Powódź: nawet pół roku poczekają na powrót do domu
Meteorolodzy na Wyspach przewidują pogorszenie pogody w najbliższych dniach.
2009-11-22, 16:00
W północnej Anglii, Walii, Szkocji i Irlandii Północnej padają ulewne deszcze.
Rzeki nie wystąpiły wprawdzie z brzegów, ale w czterech rejonach obowiązuje alarm powodziowy. Wojsko i ochotnicy układają zapory z worków z piaskiem.
W najbardziej dotkniętym regionie, Cumbrii, saperzy sprawdzają 1800 osłabionych mostów i przepustów. Po ulewnych opadach deszczu inżynierowie muszą się upewnić, że żadna z konstrukcji nie ulegnie zniszczeniu.
Most w miejscowości Workington został określony jako szczególnie niestabilny. Inżynierowie poinformowali, że konstrukcja może się w każdej chwili zawalić. Pięć innych mostów w hrabstwie już zostało zniszczonych przez "wielką wodę". Na jednym znich zginął policjant, który zarządzał ewakuacją ludzi.
W Workington, gdzie 3 dni temu zawalił się most, zabijając policjanta, zamknięto dla ruchu drugą, rozchwianą przeprawę. Mieszkańcy muszą robić 90-kilometrowy objazd, żeby dostać się z jednej strony rzeki Derwent na drugą.
Ewakuacja mieszkanców Cumbrii, źr.AFP/East News
1200 domów w Cumbrii uległo uszkodzeniu, ponad 800 nie ma prądu, w kilku miejscowościach brakuje wody, gdyż powódź zanieczyściła wodociągi. Rozpoczęło się sprzątanie w zalanym dwa dni temu miasteczku Cockermouth. Woda naniosła tam na główną ulicę ławice piasku i zwały śmieci. Napór wody wygniótł szyby wystawowe, powykrzywiał drzewa i znaki drogowe, zmiął jak tekturę karoserie samochodów.
Rejon powodzi odwiedził premier Gordon Brown, obiecując miejscowym władzom milion funtów, by pomóc mieszkańcom tego hrabstwa w walce z żywiołem. Straty ocenia się jednak na 100 milionów funtów. Setki mieszkańców przez nawet pół roku będą musiały poczekać na powrót do swoich domów.
W ostatnich latach powodzie często nawiedzają Wielką Brytanię. W zeszłym roku na Wyspach zanotowano największe opady od 1914 roku, gdy rozpoczęto oficjalne zapisywanie tego rodzaju statystyk.
REKLAMA