MSW Saksonii: w zajściach w Chemnitz uczestniczyło wielu chuliganów z innych części Niemiec

- W demonstracjach, które odbyły się w poniedziałek w Chemnitz (Saksonia) uczestniczyło ok. 6 tys. sympatyków skrajnej prawicy, w tym wielu chuliganów, którzy przyjechali z innych rejonów Niemiec - powiedział we wtorek szef MSW Saksonii Roland Woeller.

2018-08-28, 16:57

MSW Saksonii: w zajściach w Chemnitz uczestniczyło wielu chuliganów z innych części Niemiec

Powodem poniedziałkowych demonstracji był incydent z niedzieli, gdy w Chemnitz na festynie miejskim doszło do bójki z udziałem kilku osób różnej narodowości, w której rannych zostały trzy osoby. Jedna z nich - 35-letni Niemiec - później zmarła. Wydano nakaz aresztowania dwóch osób - 22-letniego Irakijczyka oraz 23-letniego Syryjczyka.

Woeller zwrócił uwagę, że do wzrostu napięcia przyczyniło się także mnóstwo fake newsów w internecie. Poinformował, że w kontrdemonstracjach przeciwko skrajnej prawicy uczestniczyło około tysiąca ludzi.

Premier Saksonii Michael Kremtscher potępił prawicowych ekstremistów za wykorzystywanie śmierci człowieka jako instrumentu politycznego i za rozpowszechnianie w internecie fałszywych informacji. Zapewnił, że władze bezzwłocznie przeprowadzą wnikliwe śledztwo w sprawie zabójstwa w Chemnitz, ale też podejmą zdecydowane działania przeciwko tym, którzy podżegali tam następnie do przemocy oraz dopuszczali się ataków na migrantów.

Minister spraw wewnętrznych Niemiec Horst Seehofer powiedział we wtorek, że rząd federalny jest gotów zapewnić Saksonii wsparcie policyjne, jeśli zwrócą się o to władze tego landu. - Policja w Saksonii jest w trudnej sytuacji - przyznał.

Angela Merkel zabiera głos

Poparła go kanclerz Angela Merkel, która potępiła przemoc i zaakcentowała, że "jeśli Saksonia będzie potrzebowała pomocy w utrzymaniu prawa i porządku, rząd federalny stoi w gotowości".

Seehofer powiedział, że zrozumiałe jest zaniepokojenie opinii publicznej śmiercią Niemca, który w Chemnitz zginął od ciosów zadanych nożem, ale podkreślił, że w niemieckim społeczeństwie nie ma miejsca na przemoc, ani na nawoływanie do przemocy.

Minister spraw zagranicznych Niemiec Heiko Maas wyraził obawę, że z powodu zajść w Chemnitz może ucierpieć reputacja RFN. - Musimy pamiętać, że te sceny będą oglądane za granicą - powiedział dziennikarzom w Berlinie. - Ale nie sądzę, że to, co tam widziano, choćby w przybliżeniu odzwierciedla realia w Niemczech - zaznaczył. - Mocno wierzę w to, że większość ludzi mieszkających w tym kraju chce, aby był to kraj otwarty i tolerancyjny - dodał.

Podczas demonstracji, do których doszło w Chemnitz w poniedziałek wieczorem co najmniej sześć osób odniosło obrażenia, ale noc z poniedziałku na wtorek minęła spokojnie - poinformowała miejscowa policja.

Trudna sytuacja policji

Po rozejściu się demonstrantów rzecznik policji przyznał, że była przygotowana na mniejszą liczbę protestujących. "Frankfurter Allgemeine Zeitung" pisze, że funkcjonariuszom z trudem udało się opanować sytuację. Szef policji w Saksonii Juergen Georgie zapowiedział, że w nadchodzących dniach siły policyjne w Chemnitz zostaną zwiększone w związku z tym, że planowane są kolejne protesty.

Problem braków kadrowych w policji poruszył szef jej związku zawodowego (GdP) Oliver Malchow w rozmowie opublikowanej we wtorek przez dziennik "Neue Osnabruecker Zeitung". Według GdP państwo niemieckie częściowo ponosi winę za odwetowe ataki w Chemnitz na migrantów, ponieważ od lat redukuje zatrudnienie w policji. Związkowcy domagają się stworzenia 20 tys. etatów.

koz

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej