LM piłkarzy ręcznych: przegrana bitwa, wygrana wojna Vive. "Wiedzieliśmy, że trzeba będzie pocierpieć"
- Wszyscy włożyli sporo serca, by dwumecz skończył się po naszej myśli. To nie jest tak, że chcieliśmy przegrać dziewięcioma bramkami i przejść dalej. Naszym celem było zwycięstwo, ale paryżanie zagrali na najwyższym poziomie. Dla mnie będzie to pierwszy Final Four w karierze. Niezwykle się cieszymy z tego, że tworzymy historię - powiedział w rozmowie z Polskim Radiem prawoskrzydłowy Vive Arkadiusz Moryto.
2019-05-06, 09:57
Posłuchaj
Piłkarze ręczni PGE Vive Kielce awansowali do Final Four Ligi Mistrzów. W rewanżowym spotkaniu ćwierćfinału mistrz Polski przegrał na wyjeździe z Paris Saint-Germain 26:35 (11:18), ale dzięki zwycięstwu 34:24 w pierwszym meczu u siebie, wywalczył awans do najlepszej czwórki.
Środkowy rozgrywający Vive Mariusz Jurkiewicz podkreślił, że porażka w rewanżu nie ma żadnego znaczenia, liczy się tylko awans. - Tylko z tym zostaniemy. To był bardzo trudny mecz. Nie wychodziło nam tak, jak moglibyśmy sobie tego życzyć. Nastawialiśmy się jednak na to, że będziemy cierpieć w tym spotkaniu. Wiedzieliśmy, że PSG nie zagra już takiego meczu, jak w Kielcach. Wszystko, co wtedy spudłował Luc Abalo, w rewanżu odrobił z nawiązką. Byliśmy jednak gotowi do walki i w końcówce utrzymaliśmy zimne głowy, utrzymaliśmy nerwy na wodzy i awansowaliśmy do Final Four. To było naszym celem i marzeniem, mimo że niewielu w nas wierzyło. Nasze marzenie się spełniło.
Były reprezentant Polski, dwukrotny brązowy medalista mistrzostw świata dodał, że w przerwie, kiedy Vive przegrywało siedmioma bramkami, w szatni nie było nerwowości. - My znamy paryski zespół, wiemy jak potrafi grać i wiemy, że jest zdolny do odrobienia takiej straty. Kluczem do sukcesu było utrzymanie nerwów i to, że potrafiliśmy cierpieć w takich newralgicznych momentach. Pokazaliśmy, że nawet gdy jest ciężko, jesteśmy razem i potrafimy robić rzeczy, których niewielu się spodziewa.
W sukces odniesiony w Paryżu nie mógł uwierzyć prawoskrzydłowy Vive Arkadiusz Moryto. - Po takim fatalnym meczu to, co się wydarzyło jest nie do opisania. Po zwycięstwie myślałem o tym, że to niemożliwe oraz o kibicach, którzy przyjechali do Paryża, by nas wspierać. Było ich słychać i w ciężkich chwilach wiedziałem, że cały czas są z nami. W pewnym momencie rywale prowadzili już jedenastoma bramkami i nie wyglądało to zbyt dobrze. Nie zagraliśmy dobrego spotkania. Wszyscy włożyli w to jednak sporo serca, by dwumecz skończył się po naszej myśli. To nie jest tak, że chcieliśmy przegrać dziewięcioma bramkami i przejść dalej. Naszym celem było zwycięstwo, ale paryżanie zagrali na najwyższym poziomie. Dla mnie będzie to pierwszy Final Four w karierze. Niezwykle się cieszymy z tego, że tworzymy historię.
REKLAMA
Vive wystąpi w Final Four po raz czwarty w historii. Trzy lata temu kielczanie triumfowali, a wcześniej dwukrotnie zdobyli brązowy medal.
Turniej finałowy zostanie rozegrany 1 i 2 czerwca w Kolonii. Oprócz Vive, wystąpią w nim także Barca Lassa, Telekom Veszprem i Vardar Skopje.
ah, IAR
REKLAMA