Zginąć mogło nawet 100 tysięcy osób
Epicentrum trzęsienia ziemi w Haiti znajdowało się 15 kilometrów od stolicy kraju, Port-au-Prince. W mieście zawaliły się szkoły, szpitale i biura.
2010-01-13, 19:56
Posłuchaj
Nawet 100 tysięcy osób mogło zginąć w trzęsieniu ziemi na Haiti. Takie dane jako najbardziej prawdopodobne podaje tamtejszy premier.
W rejonie trzęsienia ziemi przebywało ośmiu Polaków. Czwórce spośród nich nic się nie stało, ale los kolejnych czterech pozostaje nieznany.
Takiej klęski nie było ok 200 lat
Epicentrum kataklizmu znajdowało się 15 kilometrów od stolicy kraju w Port-au-Prince. Zaraz po pierwszym trzęsieniu ziemi w Haiti uderzyły też silne wstrząsy wtórne. To największe trzęsienie ziemi w tym rejonie od około 200 lat.
REKLAMA
W mieście zawaliły się szkoły, szpitale i biura. W gruzach legły też pałac prezydencki i parlament.
Pozbawieni ciężkiego sprzętu mieszkańcy Port-au-Prince gołymi rękami starają się wykopać ofiary wstrząsów. Chaos pogłębia brak prądu, wody oraz środków medycznych. Nie działają również usługi telekomunikacyjne.
Z falą rannych nie mogą sobie poradzić służby medyczne. Wszystkie haitańskie szpitale zawaliły się. Jedyną placówką, która wciąż działa pomimo poważnych uszkodzeń jest argentyński szpital ONZ. W tej chwili w ośrodku tym znajduje się ponad 800 osób. Sytuacja jest jednak krytyczna, gdyż wciąż przybywa poszkodowanych.
Ratunek idzie z każdej strony
REKLAMA
Na ratunek wysłano medyków z całego świata. Na miejscu działają już Lekarze Bez Granic. Około 800 przedstawicieli tej międzynarodowej organizacji pozarządowej przyjmuje rannych w szpitalach polowych na terenie i w okolicach Port-au-Prince.
Swoich medyków wysyła też ONZ, kraje europejskie, Stany Zjednoczone, Kanada czy Chiny. Poważnie zaangażowały się też państwa z Ameryki Łacińskiej. 400 lekarzy z Kuby już opatruje rannych w szpitalach polowych na terenie stolicy Haiti. Pomoc mają im niedługo służby medyczne z Wenezueli, Chile, Meksyku, Kolumbii i Gwatemali.
Polski ratownik Mariusz Faltynowski z Państwowej Straży Pożarnej, który był gościem Programu Pierwszego Polskiego Radia, wyjaśnia, że najtrudniejsze są pierwsze chwile akcji ratowniczej, kiedy na miejscu panuje chaos. "Najpierw poszkodowani muszą sami wyciągać spod gruzów tych, którzy przeżyli. W następnej kolejności ściągane są ekipy ratownicze, a potem ciężki sprzęt i profesjonalne ekipy międzynarodowe" - powiedział.
Faltynowski, który brał udział w akcjach ratowniczych po trzęsieniach ziemi, dodaje, że kluczowe dla uratowania żywych są pierwsze 4 doby. "Tutaj korzystne są warunki klimatyczne, bo nie ma minusowej temperatury. To oznacza, że nawet po 5 dniach być może uda się spod gruzów wydobyć żywe osoby" - dodaje ratownik.
REKLAMA
Zaczynają szabrować
Poważnym problemem stało się już szabrownictwo. O poranku niektórzy mieszkańcy stolicy Haiti splądrowali częściowo zniszczony supermarket.
Spokój próbują zaprowadzić siły pokojowe ONZ, które stacjonują w tym kraju od 2004 roku. Ponad 7 tysięcy żołnierzy i 2 policjantów z tych międzynarodowych jednostek przeprowadza teraz operacje usuwania skutków klęski żywiołowej.
REKLAMA