Podnoszenie ciężarów: PZPC wyszedł z kryzysu? "Niektórzy nas już skreślali"
Niedawne mistrzostwa Europy w podnoszeniu ciężarów były dla polskich sztangistów wyjątkowo udane. Biało-czerwoni w Bukareszcie zdobyli aż siedem medali, w tym trzy złote. - Wstajemy z kolan i pokazujemy, że warto w nas inwestować - powiedział prezes PZPC Mariusz Jędra.
2018-04-11, 18:40
Posłuchaj
Jędra prezesem został w grudniu 2016. Był to moment dla PZPC bardzo trudny. Kilka miesięcy wcześniej z powodu pozytywnych wyników testów antydopingowych wioskę olimpijską w Rio de Janeiro musieli opuścić bracia Adrian i Tomasz Zieliński.
- Niektórzy nas już skreślali. Były głosy, że ciężary wypadną z programu igrzysk i to jest koniec tej dyscypliny. Na to się jednak nie zanosi, a my swoim uporem i walecznością pokazaliśmy, że wciąż stać nas na wiele. Wstajemy z kolan i pokazujemy, że warto w nas inwestować - podkreślił Jędra.
Wspomniane ME były najlepsze w historii polskich występów w zawodach tej rangi. Na najwyższym stopniu w podium stanęli: Joanna Łochowska (kat. 53 kg), Aleksandra Mierzejewska (+90 kg) oraz Arkadiusz Michalski (105 kg). Biało-czerwoni zajęli trzecie miejsce w klasyfikacji medalowej, za Gruzją i Rumunią.
- Wykorzystaliśmy prawie w stu procentach nasze medalowe szanse. Teraz skupiamy się na kwalifikacjach olimpijskich i liczę, że naszym paniom uda się zdobyć ich maksymalną liczbę - powiedział główny trener kadry kobiet Antoni Czerniak.
Nie można jednak zapominać, że w Rumunii zabrakło reprezentantów siedmiu krajów (Rosji, Armenii, Turcji, Mołdawii, Ukrainy, Białorusi i Azerbejdżanu), które zostały zawieszone za uporczywe łamanie przepisów antydopingowych.
Powiązany Artykuł
![Podnoszenie ciężarów 1200 F.jpg](http://static.prsa.pl/images/d65b7b19-19b4-47d8-bcff-14bff48bf609.jpg)
Mierzejewska: sport nie lubi kiedy wchodzą inne czynniki
- To są problemy tych reprezentacji. My pojechaliśmy i wróciliśmy z medalami. Zapowiedziana przez światowe władze zaostrzona walka z dopingiem to dla nas dobra wiadomość. Zawodnicy starający się o olimpijską kwalifikację częściej będą musieli rywalizować w dużych imprezach, przez co trudniej będzie im unikać kontroli. Szanse się wyrównają - ocenił Jędra.
Zadowolony, nie tylko z wyniku osiągniętego w Bukareszcie, jest także trener męskiej kadry Mirosław Choroś.
- Chcieliśmy stworzyć grupę szkoleniową i to nie tylko w perspektywie najbliższych igrzysk, ale również tych w 2024 roku. To nam się udało. Mamy zespół stworzony z zawodników, ich trenerów z klubów, a także trenera juniorów. Wszyscy wspólnie pracujemy - zaznaczył.
W PZPC mają świadomość, że nic tak nie napędza zainteresowania ich sportem jak olimpijski medal.
- Po to się trenuje, po to się walczy, aby zdobywać olimpijskie medale. Rolą działaczy i trenerów jest jak najlepsze przygotowanie zawodników. Po wizycie w ministerstwie sportu wiem, że wszystko powinno iść w odpowiednim kierunku - nie krył zadowolenia Jędra, który wraz ze sztabem oraz zawodnikami u ministra Witolda Bańki gościł w środę.
Najbliższe igrzyska odbędą się za dwa lata w Tokio, a rywalizacja w ciężarach zostanie nieco zmodyfikowana. Będzie po siedem kategorii wagowych kobiecych i męskich, a limity niektórych z nich mają ulec zmianie. Każdy kraj będzie mógł wystawić maksymalnie po czterech reprezentantów w każdej z płci i tylko jednego w danej kategorii wagowej.
- To jeszcze nie jest potwierdzone, ale wszystko na to wskazuje - przyznał prezes PZPC.
REKLAMA
(mb)
REKLAMA