Prawda o przestępstwach seksualnych w Kościele w Polsce. O. Adam Żak SJ: trzeba "umeblować" głowy [WYWIAD]
Do Polski przybył specjalny prokurator Watykanu do spraw walki z wykorzystywaniem seksualnym abp Charles Scicluna, papież ogłosił nowy dokument uszczegóławiający sposób walki z przestępstwami seksualnymi, trwa dyskusja po filmie “Tylko nie mów nikomu” Tomasza Sekielskiego. O tym jaka jest sytuacja w polskim Kościele w związku w przestępstwami pedofilii mówi Polskiemu Radiu o. Adam Żak SJ, koordynator do spraw ochrony dzieci i młodzieży przy Konferencji Episkopatu Polski.
2019-06-14, 16:56
O. Adam Żak SJ: Rzeczywistej skali tych przestępstw w Kościele katolickim w Polsce nie znamy i wątpię, czy kiedykolwiek będzie ona poznana w wymiarze jeden do jednego. To ze względu na to, że taka jest natura przestępstw seksualnych - są one głęboko ukryte i nie wszystkie osoby pokrzywdzone je zgłaszają. W archiwach diecezjalnych i zakonnych została przeprowadzona kwerenda przypadków wykorzystywania seksualnego zgłoszonych od 1990 do połowy 2018 roku. To nie oznacza, że tylko z tego okresu pochodzą czyny. Czyny zgłoszone w tym czasie obejmują dowolny okres. Są zgłoszone w tym okresie czyny na przykład z roku 1950. Widać to wyraźnie na jednym z wykresów. Widać np., że przypadki przestępstw są częstsze od 1983 roku. Zebrane dane zostały przeanalizowane pod różnym kątem. Przypadków zgłoszonych do poszczególnych kurii diecezjalnych i zakonnych, które mają dokumenty potwierdzające zgłoszenia, było 382 do połowy roku 2018. Tendencja, jeśli chodzi o ilość zgłoszeń, jest rosnąca już od dłuższego czasu. To znaczy, że rośnie świadomość zarówno ofiar, jak i wszystkich, którzy zgłaszają, skoro te przestępstwa są częściej zgłaszane do władz kościelnych. To jest też może najbardziej pozytywny trend, który potwierdza, że świadomość się zmienia - w sposób jeszcze niewystarczający, ale jednak się zmienia.
Oczywiście do poznania skali tego przestępstwa w Kościele nie wystarcza sam sama ilość sprawców. Potrzebna jest wiedza o liczbie ofiar. Dopiero jedno zestawione z drugim daje pewien obraz. Jeśli chodzi o ustalenia kwerendy, to nie są one bardzo precyzyjne, Dzieje się tak dlatego, że w niektórych ankietach nie była podana liczba ofiar. Zdarzało się określenie “kilka”, które faktycznie mogło oznaczać 2, 3 lub 4 ale i 9, nawet do 10 ofiar. Ofiar jest zdecydowanie więcej niż sprawców. To znaczy, że potwierdza się reguła, iż tam gdzie jest jedna ofiara, można spodziewać się ich więcej. W Polsce potwierdza się to, co wiemy z innych krajów na temat dynamiki tych przestępstw w Kościele, ale nie tylko. To widać na przestrzeni ostatnich ponad 10 lat. Bardzo duży skok takich zgłoszeń w społeczeństwie był w roku 2007 – z roku na rok nastąpił wzrost z 2000 do 8000 takich zgłoszeń w całym społeczeństwie. Jak dotąd był to największy skok. Później notowano do 5000 zgłoszeń rocznie. Ostatnio również wzrosła liczba ujawnień czy wykryć przestępstw seksualnych wobec małoletnich w społeczeństwie w Polsce. To około 1500 zgłoszeń więcej w 2018 roku niż w roku 2017.
To pokazuje, że istnieje zarówno w Kościele jaki i społeczeństwie pewna dynamika, która wskazuje na to, że dojrzewamy do takiego przekonania, że są to przestępstwa ciężkie, które trzeba zgłaszać, które muszą być karane i które trzeba zwalczać.
