Podsłuchiwany dziennikarz teraz jest oskarżony
Prokuratura apelacyjna skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko dziennikarzowi Wojciechowi Sumlińskiemu i pułkownikowi wojskowych służb Aleksandrowi L.
2009-12-16, 16:39
Posłuchaj
Rzecznik prokuratury Zbigniew Jaskólski powiedział, że zarzuty dotyczą płatnej protekcji:
Wojciech Sumliński nie przyznaje się do stawianych mu zarzutów. Grozi mu do 8 lat więzienia. Pułkownik Aleksander L. chce dobrowolnie poddać się karze. Prokuratura zaproponowała dla niego karę 2 lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na 5 lat oraz grzywnę.
Wojciech Sumliński mówi, że nie jest zaskoczony aktem oskarżenia i podkreśla, że chce jawnego procesu:
Śledztwo ABW
Śledztwo trwało od grudnia 2007 r., gdy oficer WSI zawiadomił prokuraturę, że proponowano mu pośrednictwo w załatwieniu weryfikacji za pieniądze. Aleksander L. i Sumliński zostali zatrzymani w maju 2008 r.; wtedy też ABW przeszukała mieszkania członków Komisji Weryfikacyjnej WSI Piotra Bączka i Leszka Pietrzaka.
REKLAMA
W lipcu 2008 r. sąd zdecydował o aresztowaniu Sumlińskiego. Dzień później próbował on popełnić samobójstwo w jednym z kościołów. Po tym odstąpiono od aresztowania go, a prokuratura zmieniła mu środek zapobiegawczy na 70 tys. zł kaucji. Tuż przed decyzją o areszcie Sumliński przekazał "Rzeczpospolitej" list, w którym twierdził, że prowadząc dziennikarskie śledztwa, "mógł się tym narazić wielu osobom", oraz że miał mu grozić wiceszef ABW ppłk Jacek Mąka, bo "zajmował się sprawą jego mieszkania", które - zdaniem Sumlińskiego - Mąka miał uzyskać niezgodnie z prawem.
Kontrowersyjne podsłuchy
W październiku 2009r. "Rzeczpospolita" napisała, że ABW nagrała rozmowę dziennikarza tej gazety Cezarego Gmyza i Bogdana Rymanowskiego z TVN (Gmyz dzwonił do Rymanowskiego z telefonu Sumlińskiego, któremu prokuratura założyła podsłuch w związku z podejrzeniem wobec niego - PAP). "Rzeczpospolita" podkreślała, że służby nie zniszczyły stenogramów tych podsłuchów, choć - jej zdaniem - powinny były, bo rozmowa nie wiązała się z zarzutem dla Sumlińskiego. Gazeta kwestionowała też dopuszczalność udostępnienia tych materiałów śledztwa pełnomocnikowi Mąki do procesu z "Rz".
Po tym wybuchła debata o wykorzystaniu podsłuchów do procesów cywilnych; pytano też, skąd Mąka wiedział, co jest w podsłuchach prokuratury. Pełnomocnik Mąki mec. Piotr Siłakiewicz mówił, że o protokoły podsłuchów wystąpił do prokuratury z własnej inicjatywy. Tłumaczył, że szukał dowodów, czy Gmyz uczestniczył w tworzeniu listu otwartego Sumlińskiego - czego nie znalazł.
REKLAMA