Marcin Kwaśny: staram się swoją pracą oddać Żołnierzom Wyklętym sprawiedliwość
- W szkole nie uczono mnie o Żołnierzach Wyklętych, nie dowiedziałem się o nich również w domu. Na ile mogę to staram się opowiadać o historii, która była do tej pory przez długi czas zapomniana. Mówię o ludziach, którzy walczyli o wolną Polskę, a pomimo tego zostali potraktowani jak bandyci. Staram się im, na tyle na ile mogę, przywrócić sprawiedliwość – mówił w rozmowie z portalem PolskieRadio.pl aktor Marcin Kwaśny.
2018-03-05, 15:38
Petar Petrović: Został Pan niedawno, wraz z Adamem Rybą, laureatem ex aequo Nagrody im. Danuty Siedzikówny "Inki". Ustanowiła ją Fundacja AK w Londynie dla osób i instytucji przyczyniających się do przywracania pamięci o Żołnierzach Wyklętych. Otrzymał pan nagrodę za upowszechnianie wiedzy o nich poprzez film. Czuje się Pan edukatorem?
Powiązany Artykuł
SERWIS SPECJALNY ŻOŁNIERZE WYKLĘCI
Marcin Kwaśny: Nie przesadzajmy, zagrałem w trzech filmach im poświęconych: „Pileckim”, „Historii Roja” i „Wyklętym”. Na szczęście przy okazji 1 marca dużo się mówi o Żołnierzach Wyklętych. Widać, że w świadomości młodych ludzi jest to temat istotny. Wiem to, gdyż po projekcji filmu „Wyklęty” spotykam się z młodzieżą i oni często mi mówili, że prawie nic o nich dotychczas nie wiedzieli. Nie znają też kontekstu historycznego. To wszystko dlatego, że tego nie znajdują w szkołach. Tutaj kłania się praca u podstaw.
W jaki sposób edukować poza szkołą?
Wydaje mi się, że dobrą forma jest właśnie film. Żyjemy w czasach niewiernych Tomaszów, człowiek jak nie zobaczy, to nie uwierzy. W przypadku filmu „Wyklęty” był problem, gdyż tam było dużo przekleństw i mocnych scen i gros nauczycieli z tego względu nie zabierało młodzieży do kin. No ale takie były czasy…
REKLAMA
Kiedy zaczął się Pan „na poważnie” interesować tym tematem?
Głębiej zainteresowałem się tematem po zagraniu w filmie o rotmistrzu Pileckim. Nagrałem wtedy audiobooki z grypsami Łukasza Cieplińskiego z celi śmierci, pamiętniki kapitana Zdzisława Brońskiego „Uskoka". Teraz zaś nagrałem trzy pamiętniki Żelaznego Taraszkiewicza, które będą wydane w marcu przez IPN. W szkole nie uczono mnie o Żołnierzach Wyklętych, nie dowiedziałem się o nich również w domu. Na ile mogę to staram się opowiadać o historii, która była do tej pory przez długi czas zapomniana. Mówię o ludziach, którzy walczyli o wolną Polskę, a pomimo tego zostali potraktowani jak bandyci. Staram się im, na tyle na ile mogę, przywrócić sprawiedliwość.
Jak starał się Pan „wejść” w postać rotmistrza Pileckiego? Jak się Pan przygotowywał do tej roli?
Zacząłem od literatury duchowej Witolda Pileckiego czyli książki Tomasza a’ Kempisa „O naśladowaniu Chrystusa”, przeczytałem też biografię „Rotmistrz Pilecki. Ochotnik do Auschwitz” - Adama Cyry, przeczytałem jego raporty, listy, wiersze, szczególnie dużo mi dały rozmowy z jego synem – Andrzejem Pileckim.
Wrócę jeszcze do tych rozmów z młodzieżą po seansach „Wyklętego”, o co najczęściej pana pytała?
Czy to możliwe, żeby się tak długo ukrywał w lasach - 18 lat. Bohaterem filmu jest kapral Franciszek Józefczyk ps. „Lolo” – on jest postacią fikcyjną, choć wzorowaną na życiorysach kilku Wyklętych m.in. Józefa Franczaka „Lalka”, Franciszka Przysiężniaka „Ojca Jana” czy Zdzisława Brońskiego „Uskoka”. Więc pytają mnie o to, jaką trzeba mieć mocną psychikę, żeby tak długo w ten sposób żyć. To jest dla nich przedmiotem zdumienia.
REKLAMA
A co Pan czuje, gdy w części polskich mediów pojawiają się oskarżenia pod adresem Wyklętych – przekonuje się, że to faszyści, że popełniali zbrodnie na cywilach, czy że mieliśmy wtedy do czynienia z wojną domową, a nie walką z obcą okupacją, że racje były po obu stronach?
Uważam, że nie ma się co dziwić, że w tak licznej grupie ludzi zdarzały się czarne owce, ale ich czyny nie mogą rzutować na całość. To jest jednak margines i niestety jest on wciąż przywoływany przez te media. Jestem za tym, by przedstawiać pełną prawdę historyczną, nie można być jednak zamkniętym na pełen ogląd sytuacji. Widzimy, że o prawdę historyczną trzeba walczyć. Myślę jednak, że ziarno zostało już zasiane i Żołnierze Wyklęci będę coraz bardziej dowartościowywani w oczach Polaków.
Czy ma pan plany na kolejne filmy o nich?
Przyszedł do mnie scenariusz o 5. Brygadzie Wileńskiej, widzianej z perspektywy trzech kobiet: Inki, Lidii Lwow-Eberle i Reginy, ale na razie znajduje się on na etapie poprawek.
Rozmawiał Petar Petrović
REKLAMA
REKLAMA