Powiedział ojciec, że rośnie świadomość, co widać w ilości zgłoszeń. To pokazuje, że mamy większą wiedzę o tym przestępstwie, może także większą odwagę żeby powiedzieć wprost, że do takich haniebnych czynów dochodziło. Zaznaczył ojciec jednak, że to bardzo delikatna kwestia, więc nie ujawnione są zapewne przypadki sprzed wielu lat. Jak wygląda sprawa tych zgłoszeń - czy częstsze są wydarzenia sprzed dekad, czy te aktualne?
REKLAMA
W tej chwili statystyki pokazują, że ilość przestępstw rośnie. To widoczna tendencja rosnącej ilości czynów. Jeśli chodzi o wyniki kwerendy, to wzrost nie jest równomierny, linearny, ale raczej skokowo-opadający i jest wyraźnie widoczny. Jeśli chodzi o zgłoszenia, to od roku 2003 linia jest znacznie bardziej wyraźna. To potwierdza tendencję, również w tych naszych niedoskonałych wynikach kwerendy. To też wymaga analizy i zestawienia z innymi danymi, co w pewnym momencie zostanie zrobione.
Kościół podjął konkretne kroki, aby walczyć z przestępstwem pedofilii. Jakie aktualnie procedury obowiązują w polskim Kościele, aby wyplenić to przestępstwo, aby do takich przypadków już nie dochodziło?
To przede wszystkim prewencja, która ma zapobiegać i pomóc wyciągać wnioski z tego co się wydarzyło, z tego jakie są czynniki ryzyka. Celem jest wyeliminowanie czynników ryzyka i budowa takiego systemu i świadomości, które pozwolą również upowszechnić wiedzę wśród odpowiedzialnych i szerzej. To wiedza, która pomoże budować świadomość konieczności i możliwości ochrony dzieci i młodzieży przed tymi przestępstwami, zarówno jeśli chodzi o ewentualne zgłaszanie podejrzeń jak i prewencję związaną z określonymi procedurami i sposobami postępowania np. w przyjmowaniu do pracy, w organizacji działalności edukacyjnej, wychowawczej i opiekuńczej.
Jeśli chodzi o szkolenia personelu, to wszystko jest wdrażane stopniowo, przy czym musimy też pamiętać, że w Polsce jest niewielu specjalistów tej konkretnej i specyficznej materii profilaktyki przestępstw seksualnych wobec dzieci i młodzieży. Kształcimy ich na studiach podyplomowych, to praca na lata. Ten proces musi być bardzo głęboki, powiedziałbym, że musi “dotrzeć pod strzechy”. Ta świadomość musi dotrzeć również do rodzin, które muszą współpracować ze wszystkimi jednostkami wychowawczymi oraz rozumieć ten proces prewencji, który jest wdrażany. To też jest proces bardzo długi, bo nie da się napisać dokumentu, powiesić go na stronie i powiedzieć mamy system prewencji. Trzeba “umeblować” głowy i poruszyć wyobraźnię, wyposażyć w pojęcia tych wszystkich, którzy z jednej strony są odpowiedzialni za bezpieczeństwo i ochronę dzieci i młodzieży, ale też tych wszystkich, którzy z dziećmi i młodzieżą pracują.
REKLAMA
Nie chodzi tylko o to, żeby chronić przed księżmi, bo nie są większą grupą ryzyka aniżeli na przykład inne osoby pracujące w duszpasterstwie, jak wolontariusze czy inne osoby pracujące w szkołach katolickich czy w placówkach opiekuńczo-wychowawczych. Ta praca profilaktyczna musi dotyczyć wszystkich osób, które są zaangażowane i wszystkich dotyczy.
Czy aby minimalizować to ryzyko w przypadku kandydatów do kapłaństwa czy kandydatów do życia zakonnego są jakieś inne sposoby niż testy psychologiczne, które nie są zawsze miarodajne? Czy jest jakiś sposób żeby w sytuacji gdy kandydat zgłasza się, by być kapłanem lub zakonnikiem, już na pierwszym etapie próbować wykluczyć pewne skłonności, wyeliminować ryzyko pedofilii czy przestępstw seksualnych?
To także bardzo złożona sprawa, dlatego że wymaga precyzyjnej znajomości profilu sprawców. Często mówimy, że mamy do czynienia z pedofilami, ale to jest straszne uproszczenie jeśli chodzi o ten rodzaj przestępstw. Nie tylko w Kościele, ale i społeczeństwie. Sprawców, którzy są pedofilami, czyli mają zaburzoną preferencję seksualną w postaci pedofilii, jest rzeczywiście niewielu. Na przykład w Stanach Zjednoczonych, jeśli chodzi o duchowieństwo, na 110 000 duchownych, wśród których przez 52 lata było ponad 4300 sprawców, zaś pedofilów wśród nich, czyli takich którzy mieli zaburzoną preferencję seksualną, było tylko 4%. To 137 osób w okresie 52 lat. Natomiast oczywiście pedofile mają większą ilość ofiar niż wszystkie inne typy sprawców. W Stanach Zjednoczonych te 4 procent było odpowiedzialne za około 25% ofiar. Czyli 1/4 ofiar to ofiary pedofili czyli osób z zaburzoną preferencją seksualną.
Większość sprawców - duchownych czy nie duchownych - to są sprawcy tak zwani sytuacyjni albo zastępczy, jak również się ich nazywa. Są to osoby, które mają problemy z dojrzałością, lub które przeżyły różnego rodzaju doświadczenia traumatyczne w swoim środowisku. To doświadczenia związane np. z przemocą. Jeśli chodzi o duchowieństwo, taką szczególną grupą ryzyka są osoby, które same doświadczyły tego przestępstwa wykorzystania seksualnego na sobie. W różnych badaniach mówią o tym różne wyniki, ale we wszystkich jest to statystycznie spora grupa, między 40 do nawet 60 procent sprawców duchownych, którzy sami doświadczyli tego typu przestępstwa w dzieciństwie czy w młodości. Te wszystkie zagadnienia trzeba rozpoznać.
REKLAMA
Co robi młody człowiek, czy ktokolwiek z nas z traumatycznymi doświadczeniami wyniesionymi z rodziny ze środowiska? Te doświadczenia traumatyczne mogą być związane z alkoholizmem w domu, z rozwodami rodziców, przemocowym wychowaniem - różne mogą być charakterystyki doświadczeń traumatycznych. Skutek tych doświadczeń traumatycznych pozostaje w człowieku jeśli nie są one przepracowane. Jeśli są to skutki bolesne, to je łatwo eliminujemy, wypieramy negujemy, próbujemy sobie poradzić z nimi w sposób zastępczy, np. przez "znieczulenie" alkoholem. Dlatego istotną rzeczą, jeśli chodzi o kandydatów do kapłaństwa, są badania psychologiczne, które nie mają na celu wykrycie rzeczy niemożliwych do wykrycia przez testy, ale które mają na celu pomoc tym młodym ludziom rozpoznać problemy, które mogą w przyszłości stać się kamieniem, o który mogą się potknąć. To na przykład trudność w radzeniu sobie ze stresem, która może skutkować ucieczką w uzależnienia od alkoholu, od seksu, czy innych różnych rzeczy. Taka jest prawda o sprawcach, że największa liczba sprawców, to ci, którzy mają problemy z dojrzałością osobową i integracją, z przepracowaniem swoich doświadczeń, często swoich doświadczeń traumatycznych również z młodości. Chodzi o to, żeby poznali samych siebie, czyli formacja powinna po prostu zwrócić uwagę na element ludzki dojrzewania – by nie dochodziło do tłumienia lub wypierania z historii własnego życia własnych traumatycznych przeżyć. Proces wychowawczy i formacyjny powinien uświadomić własne uwarunkowania, by umieć zarządzać swoimi potrzebami, by radzić sobie z przykrymi elementami własnej historii i ich skutkami. To sprawia, że naprawdę bardzo ważna jest formacja seminaryjna i jest jednym z najważniejszych elementów prewencyjnych jeśli chodzi o Kościół.
