Rada UE przyjęła stanowisko ws. pracowników delegowanych przy sprzeciwie Polski

Polska, która ma jedną z największych flot transportowych w Unii, nie chciała, by zaostrzone wymogi dotyczące pracowników delegowanych odnosiły się bezpośrednio do transportu. Jednak w przyjętym kompromisie nie ma jednoznacznych zapisów wyłączających transport międzynarodowy z dyrektywy o delegowaniu pracowników.

2017-10-24, 13:13

Rada UE przyjęła stanowisko ws. pracowników delegowanych przy sprzeciwie Polski

Posłuchaj

Decyzja w sprawie pracowników delegowanych. Relacja Beaty Płomeckiej (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Większość unijnych krajów, przy sprzeciwie między innymi Polski i Węgier, przyjęła wspólne stanowisko w sprawie pracowników delegowanych.

Chodzi o zmiany w przepisach i zaostrzenie zasad wysyłania osób do pracy za granicę, na przykład przez polskie firmy budowlane do Francji, czy Belgii. Decyzję podjęli ministrowie pracy z 28 krajów na spotkaniu w Luksemburgu.

Oprócz Polski i Węgier, uzgodnień nie poparły także Litwa i Łotwa. Natomiast Chorwacja, Irlandia i Wielka Brytania wstrzymały się od głosu.

REKLAMA

Po prawie 12-godzinnych obradach minister rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbieta Rafalska tłumaczyła, że ostateczna wersja porozumienia nie odpowiadała oczekiwaniom Polski. - Negocjacje były trudne - przyznała. Podkreśliła, że dla Polski punktem wyjścia dla przyjęcia i zaakceptowania kompromisu były zmiany, które dotyczyły transportu międzynarodowego. - W tym przypadku niestety nie udało się osiągnąć postępu - powiedziała Elżbieta Rafalska.

Polska, która ma jedną z największych flot transportowych w Unii, nie chciała, by zaostrzone wymogi dotyczące pracowników delegowanych odnosiły się bezpośrednio do transportu. Jednak w przyjętym kompromisie nie ma jednoznacznych zapisów wyłączających transport międzynarodowy z dyrektywy o delegowaniu pracowników.

Ponadto, wbrew stanowisku Polski ustalono na 12 miesięcy okres wysyłania osób do pracy za granicę, z możliwością przedłużenia o pół roku. Takie rozwiązania są po myśli Francji. Polska początkowo nie chciała się zgodzić na żadne restrykcje, później dopuściła możliwość wprowadzenia 2-letnich ograniczeń. Minister Elżbieta Rafalska powiedziała, że korzystne są natomiast zapisy dotyczące wejścia w życie uzgodnionych zmian. Zaakceptowano 4-letni okres przejściowy. - Jest to stosunkowo długi okres, który da czas przedsiębiorcom na to, by mogli zapoznać się z nowymi przepisami i stosować te nowe rozwiązania - zaznaczyła Elżbieta Rafalska.

Minister pracy przyznała, że jest zawiedziona, że w tej sprawie nie udało się utrzymać jedności Grupy Wyszehradzkiej. Czechy i Słowacja poparły bowiem kompromis uzgodniony przez większość unijnych krajów. - Takie sytuacje już mnie bardzo nie zaskakują. Biorę to pod uwagę, że problem delegowania pracowników w największym stopniu dotyczy nas i polskich firm transportowych - mówiła Elżbieta Rafalska.

REKLAMA

Z prawie dwóch milionów delegowanych rocznie pracowników, Polska wysyła do pracy za granicę około pół miliona osób. Minister pracy podkreślała natomiast, że bój nie dotyczył tylko polskich przedsiębiorców, że chodzi o swobodę świadczenia usług i konkurencyjności wszystkich transportowych, europejskich firm.

Uzgodnione stanowisko unijnych krajów nie kończy prac nad zmianami w dyrektywie o delegowaniu pracowników. Teraz swoje stanowisko musi jeszcze przyjąć Parlament Europejski. Ostateczny kształt przepisów zależeć będzie do wyniku negocjacji przedstawicieli unijnych rządów i europosłów.

Trudne negocjacje

Zgodnie z przyjętym stanowiskiem, państwa członkowskie będą miały trzy lata na wdrożenie nowych przepisów od momentu, gdy zaczną obowiązywać, a firmy będą mieć 4 lata na dostosowanie się do  nich. Okres delegowania ustalono na 12 miesięcy, przy czym będzie można wystąpić w określonych przypadkach o dodatkowe 6 miesięcy.

