Seksafera w kadrze koreańskich łyżwiarzy. Wybuchł skandal, a trenera zatrudnili Chińczycy
Jedna z najbardziej utytułowanych łyżwiarek szybkich, Shim Suk Hee wyznała, że była bita i gwałcona przez byłego szkoleniowca koreańskiej reprezentacji.
2019-01-11, 15:14
W Korei Południowej zawrzało dokładnie przed rokiem, kiedy tuż przed igrzyskami w PjongCzangu jeden z członków sztabu szkoleniowego kobiecej reprezentacji tego kraju w short tracku został zawieszony za pobicie 20-letniej kapitan zespołu Shim Suk Hee. Informację podała wówczas tamtejsza agencja prasowa Yonhap, która początkowo nie ujawniała nazwiska osoby ze sztabu.
Powiązany Artykuł
Dezerter ze statusem bohatera mówi dość. Wiktor Ahn zatęsknił za ojczyzną
Głos zabrał jednak przedstawiciel koreańskiej federacji, który zdradził, że zawieszony został trener Cho Jae-beom. - O incydencie zostaliśmy poinformowani przez drużynę narodową. Nadal jesteśmy w trakcie ustalania, co dokładnie się stało - wyjaśniał przedstawiciel KSU. Suk Hee opuściła wówczas trening kadry, a sprawą zajęły się odpowiednie służby.
Okazało się, że Shim Suk Hee, trzykrotna medalistka igrzysk w Soczi, popadła w konflikt ze szkoleniowcem dużo wcześniej. Trener, który był jej mentorem od wczesnej fazy kariery, miał bić i upokarzać zawodniczkę, o czym łyżwiarka zaczęła głośno mówić po zdarzeniu przed igrzyskami w Korei.
Wydarzenia ze stycznia 2018 roku były więc początkiem kłopotów szkoleniowca. Kolejne osoby zaczęły informować o karygodnym zachowaniu trenera, w efekcie czego szkoleniowiec został zawieszony, a później skazany na 10 miesięcy więzienia.
REKLAMA
Teraz, gdy kara dobiega końca Shim Suk Hee zdecydowała się opowiedzieć o innych sytuacjach do jakich dochodziło podczas, gdy trener Cho Jae-beom ją szkolił. W ostatnich dniach łyżwiarka złożyła dodatkowe zeznania w sprawie byłego trenera, a Stowarzyszenie Młodych Łyżwiarzy wydało oświadczenie, twierdząc, że wśród koreańskiej młodzieży jest więcej poszkodowanych.
Jak informuje dziennik "The Korea Herald", Suk Hee Shim przyznała, że była bita przez trenera od siódmego roku życia. Suk Hee Shim oskarża go także o gwałt, do przemocy seksualnej po raz pierwszy miało dojść w 2014 roku.
Jak informują koreańskie media, Shim Suk Hee wcześniej nie mówiła o przemocy seksualnej z obawy przed wykluczeniem z reprezentacji. Jej obawy wydają się być uzasadnione, bo trener, mimo, iż odsiaduje wyrok, wciąż ma wpływy.
Dwie zawodniczki miały złagodzić swoje zeznania, po tym jak znajomi Cho wielokrotnie odwiedzali rodziny ofiar - informuje "The Korea Herald".
REKLAMA
Wśród zawodników są jednak też tacy, którzy najpierw zawarli porozumienie z przedstawicielami trenera, ale później zmienili zdanie. Do zmiany zeznań nakłoniły ich wyznanie Shim Suk Hee, która powiedziała, że była molestowana seksualnie.
Koreański Związek Łyżwiarski zawiesił Cho Jae-beoma dożywotnio, ale zanim jeszcze rozpoczął odbywanie kary, trenera zatrudnili Chińczycy. Chiny podpisały ze szkoleniowcem kontrakt w maju 2018 roku. W czerwcu Cho powrócił do Korei i został zatrzymany przez policję. We wrześniu 2018 trafił do więzienia. Został uznany winnym, a sąd w uzasadnieniu wyroku, wyjaśnił, że trener, mimo znajomości zasad niestosowania przemocy w Koreańskiej Federacji Łyżwiarskiej (KSU), wiele razy przekraczał regulamin, a to oznacza, że musi zostać surowo ukarany.
Czy po dodatkowych zeznaniach szkoleniowiec pozostanie na dłużej w więzieniu, okaże się wkrótce.
Podobne zdarzenia ujawniły niedawno amerykańskie gimnastyczki. Po nagłośnieniu sprawy i procesie Larry Nassar, były lekarz kadry gimnastycznej USA, został skazany na 175 lat za molestowanie zawodniczek.
REKLAMA
ah, PolskieRadio24.pl
REKLAMA