W co naprawdę gra Izrael z "polskimi obozami"? W tle są inne spory
Strona izraelska z jednej strony zgadza się z twierdzeniem, że nie było polskich obozów, z drugiej nie zgadza z ustawą, która umożliwia karanie za użycie tego kłamliwego zwrotu. Czy w tej sprzeczności jest jakiś sens? O co tu naprawdę może chodzić?
2018-01-31, 12:56
Sejm w piątek uchwalił nowelizację ustawy o IPN, zgodnie z którą każdy, kto publicznie i wbrew faktom przypisuje polskiemu narodowi lub państwu polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za zbrodnie popełnione przez III Rzeszę Niemiecką lub inne zbrodnie przeciwko ludzkości, pokojowi i zbrodnie wojenne - będzie podlegał karze grzywny lub pozbawienia wolności do lat trzech. Przeciwko ustawie zaprotestował Izrael
Zobacz internetowy serwis edukacyjno-społeczny Polskiego Radia - GermanDeathCamps.info >>>
Ambasador Izraela Anna Azari podkreśliła w oświadczeniu, że Izrael stoi na tym samym stanowisku co Polska i nazywa obozy śmierci niemieckimi, nazistowskimi obozami. Powiedziała jednak, że strona izraelska w przeszłości zgłaszała wątpliwości dotyczące nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, a "Izrael traktuje ją jak możliwość kary za świadectwo ocalałych z Zagłady". Wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki przekonuje z kolei, że "strona izraelska przez ostatni rok miała intensywny kontakt z ministerstwem sprawiedliwości i nie zgłaszała żadnych zastrzeżeń do projektu nowelizacji ustawy o IPN". Dodaje też, że wprowadzono do ustawy poprawki postulowane przez Izrael np. o badaniach naukowych.
Jeśli treść ustawy została wcześniej uzgodniona, to obecny sprzeciw wobec niej być może nie dotyczy stricte odpowiedzialności za Holokaust, ale powinien być rozpatrywany w szerszym kontekście dyplomatycznych nacisków? Ustawa o IPN to bowiem nie jedyna sporna kwestia w relacjach Polski z Izraelem.
REKLAMA
Kłopotliwa reprywatyzacja
- Od roku przyjmuję przedstawicieli Ambasady Izraela, w tym ambasador Annę Azari, właśnie z protestami przeciwko ustawie reprywatyzacyjnej - powiedział we wtorek w radiu Plus wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki. Jak dodał, "ta ustawa nie budzi zadowolenia Izraela".
Zastrzegł, że nie może zdradzać szczegółów, ale na pytanie, czy stronie izraelskiej zależy, aby te przepisy nie weszły w życie, wiceszef MS odparł: "Tak. Albo żeby weszły w takiej formie, gdzie płaci się 100 proc. i najlepiej oddaje się nieruchomości w naturze, na co nigdy nie możemy się zgodzić".
W październiku ub.r. Ministerstwo Sprawiedliwości przedstawiło projekt ustawy reprywatyzacyjnej. Przewiduje on m.in. takie rozwiązania jak rekompensatę w wysokości do 20 proc. wartości mienia przejętego przez państwo po 1944 r., czy zakaz zwrotów w naturze i handlu roszczeniami. Szacunkowy koszt jej skutków wyniósłby od 10 do 15 mld zł.
Według MS, propozycje stanowią "kompromis pomiędzy moralną powinnością wobec osób pokrzywdzonych a ekonomicznymi możliwościami państwa". "Trzynaście dekretów i ustaw skutkujących po 1944 r. przejęciem przez państwo nieruchomości prywatnych było uchwalonych przez nielegitymizowany reżim, nie wybrany w demokratycznych wyborach, lecz narzucony przez sowieckiego najeźdźcę" - głosi uzasadnienie projektu.
REKLAMA
Po wejściu ustawy w życie stracą moc m.in.: dekret Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego z dnia 6 września 1944 r. o przeprowadzeniu reformy rolnej oraz tzw. dekret Bieruta, nacjonalizujący warszawskie grunty. Wiceminister sprawiedliwości i szef komisji weryfikacyjnej Patryk Jaki mówił w grudniu ub.r., że ustawa reprywatyzacyjna musi wejść w życie w 2018 r.
Były minister atakuje
Spór z Polską może być też napędzany przez sytuację wewnętrzną w Izraelu. Jako pierwszy głośno zaprotestował przeciw nowej ustawie o IPN lider izraelskiej centrowej opozycyjnej partii Jest Przyszłość Jair Lapid. "Zdecydowanie potępiam nową ustawę przyjętą w Polsce, która jest próbą zaprzeczenia udziału wielu polskich obywateli w Holokauście" - napisał Lapid na Twitterze, a dzień później skrytykował premiera Benjamina Netanjahu za plan podjęcia negocjacji z polskimi władzami w sprawie nowelizacji ustawy o IPN.
- Nie będziemy negocjować w sprawie pamięci o poległych - powiedział w Knesecie Lapid. - Ta ustawa musi zostać pogrzebana w polskiej ziemi, która przesiąkła krwią Żydów (...) - dodał Lapid. - Izrael powinien powiedzieć Polsce jedną rzecz: jeśli ta ustawa zostanie przyjęta, to będziecie musieli nas skarżyć - oznajmił lider największej opozycyjnej partii w Knesecie.
Eli Barbur, polski i izraelski dziennikarz i pisarz, na antenie TVP Info przypomniał, że Lapid był kiedyś ministrem finansów w rządzie Netanjahu, ale jako polityk się nie sprawdził i okazał postacią infantylną. Po przedterminowych wyborach wypadł z rządu, a jego ugrupowanie opuściło koalicję.
REKLAMA
- Podejrzewam mocno, ze tutaj się rozgrywa jakaś gra polityczna - powiedział Barbur.
Dziennikarz przekonywał też, że rządy Izraela i Polski są do siebie podobne i mają wiele wspólnych interesów. Czy faktycznie Netanjahu, choć niechętnie, "zasłonił się" Polską, by ratować swoje notowania na krajowym podwórku?
fc
REKLAMA
REKLAMA