Dożywocie za zabójstwo współwłaściciela Jagiellonii Białystok
Na dożywocie skazał w czwartek Sąd Okręgowy w Białymstoku mężczyznę oskarżonego o zabójstwo Jarosława Rudnickiego, jednego z akcjonariuszy Jagiellonii Białystok, w przeszłości m.in. wiceprezesa tego klubu. Wyrok nie jest prawomocny.
2017-10-12, 17:41
56-letni Jarosław Rudnicki pod koniec lutego zmarł w wyniku obrażeń, których doznał kilka dni wcześniej. Znaleziono go wtedy w ciężkim stanie na przystanku autobusowym w Dobrzyniewie Dużym k. Białegostoku.
Szybko wykluczono potrącenie przez samochód i zatrzymano 37-letniego mężczyznę podejrzewanego o brutalne pobicie. Najpierw postawiono mu zarzut spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Po śmierci pobitego zarzut zmieniono na zabójstwo.
Według ustaleń śledztwa, całe zdarzenie miało miejsce po spożyciu alkoholu. Doszło do wymiany zdań, Rudnicki został najpierw uderzony dłonią w twarz, a gdy upadł, otrzymał ciosy pięścią i był kopany. Wskutek odniesionych w ten sposób licznych obrażeń (m.in. miał złamania kości twarzy i masywny obrzęk mózgu) zmarł w szpitalu.
Przestępcza historia
Oskarżony, który wcześniej był już karany m.in. za zabójstwo (kara 12 lat więzienia) i gwałt (4 lata), przyznał się jedynie do pobicia. Sąd uznał, iż doszło do zabójstwa z tzw. zamiarem ewentualnym, czyli że sprawca - brutalnie bijąc Jarosława Rudnickiego - przewidywał możliwość pozbawienia go życia i godził się na to.
Sąd przyznał w uzasadnieniu, iż skazany nie zasłużył na ponowną szansę na "poprawę swojego zachowania i powrót w przyszłości do normalnego funkcjonowania w społeczeństwie". - Kara dożywotniego więzienia była jedyną, którą należało orzec, mając na uwadze okoliczności zdarzenia, dotychczasowy sposób funkcjonowania sprawcy zbrodni, w tym charakter popełnianych przez niego wcześniej przestępstw - mówił sędzia Sławomir Cilulko.
Dodał, że inne rozstrzygnięcie kłóciłoby się z dyrektywami wymiaru kary. - Nie tylko dotyczącymi społecznego jej oddziaływania, ale przede wszystkim sprawiedliwościową, rozumianą w ten sposób, że każdy powinien być ukarany adekwatnie do wagi szkodliwości czynu, którego się dopuścił i stopnia zawinienia - mówił.
Tło osobiste
Sąd przyjął, że sprawa miała tło osobiste, związana była ze znajomością z tą samą kobietą. - Nie mamy tutaj do czynienia z zupełnym brakiem jakiejkolwiek motywacji sprawcy. A za taką można przyjmować chęć eliminacji przeciwnika, który stawał na drodze do szczęścia w związku - powiedział sędzia Cilulko.
Sąd zaznaczył, że nie było okoliczności łagodzących. Np. uznał, iż co prawda sprawca przeprosił bliskich zmarłego, ale "nie było połączone z adekwatnym do skutku przeżyciem emocjonalnym, związanym ze skruchą, żalem z tego powodu, co się własnym zachowaniem uczyniło".
- W ocenie sądu, w psychice sprawcy nie funkcjonuje tak naprawdę głęboki żal z powodu tego, co zrobił - dodał sędzia Cilulko, przywołując też opinie biegłych psychologów i psychiatrów, mówiące o nieprawidłowej osobowości skazanego. - Zna on wprawdzie i rozumie obowiązujące normy i zasady współżycia społecznego, ale ich naruszenie nie wyzwala w nim adekwatnego poczucia winy - powiedział.
Sędzia Cilulko dodał, że przy takiej osobowości sprawcy, w połączeniu z okolicznościami wydarzenia, były podstawy do orzeczenia dożywocia.
Mówił też, że nie chodzi o aspekt odstraszający kary. - Chodzi o afirmację pewnych wartości. Wzbudzenie, poprzez odpowiednią politykę karną, przekonania w społeczeństwie, że określone dobro prawne jest należycie chronione, a za jego naruszenie grozi adekwatna, odpowiednio surowa kara - mówił sędzia.
pr
REKLAMA