"ACTA 2" - czy jest się czego obawiać? Komentarz publicystów
Nowa unijna dyrektywa, przez jej przeciwników nazywana "ACTA 2", budzi dziś wiele emocji i wywołuje poczucie zagrożenia cenzurą szczególnie wśród internautów i niewielkich wydawców medialnych. Czy jest to uzasadnione? O tym w rozmowie z Jarosławem Włodarczykiem, członkiem rady Press Club Polska i Łukaszem Warzechą, publicystą i komentatorem, związanym m.in z tygodnikiem Do Rzeczy i Polskim Radiem 24.
2018-09-14, 14:00
Posłuchaj
Parlament Europejski przyjął projekt nowej dyrektywy o prawie autorskim 438 głosami za, przeciw było 226 europosłów, a 39 wstrzymało się od głosu. Teraz projekt trafi do Rady Unii Europejskiej, gdzie podjęte zostaną dalsze prace. Kolejnym krokiem będzie indywidualna interpretacja przepisów przez kraje członkowskie, a następnie ich implementacja do obowiązujących w nich systemów prawnych. Przez wielu krytyków proponowanych rozwiązań lansowana jest teza o tym, że jest to nowe wcielenie szeroko oprotestowanego w 2012 roku projektu ACTA. Jej przepisy miały ograniczyć wolność w internecie i ułatwić cenzurę nieprawomyślnych treści.
-To porównanie jest absolutnie nieuprawnione. Sformułowanie "ACTA 2" zostało wymyślone przez przeciwników tego rozwiązania. ACTA dotyczyło ograniczeń w internecie. Ta dyrektywa dotyczy praw autorskich na jednolitym rynku cyfrowym i w żadnym razie nie ograniczy działań w internecie. Dotyczy wyłącznie kwestii płacenia za treści które się wykorzystuje - ocenił Jarosław Włodarczyk.
Zgodził się z nim Łukasz Warzecha – To nie jest uzasadnione porównanie. Ma na celu wyłącznie wzbudzenie emocji. Ten przepis odpowiada na pewien rzeczywisty problem i potrzebę zgłaszaną od dawna przez wydawców - podkreślił.
Zwrócił jednak uwagę, że największym problemem z nową dyrektywą jest to, że nikt nie wie jakie będą jej faktyczne skutki. - Oczywiście wątpliwości budzą się tam gdzie zaczęlibyśmy się zastanawiać jaki sformułowane przepisy będą miały skutek. Wskazałbym na wątek, który nie jest przedstawiany przez zagorzałych przeciwników tej dyrektywy, może dlatego, że jest trudny do zrozumienia, a łatwiej się posługiwać emocjonalnymi argumentami, dotyczący tego, że skutek wejścia w życie tych zmian może być niekorzystny dla wydawców i dziennikarzy, bo może być nim, częściowe przynajmniej, zniknięcie z wyszukiwarek części tekstów, zwłaszcza tych generowanych przez mniejszych wydawców. To taki trochę paradoks, bo z jednej strony jest liczenie na to, że z tego, że te fragmenty się pojawiają w "googlu" będą jakieś pieniądze, ale z drugiej strony skutek może być taki, że one po prostu znikną. Pytanie co jest dla nas korzystniejsze - powiedział Warzecha. - Na tym właśnie polega problem. Mówię o jednym ze skutków, które się pojawiają w całym rzędzie różnych hipotez, mówiących o tym co z tej dyrektywy może wyniknąć. Absolutnie nie jestem tego pewny. Ten przepis jest bardzo skomplikowany i problem polega na jego interpretacji i implementacji. Każda dyrektywa będzie implementowana w szczegółach przez poszczególne państwa członkowskie, więc tak naprawdę na tym etapie nie możemy mówić o żadnym pewnym skutku - podkreślił.
REKLAMA
Wątpliwości związane z prognozowanymi skutkami owej dyrektywy można próbować rozwiewać opierając się na przykładach rozwiązań, które funkcjonują już w niektórych krajach. - Mamy przykład z Hiszpanii, gdzie wydawcy zerwali umowę z Google i nie zgadzają się na umieszczanie produkowanych przez nich informacji w newsfeedzie Googla (serwisie news.google.com - przyp.red.). Spadek oglądalności mediów, zarówno drukowanych, jak i internetowych wydań gazet, jest na poziomie trzech procent, ale za to rosnąć zaczęły te serwisy, który płacą wydawcom. Okazuje się, że nawet bez tej regulacji, kiedy wydawcy zebrali się razem, to im się udało. Dla małych wydawców jest to jeszcze większa szansa. Bo dziś, jeżeli ktoś cytuje np. gazetę Radomszczańską to nie płaci jej nikt niczego. I ci mali wydawcy w starciu z gigantami nie mają żadnych szans. Tylko im rośnie sława, że coś ciekawego napisali na swoich łamach - powiedział Jarosław Włodarczyk.
- Może być tylko problem taki, że nikt może się nie dowiedzieć, że coś ciekawego w tej gazecie Radomszczańskiej jest, bo nie będzie miał jak tego znaleźć. Przykład z Hiszpanii pokazuje, jak różne mogą być skutki tej dyrektywy – dodał Łukasz Warzecha.
Pogłębiona analiza możliwych skutków dyrektywy w całej rozmowie.
Gospodarzem audycji był Krzysztof Grzybowski.
REKLAMA
Polskie Radio 24/rr
_______________________
Godz. audycji: 10.35
Data audycji: 14.09.2018
REKLAMA
REKLAMA