Afera Amber Gold. Kto pociągał za sznurki? "To nie politycy"
- Jesteśmy dalecy od finalnego raportu, który pokazałby opinii publicznej, gdzie podziały się środki z Amber Gold oraz kto stał za Marcinem P. – powiedział portalowi PolskieRadio.pl Witold Zembaczyński z Nowoczesnej. Członkowie komisji są jednak coraz bardziej przekonani o tym, że to nie politycy pociągali za sznurki w tej aferze. Do kogo w takim razie prowadzą tropy?
2017-09-26, 19:39
Na wtorek komisja zaplanowała przesłuchanie dwóch osób – Krzysztofa Kuśmierczyka byłego dyrektora biura bezpieczeństwa Amber Gold oraz Piotra Pisarka, byłego dyrektora departamentu technicznego spółki. Zeznania obu świadków zostały pozytywnie ocenione przez członków komisji wyjaśniających sprawę i niewątpliwie przybliżyły ich do prawdy na temat afery.
Kuśmierczyk poinformował komisję między innymi o tym, że zarząd spółki miał dostęp do sejfu w starej centrali spółki. Świadek zeznał również, że w placówkach Amber Gold nie było złota oraz, że małżeństwo P. próbowało ukryć je u pana Jacka (ojca Jacka – przyp. red.). Przyznał, że informację o tym fakcie przekazał w 2012 roku prokuraturze. Przewodnicząca komisji Małgorzata Wassermann zauważyła, że osoba ta nie została jednak utrwalona przez organ procesowy w protokole.
- Przesłuchanie (Kuśmierczyka – przyp. red.) stawia nowe światło na całą sprawę pod względem tego, w jaki sposób Marcin P. prowadził spółkę oraz jaką rolę odgrywała w niej Katarzyna P. – uważa Witold Zembaczyński. Zdaniem posła Nowoczesnej świadek dostarczył komisji również pewnych nowych informacji. - Interesowało nas to, jak dużymi ilościami złota obracał w sytuacji, gdy dostał polecenie od zarządu, aby zbyć je banku. Tu pojawia się pierwsza rozbieżność. Cały czas operowaliśmy wagą 15 kg, natomiast świadek mówi, że mogło być go nawet 30 kg – tłumaczy rozmówca portalu PolskieRadio.pl.
Zdaniem Joanny Kopcińskiej z Prawa i Sprawiedliwości przesłuchanie Kuśmierczyka jest kolejnym, które dowodzi tego, jak fatalnie działy w sprawie służby specjalne, zwłaszcza Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. - Na pewnym etapie był proszony o ukrycie złota. Dlaczego wtedy, gdy świadek wskazywał, że jedną z propozycji ukrycia złota był ojciec Jacek, nie przeszukano klasztoru w którym przebywał? Dziś pan Jacek jest osobą cywilną i na przesłuchanie go jest już za późno – tłumaczy posłanka PiS. W ocenie Kopcińskiej sytuacja ta pokazuje, że służby poszukiwały złota z Amber Gold w sposób niefrasobliwy. Posłanka PiS przypomina, że już wcześniej komisja ustaliła to, że Marcin P. wiedział o tym, że znajduje się w kręgu zainteresowań służb specjalnych. Wciąż nie wiadomo, skąd twórca Amber Gold posiadał wiedzę na ten temat.
REKLAMA
„Małżeństwo P. to byli mistrzowie manipulacji”
Ciekawej wiedzy na temat działalności Amber Gold dostarczył członkom komisji również Piotr Pisarek. Świadek zeznał m.in. że pracownicy firmy mieli świadomość tego, że są podsłuchiwani przez służby oraz, że wybuchła wśród nich panika po tym, jak upadłość ogłosiła spółka OLT Express, mimo to uwierzyli oni małżeństwu P. które zapewniało, że Amber Gold jest wypłacalne.
- Nie rozumiem tego, w jaki sposób można być takim przekonywującym, nawet biorąc udział w wywiadach w gazetach, do dzisiaj tego nie rozumiem – tłumaczył Pisarek. Na pytanie, o to czy strategia małżeństwa P. wynikła z bezkarności czy bezczelności świadek odpowiedział następująco. - Jeśli miałbym powiedzieć, że bezczelność, to znaczy, że ktoś był mistrzem manipulacji i takim kłamcą. W życiu takich ludzi nie spotkałem, bo przy mnie Katarzyna P. płakała szczerymi łzami i nie potrafię tego sobie w jakiś sposób wytłumaczyć – wyjaśniał.
Choć wtorkowe przesłuchania zostały pozytywnie ocenione przez członków komisji, to wśród nich nie brakowało opinii o tym, że w sprawie wciąż występuje wiele znaków zapytania. – Wiemy, że w tej sprawie za sznurki nie pociągali politycy. Nie wiadomo jednak, kto stał za Marcinem P. – mówił nam Zembaczyński. W jego ocenie pod uwagę brane są dwie możliwości – przedstawiciele środowisk przestępczych lub służb specjalnych.
Na rolę służb specjalnych zwracają uwagę również inni członkowie komisji. W nieoficjalnych rozmowach przyznają, że mogły one rozciągnąć nad Amber Gold parasol ochronny. Dlaczego? – Niewykluczone, że w Amber Gold zostały ulokowane środki pochodzące z budżetu polskich służb. Ktoś zarobił na tej lokacie, po czym zwrócił do budżetu pobraną sumę, a zysk zostawił sobie – mówi nam jedna z osób zasiadających w komisji. Czy to właściwy trop? To pokażą kolejne przesłuchania.
REKLAMA
- Michał Fabisiak, PolskieRadio.pl
REKLAMA