Karate: Dorota Banaszczyk wciąż w euforii po tytule mistrzowskim. "Czuję się jak we śnie"
21-letnia łodzianka Dorota Banaszczyk, sensacyjna mistrzyni świata w karate olimpijskim, opowiedziała w Trzeciej Stronie Medalu o okolicznościach swojego startu w Madrycie. - Sama przyszyłam orzełka do kimona - wyznała, wspominając zamieszanie związane z konfliktem wokół Polskiego Związku Karate, przez który początkowo nie mogła startować w barwach narodowych.
2018-11-19, 13:41
Posłuchaj
Karate WKF zadebiutuje na igrzyskach olimpijskich w Tokio w 2020 roku. Banaszczyk podczas mistrzostw w Madrycie okazała się najlepsza w kategorii wagowej 55 kg, pokonując sześć rywalek. Mimo, że od finału minął ponad tydzień, Polka wciąż nie może uwierzyć w to, czego dokonała.
- To, co się wydarzyło jest nieprawdopodobne. Czuję się jak w śnie, z którego nie chcę się budzić - przyznała w rozmowie z Adamem Maleckim.
Banaszczyk nie miała wielkich oczekiwań przed startem. Jak przyznaje, nie mogła też liczyć na sprzyjającą drabinkę turniejową.
REKLAMA
- Widząc wyniki losowania, nie dawałam sobie zbyt wielkich szans. Były tam nazwiska takie jak Włoszka Sara Cardin czy Turczynka Yakan Tuba. Nie ukrywam, że Włoszka, która ma tytuły mistrzyni Europy i świata, zawsze była moją idolką i czułam przed nią respekt. Musiałam być gotowa psychicznie. Wchodząc do walki, miałam świadomość, że to ona jest faworytką, ale dałam sobie radę - stwierdziła uradowana.
Po pokonaniu Włoszki, zawodniczka Olimpu Łódź wyelimonowała Japonkę Sarę Yamadę, a następnie pokonała w finale Niemkę Janę Bitsch.
- Z Japonką spotkałam się w mistrzostwach świata przed dwoma laty w Linz. Wówczas też miałam udany start, a przegrałam w ćwierćfinale właśnie z Yamadą. Tym razem role się odwróciły – to ja byłam w finale - cieszyła się.
Reprezentantka Polski przyznała, że w finale bardzo pomógł jej trener - Maciej Gawłowski, którego przytomności umysłu zawdzięcza bardzo ważny punkt.
REKLAMA
- W finale trener spisał się rewelacyjnie. W odpowiednim momencie poprosił o wideo challenge, który przyniósł mi punkt. Uspokoił tym walkę, bo w ostatnich sekundach przeciwniczka bardzo mocno napierała. To było bardzo dobre posunięcie ze strony mojego trenera. Zresztą on wie, co robi – jest najlepszy na świecie! - zaznaczyła z pełnym przekonaniem.
Banaszczyk w pojedynkach eliminacyjnych walczyła bez godła narodowego na piersi. Było to efektem konfliktu między Polskim Związkiem Karate a Polską Unią Karate, która wyslała do Madrytu reprezentantów. Zawodniczka przyznaje, że początkowo starała się nie myśleć o tym zamieszaniu.
- Chciałam się skupić na tym, co robię. Nie wyobrażałam sobie walczyć bez symboli narodowych. Miałam walczyć w pierwszym w historii finale dla Polski bez orzełka na swoim kimonie? To byłoby skandaliczne - nie ukrywała.
REKLAMA
Ostatecznie, tuż przed finałem, łodzianka sama postanowiła przyszyć orzełka do swego kimona.
- Kiedy dowiedziałam się, że mogę wystartować z tym orłem, po prostu znalazłam w kosmetyczce igłę i nitkę i przyszyłam go do swego stroju - wspominała.
Teraz przed Banaszczyk kwalifikacje olimpijskie. Jak sama przyznaje, nie będą one łatwą przeprawą.
REKLAMA
- Kwalifikacje zdobędzie tylko 8 lub 10 zawodniczek. Do tej pory w rankingu olimpijskim byłam na samym końcu. Teraz czekamy na aktualizację w grudniu. Wówczas powinnam znaleźć się w pierwszej piątce, co bardzo przybliża mnie do igrzysk - stwierdziła.
Jak Dorota Banaszczyk trafiła do sportów walki? Co lubi robić w czasie wolnym? Jak udaje jej się łączyć starty ze studiowaniem na Politechnice Łódzkiej? Czy mistrzowski tytuł sprawił, że do jej drzwi zaczęli pukać sponsorzy? Zachęcamy do przesłuchania całej rozmowy.
Trzecia strona medalu na antenie Trójki w każdą niedzielę między 17.05 a 19.00.
pm
REKLAMA