32 tys. zł zebrane na "stypendium wolności" dla Mateusza Kijowskiego mogą trafić prosto do komornika

Będziemy mogli spokojnie, bez stresów przeżyć święta - tak Mateusz Kijowski dziękował swoim sympatykom za zbiórkę "stypendium wolności". Elżbiecie Pawłowicz, która była inicjatorką akcji, udało się zebrać na ten cel 32 tys. zł. Okazuje się, że pieniądzę mogą trafić prosto do komornika.

2017-12-20, 13:55

32 tys. zł zebrane na "stypendium wolności" dla Mateusza Kijowskiego mogą trafić prosto do komornika
Mateusz Kijowski. Foto: Michael Wende/shutterstock.com

Internetową zbiórkę zoorganizowano po tym, jak Mateusz Kijowski powiedział w wywiadzie dla NaTemat.pl, że w Polsce nie ma dla niego pracy, bo przypięto mu łatkę lenia i alimenciarza. - Marzę o tym, żeby zacząć zarabiać, żeby być samodzielnym. Ale dzisiaj widzę tylko jeden sposób na to. Emigracja - stwierdził były lider KOD-u. Zebrane pieniądze miały umożliwić Kijowskiemu pozostanie w kraju. 

Organizatorzy akcji i hojni darczyńcy nie wzieli jednak pod uwagę długów Mateusza Kijowskiego. A są one niemałe - na początku roku media informowały, że jest to prawie 200 tys. złotych. 

- Zebrane pieniądze powinny więc trafić do dzieci pana Kijowskiego. Jeżeli wpłyną na jego konto, komornik nie będzie mógł jednak zająć całości, dłużnikowi trzeba pozostawić kwotę równą minimalnemu wynagrodzeniu, czyli prawie 1500 zł netto. A jak nawet założy nowe konto, komornicy mają specjalny system, w którym szybko to sprawdzą - powiedział Super Expressowi mecenas Lech Obara.

Ani Mateusz Kijowski, ani Elżbieta Pawłowicz nie odnieśli się do sprawy. - Komornik jest obowiązany zachować w tajemnicy okoliczności - poinformowała komornik prowadząca sprawę Kijowskiego. - Sytuacja jest skomplikowana. Mamy osobę, która wie o tym, że ma dług, ale nie wiemy obecnie, czy pieniądze otrzymała, czy dopiero otrzyma i w jakiej formule - powiedział Andrzej Kulągowski z Izby Komorniczej w Warszawie.

REKLAMA

se.pl/natemat.pl/rr

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej