Krzysztof Żuk: dzięki policji nie doszło do dramatu podczas Marszu Równości
- To, że podczas Marszu Równości nie doszło do dramatu zawdzięczamy wyłącznie policji - powiedział prezydent Lublina Krzysztof Żuk. Policja szacuje, że w marszu wzięło udział ok. 1,5 tys. osób. Dwóch policjantów jest niegroźnie rannych, zatrzymano kilkadziesiąt osób.
2018-10-13, 18:19
Marsz Równości przeszedł w sobotę ulicami Lublina otoczony policjantami. Pochód usiłowali blokować przeciwnicy marszu, wśród których wielu zachowywało się agresywnie. Policja użyła siły, pałek, a także gazu i armatki wodnej, aby przerwać blokowanie marszu i ochronić jego uczestników. W stronę policjantów leciały kamienie, petardy, butelki, wyzwiska.
- To, że nie doszło do dramatu, zawdzięczamy wyłącznie sprawności działania policji i profesjonalnemu zarządzaniu akcją policyjną przez dowódcę. Chciałbym w imieniu mieszkańców i uczestników Marszu za to serdecznie podziękować - powiedział Żuk na konferencji prasowej w Centrum Zarządzania Kryzysowego.
REKLAMA
- Wychodzi na to, że miałem rację przewidując te zagrożenia, które wynikały z informacji przekazywanych przez policję i przez służby miejskie, dotyczące przede wszystkim ryzyka dla zdrowia i bezpieczeństwa mieszkańców i uczestników marszu - dodał prezydent. Nawiązał w ten sposób do swojej decyzji zakazującej organizowania marszu i kontrdemonstracji ze względów bezpieczeństwa. Zakaz ten ostatecznie uchylił w piątek Sąd Apelacyjny w Lublinie.
- Zawsze będę stał na straży bezpieczeństwa naszych mieszkańców i zrobię wszystko by mieszkańcy Lublina czuli się bezpiecznie, również ci, którzy będą naszymi gośćmi - podkreślił Żuk.
Komentarz ministra Joachima Brudzińskiego
- Gdyby kiedykolwiek, ktokolwiek, zaatakował policję lub legalną demonstrację tak, jak zaatakowani zostali w sobotę w Lublinie, a nie byłoby adekwatnej reakcji, to dowodzący zabezpieczeniem i jego przełożony musieliby szukać sobie nowej pracy - podkreślił szef MSWiA Joachim Brudziński.
REKLAMA
Podsumowanie wydarzenia
Zastępca komendanta miejskiego policji w Lublinie nadkom. Jacek Deptuś powiedział, że polska policja jest przygotowane do tego typu zabezpieczeń. - Jesteśmy w stanie udźwignąć ten ciężar ewentualnych zagrożeń - zapewnił.
Według szacunków policji w Marszu Równości w Lublinie wzięło udział ok. 1,5 tys. osób, natomiast liczbę osób zakłócających marsz w sposób najbardziej agresywny oszacowano na około 200. - Nie ma ani jednej osoby rannej spośród uczestników zgromadzenia. Mamy dwóch rannych policjantów, ich obrażenia są niegroźne, zostali przewiezieni do szpitala. Ci policjanci zostali zaatakowani przez kontrmanifestantów - powiedział Deptuś.
Jak dodał, nie było rozważane rozwiązanie marszu. - Przepisy mówią, że takie zgromadzenie może być rozwiązane, jeżeli jego uczestnicy lub ono samo stwarza zagrożenie. Zagrożenia z wnętrza tego zgromadzenia nie było - zaznaczył Deptuś.
Zatrzymanych zostało kilkadziesiąt osób. - Kilka osób jest zatrzymanych w związku z czynną napaścią na policjanta, za to grozi do 10 lat więzienia - dodał Deptuś.
REKLAMA
Podkreślił, że cały przemarsz był monitorowany i filmowany, a obecnie trwa analiza monitoringu i będę ustalane osoby, które dopuściły się łamania prawa. Jego zdaniem można się spodziewać kolejnych zatrzymań. - Ta analiza pozwoli na zidentyfikowanie ewentualnych sprawców, którzy nie zostali zatrzymani na gorącym uczynku - powiedział Deptuś.
Przeciwnicy Marszu Równości usiłowali kilkakrotnie go zablokować. Policja przełamała blokady, skutecznie oddzielała uczestników marszu od atakujących go grup.
jp
REKLAMA