Nowe prawo ws. pracowników delegowanych. "To wykluczenie, nie kompromis"
To wykluczenie, a nie kompromis - tak stanowisko Rady Unii Europejskiej w sprawie rewizji dyrektywy o pracownikach delegowanych określił Związek Pracodawców "Transport i Logistyka Polska".
2017-10-31, 12:53
Posłuchaj
Powstaną nowe bariery ekonomiczne i administracyjne, które dla wielu graczy na europejskim rynku okazać się mogą nie do pokonania.
- Na tym rynku 80 proc. firm to małe przedsiębiorstwa, szacujemy, że z tego ponad 90 proc. są to małe rodzinne firmy, w których niejednokrotnie również właściciel jest jednocześnie kierowcą. Spełnienie wszystkich formalnych obowiązków, uwzględnienie wszystkich regulacji dotyczących warunków pracy jakie obowiązuje w tych państwach, do których będzie przewoźnik jeździł, jest praktycznie niewykonalne. Dodatkowo jest również ryzyko związane z interpretacją obcego systemu prawa pracy. To ryzyko, czyli możliwość nałożenia kary nawet do 0,5 mln euro skutecznie zniechęci do obecności na zachodnich rynkach - mówi Maciej Wroński, prezes Związku.
Co z vacatio legis?
Wiele wskazuje na to, że dyrektywa o delegowaniu będzie przyjęta już w styczniu - uważa Wroński. Dodaje, że w wypadku firm transportowych okres przejściowy będzie znacznie krótszy niż cztery lata.
- Delegowanie w stosunku do transportu drogowego może wejść w życie znacznie wcześniej niż dla pozostałych branży. Jako zasadę ogólną przyjęto trzy lata na wdrożenie dla państw członkowskich przepisów krajowych opartych na podstawie rewizji o delegowaniu. Potem jest jeszcze rok czasu na przystosowanie się przedsiębiorstw, to daje w sumie 4 lata. Zapis w dokumencie przyjętym przez Radę Unii Europejskiej mówi, że przepisy o delegowaniu zrewidowane są stosowane do transportu z chwilą wejścia w życie zmienionej jednej z dyrektyw wchodzącej w skład pakietu drogowego. Nie ma mowy o czteroletnim vacatio legis – podkreśla gość.
Polacy mają 25 proc. rynku
Joanna Rutkowska ze Związku Pracodawców "Transport i Logistyka Polska" mówi, że to Europa potrzebuje polskich przewoźników drogowych
- Polacy są liderami tego rynku. 25 proc. przewozów międzynarodowych w Unii Europejskiej są obsługiwane przez polskie firmy. Wydaje się, że trudno będzie tę lukę w sposób naturalny zastąpić. Dodatkowo będzie musiało dojść do konsolidacji polskich firm. Tylko te duże przedsiębiorstwa będą sobie w stanie poradzić z tymi wszystkimi obostrzeniami, które zostaną na nie nałożone – przekonuje Joanna Rutkowska.
Konkurencja ze wschodu
Alternatywą dla polskich ciężarówek będą firmy z krajów trzecich - dodaje Rutkowska
- Z Ukrainy i Rosji, te firmy nie będą miały tego typu obostrzeń jakie spotkają polskie firmy. Stawki tych firm są niższe niż krajowych przedsiębiorców. To może być dla nas potencjalna konkurencja, te firmy mogą chcieć przejąć nasz rynek – dodaje.
W wypadku tych kierowców, nikt w Unii Europejskiej nie zatroszczy się o wyrównywanie ich stawek i zarobków - mówi Joanna Rutkowska. Związek Pracodawców „Transport i Logistyka Polska” liczył na przyjęcie kompromisu, polegającego na chociażby częściowym wyłączeniu tej grupy zawodowej z dyrektywy. Tym bardziej, że podobne stanowisko miało 14 innych krajów unijnych. W obecnej sytuacji zagrożonych jest 100 tysięcy miejsc pracy i prawie 20 tysięcy firm rodzinnych.
REKLAMA
Aleksandra Tycner, abo
REKLAMA