Wisła - nowe porządki? Janusz Basałaj: poprzedni właściciele Wisły mówili, że kochają klub, ale bardziej kochali siebie i swoje konta
Pogrążona w problemach Wisła Kraków wciąż walczy o to, by uniknąć upadku. O tym, kto odpowiada za doprowadzenie do tragicznej sytuacji, co może zdziałać nowy prezes i jakie są scenariusze na najbliższy czas, opowiada Janusz Basałaj, były prezes "Białej Gwiazdy", a obecnie szef departamentu ds. mediów i komunikacji w PZPN.
2019-01-06, 18:45
Długi zasłużonego dla polskiej piłki klubu to 24 miliony złotych (zobowiązania zewnętrzne), do których trzeba doliczyć rozłożone na dłuższy czas cesje - 16,5 miliona złotych. Piłkarze, którzy od miesięcy nie mogli liczyć na terminowe wypłaty, wciąż nie są pewni swojej przyszłości.
Po wyborze na prezesa Rafała Wisłockiego "Biała Gwiazda" ma wdrożyć plan naprawczy, jednak zamieszanie z związane z inwestorami Vanną Ly i Matsem Hartlingiem oraz reprezentującym ich Adamem Pietrowskim w rolach głównych jeszcze bardziej skomplikowało sytuację, która już wcześniej była wystarczająco zagmatwana.
Jak doszło do tego, że najlepszy Polski klub w XXI wieku, z którym nikt nie był w stanie podjąć walki, w barwach którego grali reprezentanci kraju i który zapisał na swoim koncie kilka bezdyskusyjnych sukcesów, wisi obecnie nad przepaścią? Aneta Hołówek z portalu PolskieRadio24.pl rozmawiała o tym z Januszem Basałajem, który w sezonie 2004/2005 Ekstraklasy był prezesem Wisły Kraków.
Aneta Hołówek: jak pan ocenia to, co się w tej chwili dzieje w krakowskim klubie?
Janusz Basałaj: jest to zarazem sprawa śmieszna i straszna. Sposób, w jaki Wisła była przejmowana, może budzić uśmiech politowania, ale straszne jest to, że sprawa dotyczy klubu z ponad stuletnią tradycją, widać, jak łatwo można nie tyle zepsuć wizerunek, co nadszarpnąć całą historię.
REKLAMA
Wydaje mi się, że niewłaściwi ludzie wzięli się do niewłaściwej operacji z innymi niewłaściwymi ludźmi. Byli niewiarygodni kupujący, którzy nie mieli za sobą poważnego biznesowego backgroundu, i sprzedający, którzy w ciągu kilku lat wprowadzili klub w wielomilionowe długi. To przykre, ale jest jednocześnie takim memento dla innych klubów, które nie widzą zagrożenia w coraz bardziej rosnących na znaczeniu kibicach. To nie tylko ludzie, którzy chcieliby za swój klub umrzeć, ale też chcieliby wpływać na jego losy i nim zarządzać, a tak się nie da. W piłce, w sporcie i w życiu każdy ma swoją rolę. Rozumiem kibicowskie frustracje, nadzieje, ból, rozpacz czy radość. Ale kiedy mieszają się wszystkie sfery, dochodzi do tragikomedii.
Powiązany Artykuł
Ekstraklasa: kłopoty Marzeny Sarapaty. Krakowski prawnik zawiadomił prokuraturę
Ci, którzy przez tyle lat uczyli biznesu prezesa Cupiała, uczyli byłych prezesów, w tym mnie, mieli odpowiednie podpowiedzi i swoje pomysły, kiedy wreszcie zaczęli zarządzać klubem, spowodowali to, co stało się w ostatnich tygodniach. To gorszące nie tylko dla klubu i jego tradycji, ale dla całej polskiej piłki.
AH: Wisła opublikowała w sobotę oświadczenie, w którym informuje o tym, że za porozumieniem stron ulega rozwiązaniu umowa o świadczeniu usług pomiędzy Wisłą Kraków a Stowarzyszeniem Kibiców Wisły Kraków. Jaki może mieć to skutek?
JB: myślę, że Stowarzyszenie to właśnie ludzie, którzy zawsze mieli swoje uwagi odnośnie zarządzania, uważali, że robią to lepiej. Dzisiaj jest to taki trochę rozpaczliwy akt szukania wiarygodności u potencjalnych sponsorów i inwestorów. Stowarzyszenie nie ma najlepszej opinii, stało za ostatnimi latami zarządzania klubem.
REKLAMA
To jest szukanie wyjścia z całej sytuacji, być może ostatnia deska ratunku - pokazanie, że zacznie się zarządzać inaczej, że ludzie, którzy doprowadzili do tego stanu, nie będą mieli wpływu na to, co dzieje się w klubie. Mam nadzieję, że nie jest to żadna gra, tylko realne wyjście ze strasznego kryzysu.
AH: to jedna z pierwszych decyzji nowego prezesa, Rafała Wisłockiego.
JB: wiem, że był bardzo rzutkim, ambitnym dyrektorem akademii. Zarówno Związek, jak i ja prywatnie, popieramy takich ludzi. To ludzie, którzy swój czas i swoją energię pożytkują na to, by młodzi ludzie się rozwijali i kształcili. Mam nadzieję, że ma szczere intencje i to akt wiarygodności wobec wszystkich, że zaczyna się nowy porządek.
Powiązany Artykuł
Kim jest Rafał Wisłocki, nowy prezes Wisły Kraków? Zna się na młodzieży, czy pozna i ujawni prawdę o dorosłych działaczach Białej Gwiazdy?
Bardzo ciekawa jest też współpraca z Bogusławem Leśnodorskim. To trochę porozumienie ponad podziałami, on słynie z wielkiej energii, pomysłów, zapału, jest lubiany w środowisku i ma dobre koneksje. Taki człowiek bardzo przydałby się Wiśle. Jeśli da jej to, co ma najlepszego, to może być bardzo dobrze. Pocieszające jest, że chce pomóc, to ruch w dobrym kierunku.
REKLAMA
Czas goni, wszyscy chcemy, żeby Wisła nie dryfowała w kierunku pierwszej, drugiej czy czwartej ligi. Pierwsze kroki prezesa Wisłockiego wskazują na optymistyczny wariant, ale nie chciałbym przesadzać z deklaracjami. Powiem szczerze, że na dziś to jest robota dla prokuratury, dla organów państwa, które powinny zająć się tym, co stało się ze spółką Wisła SA.
AH: jakie są scenariusze dalszych wydarzeń? Pojawiają się opinie, że spadek do niższej ligi i ogłoszenie upadłości byłoby dobre, ponieważ długi poszłyby w niepamięć.
JB: to jest scenariusz czarny, ale proszę zauważyć, że przerabiały go kluby, które powoli i systematycznie wracają do elity, Widzew, ŁKS, wcześniej Lechia Gdańsk i Śląsk Wrocław, po części Górnik Zabrze. To jest metoda, ale zawieszenie licencji ma skłonić Wisłę do racjonalnych kroków i przedstawienia scenariusza na wyjście z kryzysu. Długi klubu wobec niesportowych organizacji to jedno, a drugie to spełnienie wymogów licencyjnych.
Źródło: TVP
REKLAMA
Oczywiście trzeba zbadać, czy wcześniej deklaracje Wisły nie były kolejnym matactwem, to też jest istotne. Na pewno przyglądamy się temu z niepokojem, ale chcemy dać Wiśle szansę i to podkreślamy. Zbigniew Boniek mocno to przeżył, dla ludzi piłki jest niezrozumiałe, że klub o tak wspaniałej tradycji miał tego rodzaju problemy. Wracając do nomenklatury piłkarskiej, piłka jest po stronie Wisły i czekamy nie na deklaracje, a na konkretne działania.
Janusz Basałaj PZPN nie może ingerować w wolność organizacyjno-finansową klubu, czyli w to, jakich sponsorów i udziałowców pozyskuje. A może pozyskiwać najróżniejszych, ale w procesie licencyjnym musi być wiarygodne papiery, wiarygodny scenariusz rozwoju, opinie banków czy wierzycieli
AH: czy PZPN nie wkroczył do akcji za późno? Czy nie mógł pojawić się, kiedy zapadały decyzje odnośnie tego nieszczęsnego trio kambodżańsko-szwedzko-polskiego?
JB: my działamy według określonych przepisów. Dwa razy do roku Komisja Licencyjna bada "papiery klubu", który przystępuje do rozgrywek. Deklaracje i dokumenty Wisły upoważniły Komisję do przyznania licencji, ale PZPN nie może ingerować w wolność organizacyjno-finansową klubu, czyli w to, jakich sponsorów i udziałowców pozyskuje. A może pozyskiwać najróżniejszych, ale w procesie licencyjnym musi być wiarygodne papiery, wiarygodny scenariusz rozwoju, opinie banków czy wierzycieli.
PZPN nie jest tu wszechmocny. Nie jesteśmy szeryfem, który interweniuje na etapie, w którym bandyta wkracza do miasta. Oczekiwanie, że załatwimy wszystko, jest trochę demagogiczne. Jeśli przegra reprezentacja, to winny jest PZPN, pada klub albo spóźni się samolot i nie zabierze reprezentacji kobiety na mecz, to też winny jest PZPN. Nie możemy dać się zwariować.
REKLAMA
Myślę, że problem klubu, prywatnej spółki akcyjnej, jest problemem klubu na pewnym etapie. My wkraczamy później z procesem licencyjnym. Po to kluby walczyły o autonomię, żeby PZPN ani nikt inny nie mieszał się do ich spraw i ich rozwoju biznesowego. Szeryfa trzeba szukać gdzie indziej - mówię tu o prezydencie miasta, prokuraturze czy organach państwa.
AH: sytuacja piłkarzy jest trudna i chciałam zapytać, czy gdyby mógł Pan doradzić piłkarzom, to co by Pan im powiedział?
JB: wczoraj wpłynął wniosek o rozwiązanie kontraktu od Zorana Arsenicia, co ciekawe, kilka dni wcześniej jego menedżer deklarował, że nie będzie się spieszył. Jest stara zasada, że pośpiech jest najgorszym doradcą. Z drugiej strony, jeśli ktoś nie płaci kilka miesięcy pensji piłkarzom, którzy mają żony, dzieci, rodziny, kredyty i ich byt codzienny jest zagrożony, to rozumiem ludzi, którzy mają dość tej niepewnej sytuacji. Mają propozycje z innych klubów i mają prawo to robić, ale Rafał Wisłocki wydaje się być człowiekiem, który nie śpi i się tym zajmuje. Wziąłbym to pod uwagę, aczkolwiek nie namawiałbym do tego, by jeszcze raz na kilka miesięcy zaufać klubowi, który nie wypełniał zobowiązań wobec pracowników.
AH: Wiśle zaproponował swoje usługi i wsparcie Kamil Kosowski, rocznik 1977. Czy to tylko żartobliwa oferta? Z drugiej strony nowy prezes pracował z młodzieżą i z zawodników akademii zechce być może skorzystać szybciej niż można by się tego spodziewać. Może w Wiśle będzie konieczność stworzenia zespołu z młodych i doświadczonych piłkarzy?
REKLAMA
JB: jeśli dodamy w tle Kubę Błaszczykowskiego, który miał szczerą chęć przejścia do Wisły, to mamy jakiś pomysł. Ale mówiąc poważnie, to ładny i szlachetny gest, ale tylko gest. 42 lata to nie wiek, w którym można biegać po boisku z dwadzieścia lat młodszymi piłkarzami. To deklaracja, która pokazuje, że Wisła leży mu na sercu i chciałby jej pomóc. To może wydać się absurdalne, ale tego rodzaju głośne słowa tylko pomagają i mogą oczyścić atmosferę, są cenne. To nie sztuka mówić, że kocha się Wisłę. Poprzedni właściciele też ją kochali, ale bardziej kochali siebie, swoje rachunki i konta.
Aneta Hołówek, PolskieRadio24.pl
REKLAMA