Rafalska odkreśliła, że dla Polski punktem wyjścia dla przyjęcia i zaakceptowania kompromisu były zmiany, które dotyczyły transportu międzynarodowego, łącznie z kabotażem. W tym przypadku - jak powiedziała - niestety nie udało się osiągnąć postępu. Rada UE zdecydowała, że techniczne szczegóły dot. transportu drogowego znajdą się w kolejnych dyrektywach.

REKLAMA

Minister dodała, że usunięto też zapis dot. przewidywanego okresu delegowania. - Pierwotna propozycja Komisji Europejskiej zakładała, że o ile przed rozpoczęciem delegowania było wiadomo, że ono ma trwać nie dłużej niż 18 miesięcy od pierwszego dnia delegowania, stosować się miało do takiego pracownika w całości prawo pracy państwa przyjmującego.

Usunięcie słowa ”przewidywane” oznacza, że w każdej sytuacji przepisy prawa pracy przyjmującego znajdą zastosowanie dopiero po upływie 18 miesięcy - powiedziała.
Polska minister wyraziła żal, że nie udało się przeforsować zapisu, które umożliwiał niewliczanie tzw. krótkich delegowań do okresu delegowania. Wskazała też na rozwiązania pozytywne. - Z punktu widzenia Polski to, co jest korzystne w przyjętej i poprawionej jednak dyrektywie (...), to wprowadzenie przepisu dot. 4-letniego okresu przejściowego. Jest to stosunkowo długi okres, który da czas przedsiębiorcom na to, by mogli zapoznać się z nowymi przepisami i stosować te nowe rozwiązanie - powiedziała Rafalska dziennikarzom.

Dodała, że utrzymano też zasadę, zgodnie z którą koszty zakwaterowania, wyżywienia i transportu wypłacane są zgodnie z przepisami państwa wysyłającego. - Były też propozycje, żeby było to zgodnie z kosztami państwa przyjmującego, więc uważamy, że to dla naszych firm jest korzystne rozwiązanie - powiedziała.

Zaznaczyła, że dla Polski korzystne jest też usuniecie przepisów dot. podwykonawstwa oraz wprowadzenie przepisu dot. złagodzenia odpowiedzialności pracodawcy w przypadku, gdy zastosował się do błędnej, niekompletnej informacji dot. wynagrodzenia lub innych elementów zatrudnienia, które został opublikowane na jednej stronie internetowej danego kraju.

REKLAMA

Minister Rafalska była pytana podczas konferencji prasowej, czy kraje, które były po drugiej stronie barykady, jak np. Francja zdecydowały się podczas negocjacji na jakieś ustępstwa.

- Nie widziałam zbyt wielkiej woli ustępstw ze strony Francji. Oczywiście w przypadku długoterminowego delegowania Francja proponowała 12 miesięcy – skończyło się na okresie dłuższym, bo 18 miesięcy. Wysuwano tutaj argument, że przeciętne delegowanie odnosi się do 4-miesiecznego okresu - powiedziała. Dodała, że udało się też uzyskać dla dyrektywy 4-letni okres przejściowy.

Zaznaczyła, że kluczową sprawą była kwestia transportu w odniesieniu do dyrektywy. - Tego kompromisu w zakresie transportu w żadnym zakresie nie osiągnięto. Myślę, że tam była ta postawa nieustępliwości, a pozostawiono duży obszar do negocjacji w pozostałych dziedzinach - powiedziała.

Kluczową kwestią poniedziałkowego posiedzenia Rady Ministrów UE było znalezienie kompromisu ws. dyrektywy, której nie aprobowały niektóre kraje, m.in. Polska. Spodziewano się, że zostanie przyjęte tzw. podejście ogólne, co oznaczałoby, że Rada UE miałaby mandat do negocjacji z Parlamentem Europejskim i Komisją Europejską w sprawie nowych przepisów.

REKLAMA

Kością niezgody była kwestia ograniczenia okresu delegowania pracowników. Według propozycji Brukseli po okresie delegowania pracownik musiałby zostać objęty wszystkimi przepisami dotyczącymi praw socjalnych państwa przyjmującego.

Obecne przepisy wymagają, by pracownik delegowany otrzymywał przynajmniej pensję minimalną kraju przyjmującego, ale wszystkie składki socjalne odprowadzał w państwie, które go wysyła. Propozycja zmiany przepisów w tej sprawie przewiduje wypłatę takiego samego wynagrodzenia jak w przypadku pracownika lokalnego. Propozycję tę przedstawiła KE w marcu 2016 roku. Jest ona niekorzystna z punktu widzenia gospodarczych interesów Polski, która deleguje najwięcej pracowników do innych państw unijnych.

PAP/IAR/agkm

 

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej