Światowe samo-ogłupianie

Dlaczego ludzie tak bardzo chcą być oszukiwani? - pyta Grzegorz Eberhardt

2009-01-31, 08:59

Światowe samo-ogłupianie

Tak jak mój znajomy, M., tak i świat zatracił poczucie proporcji, poczucie smaku!

M. znałem – jak to się mówi – „od lat”. W każdym razie jeszcze z lat 80., lat stanu wojennego i udziału w działaniach podziemnych. Był przyjacielem przyjaciół, ludzi, z którymi ściśle współpracowałem w konspirze. M., jak się można było domyśleć, także gdzieś tam, coś tam knuł. Nie pytaliśmy o szczegóły, on nas też. Wystarczyło – głównie z intuicji wypływające (co zresztą okazało się słuszne, jak widać po bardzo ubogiej zawartości naszych teczek w IPN) – wzajemne zaufanie do siebie. Po roku 1989 nasze kontakty trwały dalej. Od lat w tradycję przeszły wspólne sylwestry, wyprawy turystyczne, imieniny wspólnych przyjaciół itd. itp. M. za „demokracji” ostro zaczął awansować. Nie dziwiło to, był fachowcem w swej dziedzinie, ogromnym też wykazywał się dorobkiem naukowym, nie był związany z PZPR. Więc i kto miał awansować jak nie on?! Pod koniec XX wieku piastował już bardzo wysokie stanowisko! Nie przeszkadzało mu to podtrzymywać kontaktu z nami. Niewątpliwie czuł się pomiędzy nami po dawnemu, a choćby dlatego, że nikt z nas nie zabiegał o protekcję, wsparcie.

M. uważaliśmy, jak wspomniałem, za mądrego, inteligentnego osobnika. Nikt też z nas nie wątpił, iż należy on do kręgu osobników potrafiących samodzielnie myśleć. Osobników nielękających się wypowiadać swe osobiste opinie niezależnie od miejsca występowania, a więc mających w sobie rzadką u osób działających w polityce, pogardę dla układności, koniunkturalności.

Jakimże więc ogromnym szokiem dla mnie były słowa jakie wypowiedział któregoś wieczoru na jednym z naszych spotkań towarzyskich. Rozmawialiśmy o Generale Pinochecie. Ktoś bronił tego chilijczyka, ktoś atakował. M. długo nie włączał się w rozmowę, a gdy to uczynił powiedział krótko, tonem człowieka absolutnie pewnego tego co mówi:
- O kim wy mówicie...? Przecież ten facet wyrżnął kilkaset tysięcy ludzi!
Informacja zakończyła dyskusję, usłyszana liczba dalszą rozmowę uczyniła niemożliwą. No, bo i co można powiedzieć w obronie takiego rzeźnika...?! Jak widać, M. cieszył się u nas autorytetem.

Na szczęście nie do końca, jak np. w przypadku niżej podpisanego. Owe „kilkaset tysięcy” było dla mnie zdecydowanie o wiele za wiele jak na – w sumie – niewielki kraj; a tak zapamiętałem Chile z mapy Ameryki. Postanowiłem sprawdzić. I nie trzeba mi było specjalnie długich studiów, by się przekonać, iż M., delikatnie mówiąc, nie powiedział prawdy. Na najbliższym spotkaniu towarzyskim powróciłem do postaci Pinocheta i podałem prawdziwą liczbę ofiar śmiertelnych zaistniałych w czasach jego rządów. Reakcją M. był protest:
- Co ty mówisz?! Zamordował, co najmniej, kilkadziesiąt tysięcy ludzi!
I choć, jak widać, swym „śledztwem” uratowałem życie iluś set tysięcy chilijczyków, nie ucieszyła mnie ta redukcja ofiar dokonana przez M. Powiedziałem mu wprost:
- Kłamiesz!
I wyszedłem z pokoju.
Dziś myślę, że on nie kłamał. Z nim było (jest) gorzej. On chciał być okłamany, chciał być oszukiwany!
...

[----- Podzial strony -----]

Psychiatrzy mówią: efekt Festingera. Termin ten sformułował, w drugiej połowie minionego wieku, Leon Festinger. Ten amerykański naukowiec przyczynił się do znacznego rozwoju badań psychologii społecznej, a światową sławę zyskał tworząc teorię dysonansu poznawczego i teorii porównań społecznych.
Efekt sformułowany przez Festingera, występuje wszędzie tam gdzie ma się do czynienia z manipulacją, propagandą, perswazją, z przekonywaniem siebie i innych co do słuszności podjętych decyzji. Innymi słowy – wszystko jest się zdolnym uczynić by przekonać, że robi się dobrze, słusznie. Naginając fakty, nad-interpretując je, czy, wreszcie! kłamiąc. I robi się to tak skutecznie, że w to zakłamane zaczyna się – naprawdę - wierzyć. A wszystko ma służyć uzasadnieniu własnej wygody. Np. w drodze awansu, kariery.
Festinger, moim zdaniem, jednego tylko nie zauważył: jego efekt dotyczy jednostek słabych. Takich jak M.
...
Jakie są powody takiego samo-ogłupienia świata, a więc i poszczególnych ludzi, w tym i mojego znajomego, owego M....?
Po pierwsze, trzeba jednak wykazywać się brakiem zdolności osobistego myślenia. I w tym M. długo nas zwodził (p. powyższe, wstępne uwagi). Dziś bez obawy o przesadę zaliczę go do tej części ludzkości, którą nazywam czytelnikami jednej gazety. To ci, którzy nie kupią już innego tytułu nie z lenistwa czy oszczędności, a z obawy, iż mogliby znaleźć w nim teksty podważające wiarygodność artykułów znajdywanych w „swojej” gazecie. Np. w „Gazecie Wyborczej”, czy w „Naszym Dzienniku”. Tytuł gazety akurat w tym rozważaniu nie jest ważny. Ważny jest strach wobec innego zdania, innej opinii!
Osobnicy(-czki) ci (-te) stanowią doskonałe tworzywo dla rządzących ich duszami (czytaj – etatami też). Najkrócej mówiąc – stają się motłochem! Na poziomie wyborcy, ale i na poziomie członka rządu! W ostatecznym rozrachunku stają się ofiarą, zatracają resztki swej inteligencji, talentu.
Wracając do Pinocheta i mojego „śledztwa” w jego sprawie... Działania niewątpliwie sprowokowanego przez M., któremu, w tym miejscu, wyrażam słowa wdzięczności za ową prowokację!
...

„Służby specjalne” - mocno lewacka książka Rogera Faligota i Remi Kauffera (np. największym symbolem zła w tej pracy jest Hitler, Stalin jest jedynie przywódcą pewnego państwa posiadającego bardzo sprawne służby specjalne) - nie lubianemu przez siebie reżimowi Pinocheta wyliczają liczbę ofiar śmiertelnych na... trzy i pół tysiąca! A przy okazji, niewątpliwie niechcący, opisując walkę z komunistami prowadzoną przez Pinocheta, informują, iż założona w sierpniu 1977 roku nowa jednostka wywiadowcza, za główny obiekt zainteresowania stawiała penetrację „siły specjalnej” komunistów, utworzonej „z bojowników, którzy potajemnie wrócili do Chile po przeszkoleniu wojskowym na Kubie.” Nie było ich mało, jeśli francuscy historycy mówią w następnym zdaniu, iż padli oni ofiarą zdrady „kubańskiego agenta, w wyniku, której ponad stu bojowników zostanie zabitych”.

REKLAMA

W pracy Christophera Andrew’a i Wasilija Mitrochina „Archiwum Mitrochina II. KGB i Świat”, książce o wiele obiektywniejszej aniżeli przed chwilą wspomniana, zostaje podana podobna liczba ofiar: „Oficjalne komisje powołane przez rządy cywilne Chile po zakończeniu dyktatury wojskowych w 1990 roku udokumentowały łącznie 3197 pozasądowych egzekucji, przypadków śmierci na torturach i „zniknięć” w epoce Pinocheta.”

Oczywiście, można znaleźć teksty, które jeszcze inaczej wyliczają ilość ofiar. Wszystkie jednak krążą wokół trzech tysięcy. To bardzo dużo wobec tego, że nie powinno być ani jednej ofiary! Ale na pewno trzy tysiące to mniej aniżeli kilkaset, czy kilkadziesiąt tysięcy. Najkrócej mówiąc – nie życzę sobie spotykać się towarzysko z osobnikami, którym ganc-e-gall jest czy zabitych liczy się w setki tysięcy czy w kilka tysięcy!
...

Niestety, nie mogę swego b. znajomego uważać za ofiarę jakichś specjalnych działań dezinformacyjnych. Ale, że takie działania od dziesiątek lat miały miejsce jest pewne. I że ogłupiły miliony ludzi, też jest pewne. Ponieważ M. nie jest mądrym inaczej, poniższe refleksje nie jego będą dotyczyć, ale niewątpliwie warte są odnotowania, jeśli chcemy zastanowić się nad kwestią: dlaczego tak łatwo ludzkość dawała się, ogłupiać? I dalej daje!

W przywoływanym już „Archiwum Mitrochina II” znajduje się wątek mówiący o wieloletnich działaniach dezinformacyjnych prowadzonych przez ZSRR. Ze skutkiem, jeśli autorzy omawiając wyniki ankiety przeprowadzonej w Meksyku, w połowie lat 80., stwierdzają, iż ujawniła ona: „że dwa najbardziej „odrażające kraje” według meksykańskich uczonych to Stany Zjednoczone i Chile Pinocheta. Chociaż ZSRR zajął trzecie miejsce, 72 procent badanych twierdzi, iż doniesienia o „represjach” w Związku Radzieckim są przesadzone. Bez wątpienia najbardziej podziwianym krajem była Kuba Castro. Oszacowanie, w jakim stopniu dezinformacje Służby A przyczyniły się do latynoamerykańskiej nieufności wobec jankeskiego imperializmu, jest niemal niemożliwe. Można jednak zidentyfikować pewne przejawy antyamerykańskiego oburzenia, które na pewno miały radzieckie pochodzenie. Między nimi znajdowało się pozyskiwanie „dziecięcych części zamiennych”: głoszono, że bogaci Amerykanie kupują i mordują latynoskie dzieci, aby je wykorzystać jako źródła organów do transplantacji. Opowieść podjęła radziecka organizacja fasadowa Międzynarodowe Stowarzyszenie Demokratycznych Prawników (International Association of Democratic Lawyers, IADL); szeroko rozpisywała się na ten temat prasa w 50 krajach. Na kłamstwo dały się nabrać grupy tak odległe od KGB jak Świadkowie Jehowy”.
Rozdział ten kończy informacja: „Rząd wojskowy Pinocheta był częściej potępiany przez zachodnie media niż inne reżimy cechujące się nawet gorszymi wykroczeniami przeciwko prawom człowieka. Działania dezinformacyjne KGB prawdopodobnie miały w tym swój udział. Gdy trwała operacja TUKAN, Pol Pot i Czerwoni Khmerzy szerzyli terror w Kambodży – wówczas w ciągu trzech lat zginęło 1,5 miliona z 7,5 milionowej ludności kraju. Jeszcze w 1976 roku „New York Times” opublikował 66 artykułów o łamaniu praw człowieka w Chile w porównaniu z zaledwie czterema o Kambodży”

Pinochet rządził 17 lat, więc rzec można: jakże on mało był wydajny w porównaniu z komunistą, Pol Potem! Ba, są historycy upierający się jakoby chilijczyk starał się wszystko zrobić dla maksymalnego zmniejszenia liczby ofiar. Oni też twierdzą, iż w podawanej liczbie trzech tysięcy, znajdują się ludzie Pinocheta, funkcjonariusze jego wojska, policji, służb. Np. jego pięciu ochroniarzy zabitych 7 września 1986 podczas zamachu.
Jeszcze inni piewcy dyktatora przywołują, oprócz owych „trzech tysięcy” ofiar, informację np. o tym, iż za rządów Pinocheta średnia długość życia wzrosła z 62 do 72 lat, a śmiertelność niemowlaków zmniejszyła się pięciokrotnie. Liczba ludzi żyjących w nędzy spadła z 21 proc. w 1970 roku, do 11 w 1990.

Ktoś powie, iż ZSRR już nie ma od wielu lat. Faktycznie, nie znajdzie się takiego kraju na mapie, ale dlaczego - w takim razie - negatywna w większości opinia osoby Pinocheta nie zmniejszyła się ani ani! I taki M. mógł powiedzieć, co powiedział...?!

Dlaczego, pomimo nieistnienia ZSRR, dalej nieważne są liczby, cyfry, fakty? A w przypadku Chile dalej ważne są autorytety typu Pablo Neruda, popularyzowanego przez największe media świata, a nie Pinochet np.! Niemożliwe jest, aby decydenci owych mediów nie znali słów Fidela Castro, który na sugestię, aby tamten zamieszkał na Kubie, odpowiedział: „Neruda jest zbyt luksusową prostytutką dla kraju tak biednego jak nasz...”
...

[----- Podzial strony -----]


U nas, w Polsce, jednym ze specjalistów od Pinocheta okazał się Leszek Kołakowski. Charakterystyczne dla postawy naszych kręgów opiniotwórczych jest jego wystąpienie przed kilku laty na Kongresie Kultury Chrześcijańskiej odbywającym się na KUL. Filozof omawiając zjawisko „obskurantyzmu katolickiego” przywołał niedawną - wówczas - inicjatywę pewnej „grupy polityków chrześcijańskich”, mającą być wyrazem czci Generałowi Pinochetowi: „Czy należy sądzić, że w masowym mordowaniu przeciwników politycznych, masowym stosowaniu tortur najokropniejszych, w bezprawiu całkowitym i zniesieniu swobód obywatelskich nie ma nic złego? A to właśnie dyktatura Pinocheta robiła w większym znacznie stopniu niż władza komunistyczna w Polsce”.

Poruszony tak postawioną kwestią napisałem artykuł. Przywołując prawdziwą liczbę ofiar dyktatury wspominałem kilkadziesiąt tysięcy śmiertelnych ofiar (niektórzy badacze twierdzą, iż było ich więcej) polskiej „władzy komunistycznej” w latach 1944-1956, a więc okresie krótszym aniżeli 17 lat władzy Generała. Kołakowski wspomina o torturach reżimu Pinocheta, więc powinien wspomnieć w tym miejscu (jeśli już porównuje Chile z PRL!) relacje z katowni ubeckiej choćby tylko Kazimierza Moczarskiego, w tym jego wyliczenie kilkudziesięciu sposobów tortur stosowanych przez organa komunistyczne.

Nie wątpiłem, iż filozof, człowiek światły, oczytany musi znać książkę Władimira Bukowskiego „Moskiewski proces”, i np. takie słowa tam zapisane: „Posiadam w swoim archiwum 20 dokumentów sowieckich, z których wynika, że Moskwa wysyłała (już za czasów istnienia rządów Pinocheta!) wyszkolonych w ZSRR dywersantów z szeregów komunistów i socjalistów chilijskich (...) Wysyłano ich do Chile uzbrojonych i wyposażonych w broń i materiały wybuchowe”. Tak więc oczywistym nam powinno być, iż wśród oficjalnie wymienianych ofiar tych 17 lat znajdowali się groźni (z bronią), fachowo wyszkoleni terroryści. Jakiż kraj tolerowałby takich przybyszy...?! Przypominałem, iż i sam Pinochet nigdy nie twierdził, jakoby ma czyste sumienie. I, co uważam za bardzo ważne, a starannie jest na ogół przemilczywane, przypomniałem, iż Generał przystąpił do działania zobligowany do niego uchwałą Parlamentu, a także wyrokiem Sądu Najwyższego! Pisałem: „Komunistyczni mordercy, w Polsce i w innych krajach, takiego alibi prawnego nie posiadali!”.

A wspominam o swym tekście, ponieważ po zamieszczeniu go na stronach „Tygodnika Solidarność”, jeden egzemplarz pisma wysłałem na angielski adres Kołakowskiego. Adresat do dnia dzisiejszego nie odpowiedział.

REKLAMA

...

[----- Podzial strony -----]

 

Przywoływany już nieraz Władimir Bukowski jest bardzo ważnym świadkiem epoki. To on np. wspomina w swym „Moskiewskim procesie” istnienie generała sowieckiego Olega Kaługina, który „Jak sam się przyznał, zorganizował w Londynie w roku 1978 zabójstwo bułgarskiego emigranta politycznego Gieorgija Markowa – głośne zabójstwo za pomocą zatrutego parasola. W kwietniu 1993 roku Kaługin opisał to nawet w popularniej angielskiej gazecie «Mail on Sunday», w artykule pod efektownym tytułem «Zorganizowałem egzekucję Markowa» (...) Teraz często wyjeżdża za granicę, promuje swoją książkę, udziela wywiadów prasie, i nikomu nawet do głowy nie przyjdzie, żeby go aresztować lub przesłuchać, chociaż sprawa zabójstwa Markowa nie została zamknięta”.

W tym samym, mniej więcej, czasie Anglicy aresztują Pinocheta przebywającego akurat u nich na leczeniu! Oskarżony zostaje o zbrodnie przeciwko ludzkości. Przeciwko temu skandalowi odważa się wystąpić niewielu polityków, publicystów. Protestuje Margaret Thatcher, Władimir Bukowski. Aresztowanego, z wizytą solidarnościową, odwiedza w Londynie kilku polskich polityków, przewodzi im Marek Jurek.

"
„Ci sami, którzy są odpowiedzialni za najbardziej brutalne systemy ucisku, jakie pamięta ludzkość, którzy głosili narodom złowieszczą ideologię marksistowskiego socjalizmu, dziś roszczą sobie prawo do bycia moimi sędziami.”

Pisał Pinochet w liście otwartym do Chilijczyków 27 grudnia 1998 roku: „Ci sami, którzy są odpowiedzialni za najbardziej brutalne systemy ucisku, jakie pamięta ludzkość, którzy głosili narodom złowieszczą ideologię marksistowskiego socjalizmu, dziś roszczą sobie prawo do bycia moimi sędziami.”
Niestety, tak pozostało do dnia dzisiejszego.

Na niewiele dni przed swą śmiercią, która nastąpiła 10 grudnia 2006 roku, Pinochet złożył oświadczenie, w którym wziął na siebie wszelką odpowiedzialność polityczną za decyzje, jakie podjął ratując ojczyznę.
...


Tak jak mój znajomy, M., tak i świat zatracił poczucie proporcji, poczucie smaku! Proces ten zaczął się już przed Rewolucją francuską. Zintensyfikował się w 1917 roku, gdy to do Rosji, w zaplombowanym wagonie, przyjechał z Zurichu mężczyzna o nazwisku Uljanow. Zabrakło wtedy w Rosji odpowiedniej determinacji Dumy, a z kolei Korniłow nie okazał się Pinochetem. W rezultacie, w kraju tym śmierć poniosło nie kilkadziesiąt tysięcy ewentualnych ofiar wojny z ludźmi Uljanowa, a... 20 milionów, jak ostrożnie wyliczają statystycy światowi. Owe 20 milionów ofiar to ofiary tzw. czasu pokoju, a więc liczbą tą nie objęto ofiar wojen spowodowanych, m.in., istnieniem ZSRR.

Tak, Chile miało więcej szczęścia. Znalazł się ktoś, kto uratował mieszkańców tego państwa przed utratą majątku, zdrowia, a być może i życia. Ktoś kto ustrzegł kolejne pokolenia od życia w kłamstwie, korupcji, krótko mówiąc – od degrengolady moralnej.

REKLAMA

Grzegorz Eberhardt

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej