepiej przeczekać ten okres będąc w opozycji? To chroniłoby SPD przed atakami innych partii opozycyjnych przy okazji ewentualnych niepowodzeń rządu (zwłaszcza ze strony "Die Linke"), ale też może zepchnąć SPD na boczny tor.

Oczywiście w umowie koalicyjnej SPD musi zagwarantować realizację swych kluczowych reform i  odpowiednie stanowiska w rządzie. Dla liderów SPD ważne jest to, aby ich wyborcy nie mieli poczucia, że ich partia ma niewiele do powiedzenia w rządzie. W innym przypadku w 2021 roku mogą znów stracić elektorat. Tak stało się np. z liberałami po 2009 roku. W kampanii wyborczej z 2009 r. ich głównym punktem programu był postulat obniżenia podatków. Tymczasem po wejściu do rządu Angeli Merkel u boku chadecji okazało się, że nie są w stanie przeforsować swoich postulatów, a w obliczu kryzysu na rynkach finansowych i kryzysu strefy euro rząd federalny musiał dbać o konsolidację budżetu. Wyborcy FDP poczuli się oszukani, partia traciła w sondażach, a w kolejnych wyborach do Bundestagu poniosła klęskę i nie weszła do parlamentu. Liderzy SPD pamiętają o problemach liberałów, choć trudno się spodziewać, że za cztery lata SPD mogłaby podzielić los FDP z 2013.

REKLAMA

Istotnych zmian w polityce zagranicznej nie widać na horyzoncie w przypadku żadnej z możliwych koalicji?

Każde z tych trzech rozwiązań w kontekście przyszłej polityki zagranicznej, także względem Unii Europejskiej, nie niosłoby za sobą zapewne zmian. Kanclerzem najprawdopodobniej pozostanie Angela Merkel, która wraz ze swym najbliższym otoczeniem zamierza realizować dotychczasowy kurs w polityce międzynarodowej. W zależności od koalicjanta mogłyby być wprowadzane korekty.

Gdyby SDP udało się zbudować koalicję wokół Martina Schulza, to trzeba zaznaczyć, że w łonie tej partii silnie wybrzmiewają postulaty, by stopniowo znosić sankcje wobec Rosji.

Pojawiają się takie głosy ze strony ważnego polityka SPD, szefa MSZ Niemiec Sigmara Gabriela, który mówi ostatnio dużo o tzw. odprężeniu.

Tak, choć, jak widać to dziś wyraźnie, za kierunek polityki zagranicznej Niemiec odpowiada kanclerz, a szef dyplomacji jest raczej jego pomocnikiem. Z naszego punktu widzenia korzystne byłoby zatem utrzymanie się u władzy Angeli Merkel.

Jako ciekawostkę można podać fakt, że sam Martin Schulz na tle swoich kolegów z SPD uchodzi za polityka dość krytycznego wobec Rosji i jej polityki. Wynika to z jego dużego doświadczenia w Parlamencie Europejskim, w czasie liderowania PE miał wgląd w sytuację podczas kryzysu ukraińskiego. Dlatego wyraźniej widzi intencje Rosji niż wielu jego kolegów, na przykład właśnie Sigmar Gabriel, Frank-Walter Steinemeier, czy były przewodniczący SPD wpływowy Matthias Platzeck. Oni chętnie ujrzeliby zniesienie sankcji wobec Rosji. Jednak dopóki u władzy będzie kanclerz Angela Merkel – nie spodziewałbym się gwałtownych zmian w jej polityce wobec Rosji. Jak to mówią Niemcy „weiter so”, czyli tak dalej,– będzie, jak było do tej pory.

REKLAMA

Czy w tym momencie możemy określić, jaką dalszą strategię wobec Rosji będzie miała SPD? Jak zatem w kontekście tego, że politykę prowadzi kanclerz traktować wypowiedzi Gabriela, czy to tylko PR? Czy SPD będzie jakoś dalej rozwijać te swoje prorosyjskie tendencje?

Wypowiedzi Sigmara Gabriela są obecnie w dużej mierze retoryką wyborczą. Rozstrzygające decyzje zapewne nadal będą należały do kanclerz Niemiec, Angeli Merkel. Są oczywiście duże naciski, by znieść sankcje gospodarcze, Gabriel jest związany z kręgami gospodarczymi, zatem próbuje promować tę wizję gospodarki, która w jego pojęciu jest pożądana.

Teraz do parlamentu Niemiec zapewne wejdzie AfD, partia prorosyjska. Czy to nie zmieni dodatkowo ogólnego nastawienia społeczeństwa do Rosji? Czego spodziewać się po jej debiucie?

AfD po wyborach będzie izolowana. Przez pozostałe partie nie jest brana pod uwagę jako możliwy koalicjant. Kanclerz Niemiec zapowiedziała w debacie telewizyjnej, że będzie rozmawiała z każdym, oprócz AfD  i Die Linke. Alternatywa dla Niemiec ma inne poglądy niż partie mainstreamowe w kluczowych sprawach, na przykład migracji. Oczywiście jej głosy mogą się liczyć w niektórych głosowaniach, na przykład w sprawie Rosji.

Obecny główny kandydat AfD na kanclerza Alexander Gauland był kiedyś podejrzewany o kontakty z wywiadem rosyjskim. AfD przygotowuje ulotki w języku rosyjskim – dla mniejszości rosyjskiej w Niemczech. Jednak trzeba pamiętać, że w przyszłym Bundestagu będzie tzw. twardą opozycją. Być może, o ile powstanie rząd wielkiej koalicji, AfD będzie najsilniejszą partią opozycyjną, co oznacza, że w czasie debat parlamentarnych jako najsilniejsza partia opozycyjna zabierałaby głos zaraz po stronie rządowej.

Głównym punktem programu AfD jest sprzeciw wobec masowego napływu imigrantów i islamizacji Niemiec. Kwestie rosyjskie w przypadku tej partii nie odgrywają ważnej roli.

REKLAMA

Czy żywym w mediach tematem jest sprawa ewentualnej ingerencji Rosji w kampanię wyborczą w Niemczech?

Ten temat pojawia się w mediach, jednak nie jest on najważniejszy. Można tu dodać, że w Niemczech zamieszkuje liczna mniejszość rosyjska, która aktywnie uczestniczy w zakłócaniu wieców wyborczych, etc. Na przykład w maju 2014 r. przed wyborami do Parlamentu Europejskiego zakłócili wiec wyborczy ówczesnego szefa niemieckiego MSZ Franka-Waltera Steinmeiera, domagając się od niego wyrażenia poparcia dla rosyjskiej aneksji Krymu, ale dostali dość ostrą odpowiedź.

Media piszą też często o zwolennikach Rosji w polityce niemieckiej, wręcz V. kolumnie.

Trudno uogólniać. Ale jeśli chodzi o osoby życzliwe wobec Kremla, to za taką uchodzi lider AfD Alexander Gauland, tu przynależy spore grono polityków partu Die Linke, jest i grono takich osób w SPD. Można powiedzieć, że w polityce Niemiec mamy nurt pragmatyczno-gospodarczy względem Rosji, jego reprezentantami są m.in. Gabriel i Steinmeier. Trzeba pamiętać i o powiązaniu byłych polityków z niemiecko-rosyjskim biznesem – tu jaskrawym przykładem jest były kanclerz Gerhard Schroeder.

Czy to nie jest dla nas zły sygnał, że coraz więcej jest przyjaciół Rosji?

Rzeczywiście większość niemieckiej opinii publicznej jest życzliwa Rosji i chętnie widziałaby znoszenie sankcji. Obecnie mamy dwa kierunki – twardy kurs za którym opowiada się Angela Merkel, CDU, ale także Zieloni, albo częściowe znoszenie sankcji nałożonych na Rosję po spełnieniu części warunków porozumienia mińskiego. To drugie jest zapisane chociażby w programie wyborczym SPD.

Według jednego z sondaży 40 procent wyborców w Niemczech w połowie września było niezdecydowanych. Czy są hipotezy, dlaczego tak jest? Jest to zawsze pewien element niepewności. Jak duże jest prawdopodobieństwo, że będzie miało to wpływ na wynik wyborów?

Nie spodziewałbym się dużych zmian w stosunku do obecnych sondaży. W przeszłości w Niemczech mieliśmy do czynienia z tak zwanym twardym elektoratem. Każda partia miała swoich tzw. Stammwähler, zakorzenionych wyborców: robotnicy głosowali na SPD, elity gospodarcze na FDP etc. To zmieniało się wraz z przemianami gospodarczymi, społecznymi. Teraz mówi się o tzw. wyborze racjonalnym – wyborca decyduje na podstawie innych kryteriów niż pochodzenie, przynależność religijna czy klasowa. To powoduje, że wielu Niemców dość późno decyduje się na kogo głosować. W efekcie w ostatnich tygodniach przed wyborami wyniki sondaży potrafią znacząco się zmienić, bo wyborcy wtedy podejmują decyzje o wyborze konkretnej partii. W trzech tegorocznych wiosennych wyborach do parlamentów krajowych (w Kraju Saary, Szlezwiku-Holsztynie i Nadrenii Północnej-Westfalii) wyborcy na finiszu kampanii wyborczych zaczęli kierować się w stronę chadecji. Najbardziej dobitnie było to widać w Nadrenii Północnej-Westfalii, gdzie wcześniejsze sondaże (z marca) dawały zdecydowaną przewagę SPD, w kwietniu szala zaczęła się wyrównywać, a wybory z 14 maja przyniosły zwycięstwo CDU. W przypadku wyborów do Bundestagu trudno jednak zauważyć te tendencje. W uproszczeniu widać lekkie osłabienie notowań CDU/CSU i SPD w porównaniu do sondaży z lipca i sierpnia oraz niewielki wzrost notowań partii średnich (zwłaszcza AfD i FDP).

REKLAMA

Wielu wyborców zapewne podejmie decyzję tuż przed udaniem się do lokali wyborczych. W Niemczech przed wyborami ludzie analizują jak im się żyje, jaka jest sytuacja. A sytuacja gospodarcza jest dobra, bezrobocie maleje, finanse państwa są w dobrym stanie. Starsi wyborcy w wieku powyżej 60 lat chętniej popierają chadecję – znają kanclerz, wiedzą, jak się zachowa. W dodatku w Niemczech mówi się o tzw. bonusie kanclerskim, gdy na finiszu kampanii część osób decyduje się głosować na partię urzędującego kanclerza. Tym razem nie jest to takie pewne ze względu na krytykę polityki migracyjnej kanclerz Angeli Merkel.

Warto pamiętać, że antyimigrancka i antymuzułmańska AfD, przejęła część zniechęconego polityką A. Merkel elektoratu chadecji.

Niemniej jednak według ostatnich notowań coraz więcej osób już podejmuje decyzję, a liczba niezdecydowanych lawinowo spada.

Mimo sporej liczby niezdecydowanych należy spodziewać się wysokiej frekwencji w tych wyborach. Najprawdopodobniej będzie ona wyższa niż cztery lata temu (71,5%). Między innymi dlatego, że dzięki swej retoryce AfD zdołała pozyskać część wyborców którzy wcześniej nie brali udziału w głosowaniu, gdyż nie chcieli popierać partii mainstreamowych, bądź uważali, że wybory nie przyniosą znaczącej zmiany.

REKLAMA

Jednak nie należy się spodziewać, że wyniki wyborów będą odbiegały od tego co widzimy w sondażach.

Jakie są przyczyny sukcesu kanclerz Angeli Merkel?

Chodzi o pewność, bezpieczeństwo. Kanclerz Niemiec Angela Merkel mówi do wyborców: ”Znacie mnie”. W haśle kampanii CDU/CSU mamy motto ”Dla Niemiec, w których dobrze i chętnie żyjemy”. Chadecja zapowiada zmiany na lepsze, ale poprzez kontynuację dotychczasowej polityki; tak chce zmniejszyć bezrobocie oraz kontynuować politykę zrównoważonego budżetu.

Największe wyzwanie dla kanclerz to będzie zapewne polityka migracyjna. Pewnie też polityka wobec UE, reformy. 

Zdecydowanie ważna będzie kwestia migracji. W 2015 roku wśród rzeszy uchodźców, którzy napłynęli do Europy wielu pochodziło z Syrii, teraz mamy do czynienia przede wszystkim z napływem imigrantów ekonomicznych. Temat ten był bardzo ważnym punktem kampanii wyborczej. Na przykład CDU i CSU w swym programie proponują zawieranie porozumień z krajami tranzytowymi (na zwór umowy z Turcją), domagają się uszczelnienia zewnętrznych granic UE i nakłaniania do opuszczenia kraju osób, które nie dostały azylu. Planują także szeroką pomoc dla Afryki. SPD chce utrzymać dotychczasowe prawo azylowe, choć też proponuje uszczelnienie granic. Głośniej niż CDU mówi o pomocy dla Afryki. Propaguje ideę tzw. planu Marshalla dla Afryki.

REKLAMA

W odniesieniu do przyszłości Unii Europejskiej SPD mocno stawia na metodę wspólnotową, domaga się wzmocnienie kompetencji instytucji takich jak Parlament Europejski i Komisja Europejska, a z drugiej strony socjaldemokraci widzą budowanie przyszłości Europy we współpracy z Francją (postulat ten jest również widoczny w programie wyborczym CDU/CSU). Jednym z pomysłów zapisanych w programie SPD jest utworzenie specjalnego rządu gospodarczego dla strefy euro.

W kampanii ważne miejsce zajmuje wątek związany z aferą dieslowską. Z jednej strony mamy wysokie standardy ekologiczne w Niemczech, z drugiej strony liderzy czołowych partii obawiają się, utraty pozycji przez niemiecki przemysł motoryzacyjny, w którym zatrudnionych jest ponad 800 tysięcy osób.

Pojawia się też kwestia bezpieczeństwa – partie postulują zwiększenie etatów w policji. Chadecja rozpatruje też kwestie dostępu do danych w konkrecie walki z terroryzmem. Inne tematy kampanii to cyberataki, aktywności Bundeswehry w kraju, nakłady na obronność, ekologia. Nie można też zapomnieć o kwestiach socjalnych i różnorodnych pomysłach wspierających rodziny z dziećmi (ulgi podatkowe, zwiększenie zasiłku na dziecko).

***

Z drem Piotrem Kubiakiem z Instytutu Zachodniego rozmawiała Agnieszka Kamińska, portal PolskieRadio.pl

 

 

 

 

REKLAMA

 

 

 

 

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej