Premier League: nowy kontrakt czy nowe wyzwanie? Klopp na trenerskim szczycie
W Liverpoolu nikt nie ukrywa, że triumf w Lidze Mistrzów nie byłby możliwy bez Juergena Kloppa za sterami. Niemiecki szkoleniowiec przełamał fatalną serię przegranych finałów i czeka na zasłużoną podwyżkę.
2019-06-04, 11:10
W finale najbardziej prestiżowych klubowych rozgrywek piłkarskich "The Reds" pokonali Tottenham 2:0. Choć sam finał uznano za rozczarowujące widowisko, na którego przebieg miała wpływ kontrowersyjna decyzja sędziego Damira Skominy, to dla Kloppa i jego zawodników była to sprawa drugorzędna. Na pierwszym planie było trofeum, na które Liverpool czekał od lat.
- Widzieliście kiedyś taką drużynę? Walczy, mimo że w baku brakuje już paliwa. Za nami trudny mecz, który był ukoronowaniem całego sezonu. Nasz bramkarz miał kilka ważnych interwencji. To zwycięstwo jest niesamowite. Jestem przeszczęśliwy, że to moi piłkarze teraz się cieszą. To najwspanialszy wieczór. Byłem już w tak wielu finałach, większość przegrałem. Ten dedykuję mojej rodzinie oraz kibicom, którzy tak długo cierpieli - mówił Klopp.
To zwieńczenie całego procesu transformacji, za którym stoi Niemiec. Jeszcze przed finałem podkreślano, że zarówno on, jak i Pochettino mają godne pochwały zaufanie ze strony włodarzy klubu i nastawienie na długofalowe efekty, są konsekwentni w budowaniu drużyny. W dodatku klub z miasta Beatlesów nie szastał pieniędzmi, zachowywał zrównoważony budżet - po sprzedaży graczy było stać go na to, by wzmocnić kluczowe pozycje zawodnikami szalenie drogimi, ale, jak się okazało, niezbędnymi do końcowego sukcesu.
Faktem jest jednak to, że w ciągu ostatnich lat obaj trenerzy musieli zmierzyć się z krytyką związaną z tym, że nie gwarantują oni trofeów. Teraz w ekipie "The Reds" to się zmieniło.
REKLAMA
"Zwycięstwo w tych rozgrywkach pozwala Kloppowi wejść do pierwszego kręgu wśród największych trenerów, a po sześciu (pucharowych) porażkach wreszcie usuwa ostatni powód krytyki pod jego adresem, pokazując, co można osiągnąć z właściwym szkoleniowcem i niemal perfekcyjną sekwencją zakupów i sprzedaży" - napisał "The Telegraph".
"The Guardian" również prawił komplementy drużynie Kloppa, wskazując, że "pod wodzą niemieckiego menedżera klub z Anfield może dojść dalej niż tylko do sukcesów na boisku", wskazując na to, w jaki sposób rozwijał się klub za jego rządów. Jak zaznaczono, symbolem tej transformacji może być 20-letni Trent Alexander-Arnold, który krótko po ostatnim gwizdku zamieścił w internecie krótki wpis pod swoim zdjęciem z Pucharem Europy: "jestem tylko normalnym chłopakiem z Liverpoolu, którego marzenia właśnie się spełniły".
Co będzie dalej? Właściwie od razu po wygranym finale pojawiły się informacje, że włodarze klubu zaproponują Kloppowi nowy kontrakt, który będzie obowiązywał do 2023 lub 2024 roku i da mu podwyżkę do 11 mln euro za sezon. Obecnie zarabia on 8 mln, a umowa wygasa w 2022 roku.
REKLAMA
Czy będzie to początek nowej ery w historii "The Reds"? Klopp ma w tym momencie naprawdę solidne zaplecze - jego zespół bazuje na graczach w kwiecie wieku, którzy cały czas są głodni sukcesu i cały czas mogą się rozwijać, Liverpool jest atrakcyjnym kierunkiem właściwie dla każdego piłkarza, nie tylko sportowo, ale także finansowo. W dodatku sama możliwość pracy z Niemcem jest dla wielu graczy kusząca, tak ze względu na warsztat, jak i na jego osobowość.
Cały piłkarski świat zachwyca się czymś, co w gruncie rzeczy powinno być normą dla ludzi, którzy są liderami. Klopp unika arogancji, szanuje ludzi, których ma wokół siebie, unika tanich prowokacji. Można powiedzieć, że jest po prostu normalny - co już jest jego wielką zaletą.
Sięgnięcie po wygraną w Lidze Mistrzów może być punktem, w którym dla Liverpoolu zacznie się złoty czas. Co do tego, że o dominację w Anglii i Europie będzie bardzo trudno, nie ma wątpliwości. Liverpool jest jednak w tej chwili na absolutnym szczycie i nie nie wskazuje na to, by w drużynie miało dojść do poważnych zmian. Niemożliwe wydaje się także to, by Klopp został skuszony zakusami Bayernu Monachium lub jakiegokolwiek innego klubu.
Na Anfield jest uwielbiany i widać wyraźnie, że czuje się tam jak w domu, otoczony graczami, którzy pójdą za nim w ogień. Najbliższe lata mogą należeć właśnie do nich.
REKLAMA
REKLAMA