Czy bez gazu z Białorusi gospodarka by wytrzymała?
Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenka zapowiedział zamknięcie tranzytu roysjkiego gazu. Czy polska gospodarka to wytrzyma? Na razie PGNiG uspokajają, że gaz przez granicę płynie.
2010-06-22, 14:03
Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenka zapowiedział zamknięcie tranzytu roysjkiego gazu. Czy polska gospodarka to wytrzyma? Na razie PGNiG i premier uspokajają, że gaz przez granicę płynie.
Na razie ciśnienie gazu jest równe. Mam nadzieję, że to tylko wojna na słowa. Polska odbiera tylko część białoruskiego tranzytu, więc nawet obniżone dostawy gazu nie stanowią problemu - twierdzi premier Donald Tusk.
- W chwili obecnej ilości gazu odbieranego w punktach na granicy polsko-białoruskiej są zgodne z zakontraktowanymi nominacjami - podaje PGNiG w oficjalnym komunikacie.
Co jednak, gdy słowa Łukaszenki zostaną wprowadzone w czyn.
Zagrożenie dla gospodarki?
Uderzenie w bezpieczeństwo energetyczne to jedna najsilniejszych form zaszkodzenia gospodarce. Można w takiej sytuacji spodziewać się gromów ze strony krajów otrzymującycyh gaz, gdyż jesteśmy uzależnieni od rurociągów ze wschodu w tym białoruskiego. To samo dotyczy dużej część zachodniej UE. Białoruś w tej sytuacji sama strzela sobie w stopę. Mało tego, używa w sporze gazu, który nie należy do niej.
- Konsekwencją mogą być mało pobłażliwe reakcje nawet strony UE, mogą pojawić się groźby sankcji - uważa analityk rynków finansowych Paweł Cymcyk z AZ Finanse.
REKLAMA
- Spory gazowe powinny być rozwiązane przez arbitraż a nie kurek - jednoznacznie ocenia Janusz Steinhoff, były wicepremier i minister gospodarki.
Potrzebny jest nowy sposób rozliczania tranzytu
Te wydarzenia mogłyby się stać katalizatorem nacisków w kierunku zmian procedur tranzytowych.
- Rozwiązaniem byłoby, by to nabywca, a nie sprzedawca, płacił za tranzyt - sugeruje Paweł Cymcyk.
Oznaczałoby to zmianę, która w obecnym klimacie politycznym jest niemożliwa. Teraz za tranzyt gazu płaci sprzedawca - czyli Rosja płaci Białorusi, by gaz dotarł do Polski. Polacy płacą Rosji zaś bezpośrednio za gaz. Według sugestii Cymcyka za tranzyt płaciłaby Polska, dzięki czemu w interesie ekonomicznym kraju przesyłowego jak Białoruś byłoby utrzymyć przepływ surowca.
Janusz Steinhoff przypomina, że podobne głosy podnoszono podczas sporów gazowych między Rosją a Ukrainą. Aby uniknąć takich sporów Steinhoff uważa, że niezbędne są dwie rzeczy.
- Potrzebna jest dalsza liberalizacja rynku tranzytu gazu i unormowania prawne tranzytu, najlepiej ze strony UE - stwierdza Steinhoff.
REKLAMA
Czy to będzie problem dla polskich firm?
Czy to oznacza problem dla akcji spółek związanych z surowcowami, w tym gazem, jak Zakłady Chemiczne Police, Zakłady Azotowe Puławy czy PKN Orlen?
- Może w krótkim terminie ich akcje mogą ucierpieć - mówi Paweł Cymcyk.
Z drugiej strony dodaje, że inwestorzy już się przyzwyczaili i wiedzą, że takie spory są zażegnywane. Tym samym analityk nie spodziewa się, by zamknięcie tranzytu przez Białoruś trwało długo, a gracze giełdowi reagowali na nie nerwowo.
Na razie czekamy na pierwsze oznaki niższego ciśnienia gazu na polsko-białoruskiej granicy. GAZ-SYSTEM S.A. jest w ciągłym kontakcie ze służbami dyspozytorskimi PGNiG SA oraz białoruskiego operatora systemu przesyłowego Biełtransgaz. Natomiast PGNiG SA pozostaje w stałym kontakcie z dostawcą gazu – Gazprom Export.
Spokojny o Polskę jest Janusz Steinhoff, ale mniej o opinię Rosji.
- Gospodarka poradzi sobie jakiś czas. Mamy rezerwy gazowe i jest lato. Natomiast brak ciągłości nie buduje dobrej pozycji dostawcom, czyli Gazpromowi - podsumowuje Steinhoff.
REKLAMA
Tomasz Kamiński, PolskieRadio.pl
REKLAMA