Sąd: Lech Wałęsa ma przeprosić Henryka Jagielskiego

Lech Wałęsa musi przeprosić Henryka Jagielskiego. Taki wyrok wydał gdański Sąd Okręgowy. Współorganizator strajku w grudniu 1970 roku pozwał byłego prezydenta o naruszenie dóbr osobistych. Dwa lata temu, podczas konferencji naukowej zorganizowanej przez IPN, Wałęsa zarzucił Jagielskiemu współpracę z SB i pobicie kolegi z pracy.

2018-02-01, 16:09

Sąd: Lech Wałęsa ma przeprosić Henryka Jagielskiego

Posłuchaj

Sędzia Piotr Kowalski: Lech Wałęsa nie powinien naruszać dóbr osobistych (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Po trwającym blisko 2 lata procesie sąd wydał w tej sprawie wyrok. Nakazuje on pozwanemu Lechowi Wałęsie złożenie na ręce powoda Henryka Jagielskiego oświadczenia o następującej treści: "Przepraszam pana Henryka Jagielskiego za bezprawne pomówienie go w dniu 20 stycznia 2017 roku podczas konferencji naukowej organizowanej przez IPN o to, że dopuścił się pobicia stoczniowca oraz, że był tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa".

Sędzia Piotr Kowalski zwrócił uwagę, że Lech Wałęsa mógł bronić w ten sposób swojego dobrego imienia, nie powinien jednak w tym celu naruszać dóbr osobistych innych osób. Były prezydent musi również zapłacić Jagielskiemu 15 000 zł.

Po wyjściu z sali sądowej Henryk Jagielski nie krył zadowolenia. Powiedział, że honoru nikt mu już nie zwróci i przykłada do tego najmniej wagi, podobnie jak do pieniędzy. Ale najważniejsza dla niego jest prawda.

Na sali sądowej w momencie ogłoszenia wyroku nie było Wałęsy

W ocenie sądu, "twierdzenie jedynie na tej podstawie (rejestracji Jagielskiego w latach 60. jako swojego tajnego współpracownika o pseudonimie "Rak", bez dowodów na jego działalność operacyjną - przyp. red.), że ktoś był agentem SB, jest zbyt daleko idące i pozwany wykazał się tutaj daleko idącą lekkomyślnością opierając na tym swoje przekonanie o współpracy powoda z SB".

- Niezrozumiałe jest, że osoba taka jak Lech Wałęsa, świadoma tego, jakie warunki trzeba spełnić, żeby uznać daną osobę za współpracownika tajnych służb, formułuje publiczne twierdzenia wobec Jagielskiego jedynie na podstawie wzmianki na temat rejestracji - podkreślił sędzia Kowalski w ustnym uzasadnieniu. - Takiej wypowiedzi nie można traktować inaczej niż pomówienie i to pomówienie hańbiące powoda - dodał.

W odniesieniu do zarzutu o pobiciu kolegi, sąd na podstawie zeznań świadków uznał, że "przebieg tego zajścia jest daleki od nazwania tego incydentu pobiciem". - Jeżeli chodzi o udział w związku antykomunistycznym, to pozwany Lech Wałęsa również nie wykazał, aby Jagielski był członkiem takiego stowarzyszenia oraz że zdradził swego kolegę - mówił Kowalski.

- Żaden z zarzucanych powodowi właściwości nie został potwierdzony i próba wykazania przez pozwanego prawdziwości swoich twierdzeń zakończyła się fiaskiem. Mamy do czynienia z pomówieniami dosyć poważnymi, wyrażonymi publicznie - zaznaczył sędzia.

Proces toczył się od maja ubiegłego roku przed Sądem Okręgowym w Gdańsku. Rejestrację Jagielskiego potwierdził na pierwszej rozprawie, dyrektor Wojskowego Biura Historycznego Sławomir Cenckiewicz. Przyznał wówczas, że pracując wraz z Piotrem Gontarczykiem nad książką "SB a Lech Wałęsa" (wydana w 2008 roku przez IPN) odkrył, że SB zarejestrowała Jagielskiego w latach 60. jako swojego tajnego współpracownika o pseudonimie "Rak".


mg

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej