Ekspert nt. dyrektywy cyfrowej: polski rząd może stworzyć ścieżkę odwoławczą ws. blokowania treści
- Polski rząd może wprowadzić szybką i skuteczną ścieżkę odwoławczą od decyzji platform internetowych dla użytkowników, których treści zostaną zablokowane. Teraz takich rozwiązań w internecie brakuje i byłoby dobrze, żeby rząd polski na etapie implementacji dyrektywy o prawach autorskich pamiętał o interesie użytkowników sieci - powiedziała w rozmowie z PolskimRadiem24.pl Natalia Mileszyk z Fundacji Centrum Cyfrowe.
2019-03-26, 17:57
Parlament Europejski poparł we wtorek kontrowersyjną dyrektywę o prawach autorskich, zwaną też ACTA2. Nakłada ona m.in. na strony internetowe obowiązek filtrowania treści pod kątem tego, czy nie zostały one nielegalnie skopiowane. Zmiany popiera część artystów, twórców i wydawców prasowych. Przeciwna jest część internautów, która mówi o "cenzurze w sieci".
Powiązany Artykuł
Parlament Europejski poparł kontrowersyjną dyrektywę o prawach autorskich
Jak tłumaczy Natalia Mileszyk, przyjęta przez PE dyrektywa nie ma bezpośredniego skutku w prawie unijnym i musi być implementowana do porządku prawnego każdego państwa członkowskiego. - Polski rząd będzie miał dwa lata od momentu publikacji dyrektywy w dzienniku urzędowym Unii Europejskiej na wdrożenie jej do prawa autorskiego, które obowiązuje w Polsce. W tej dyrektywie zostawiono bardzo dużo przestrzeni na indywidualną decyzję państw - powiedziała ekspertka Fundacji Centrum Cyfrowe.
Jak podkreśliła, "kwestia odpowiedzialności pośredników internetowych, platform internetowych, na których publikują treści internauci, jest bezdyskusyjna". Takie platformy będą musiały filtrować treści, bo inaczej mogą odpowiadać za naruszenie dyrektywy.
Dwa lata na wdrożenie dyrektywy
- Polski rząd może jednak wprowadzić takie rozwiązanie jak szybka i skuteczna ścieżka odwoławcza od decyzji platform internetowych dla użytkowników, których treści zostaną zablokowane - powiedziała Natalia Mileszyk. Zauważyła, że takich rozwiązań brakuje teraz w internecie i "byłoby dobrze, żeby rząd polski na etapie implementacji dyrektywy o prawach autorskich pamiętał o interesie użytkowników sieci".
REKLAMA
Zdaniem ekspert internauci na razie nie powinni obawiać się skutków dyrektywy, bo Polska ma dwa lata na jej wdrożenie, od momentu publikacji w dzienniku urzędowym Unii Europejskiej.
Mileszyk przypomniała też, że pojęciem "cenzury internetu" w kontekście ACTA2 pierwszy zaczął posługiwać się David Kaye, specjalny sprawozdawca ONZ ds. wolności słowa. - Twierdzi on, że obowiązek aktywnego filtrowania treści, który nakłada dyrektywa, jest nieproporcjonalny i jest pewnym nadużyciem w stosunku do wartości, których się broni w tej dyrektywie, czyli interesów posiadaczy praw autorskich - powiedziała.
paw/
REKLAMA