Musimy sobie też zdać sprawę, że ci młodzi ludzie pochodzą ze społeczeństwa takiego, w jakim żyjemy my wszyscy. Rodziny duchownych, księży czy kleryków czy kandydatów do kapłaństwa nie są inne. Są takie jak wszystkie inne rodziny i to również w tych rodzinach są poważne czynniki ryzyka. To, co wyróżnia sprawców duchownych od sprawców nie duchownych – i to statystycznie wyraźnie wyróżnia – to fakt, że sprawcy duchowni byli kiedyś w młodości lub w dzieciństwie sami wykorzystani w rodzinach lub w środowiskach, w który się obracali czy dorastali, w środowiskach sportowych, czasem również w Kościele, ale najczęściej w rodzinach. To są problemy, które trzeba też zobaczyć, jeśli się chce prowadzić poważną profilaktykę. Najskuteczniejsza profilaktyka to pomoc do wzrastania i dojrzewania. To również takie towarzyszenie później w pracy, żeby owoce tej formacji, czyli ludzkiego wzrastania i ludzkiej dojrzałości się utrwalały, a nie były niszczone przez kryzysy, przez które tak czy inaczej każdy przechodzi.
Mówił ojciec o tym, że to problem, który może istnieć w całym społeczeństwie i może być wyzwolony przez różne traumy, ale w jaki sposób odpowiedzieć na zarzuty relatywizowania czy porównywania sprawców, którzy są w Kościele, którzy są osobami duchownymi, z innymi grupami społecznymi?
Porównywanie, które by było relatywizowaniem przestępstwa w Kościele nie ma najmniejszego sensu, natomiast porównywać trzeba różne rzeczy po to, żeby wiedzieć, jakie są czynniki ryzyka i umieć je przezwyciężać. Nie łudźmy się, że jest to problem tylko wewnątrz Kościoła. To byłoby oszukiwanie siebie i udawanie, że ci młodzi pochodzą z jakiegoś środowiska, które różni się od normalnych środowisk miejskich, wiejskich i czy innych. Jeżeli by się używało takich porównań do relatywizacji, to jest po prostu droga donikąd, to rodzaj zakłamywania rzeczywistości i uspokajania się, że skoro coś jest problemem społecznym, to dlatego możemy powiedzieć, że inni mają problem a nie my. Lub, że nasz problem jest mniejszy, niż gdzie indziej. To jest bezsensowne, nie daje żadnego efektu i jest tylko drażniące.
REKLAMA
Natomiast jeśli chodzi o wiedzę, żeby skutecznie zapobiegać przestępstwom, to tutaj trzeba wiedzieć jakie są skale tego problemu również w całym społeczeństwie. One są badane w Polsce stosunkowo od niedawna, a szerzej zakrojone badania retrospektywne pokazują że problem jest i to niemały.
Kościół w centrum stawia pomoc osobom poszkodowanym, a ostatnio została podjęta szczególna decyzja. Podczas obrad Rady Stałej Konferencji Episkopatu Polski 2 maja na Jasnej Górze rozpoczęto prace nad specjalnym funduszem solidarnościowym, aby nieść pomoc ofiarom przestępstw seksualnych. Jakie są założenia tego dokumentu? Wiemy już, że jego środki nie będą pochodzić z ofiar składanych na tacę przez wiernych w kościołach, ale głównie ze składek duchowieństwa. Czy to wystarczy żeby pomóc? Jakie są jeszcze cele tego funduszu?
To narzędzie pomocy, ale pierwsza rzecz, to pomoc niezależnie od funduszu. Obowiązek pomocy spoczywa na tej jednostce w kościelnej czyli diecezji lub prowincji zakonnej, do której należy sprawca - to pierwsze miejsce pomocy. Powstanie funduszu, to jaki będzie miał kształt i jak będzie skonfigurowany, to jeszcze kwestia pracy prawników i nie mogę szczegółowo na to odpowiedzieć. Cieszę się natomiast, że jest taka inicjatywa i świadomość konieczności pomocy. Dzięki temu pomoc prawdopodobnie będzie mogła być bardziej systematyczna i szersza, będzie mogła dotyczyć również rodzin, w których dziecko, młody mężczyzna czy nastolatka zostali skrzywdzeni. To jest bardzo cenna i bardzo praktyczna inicjatywa.
REKLAMA
Z o. Adamem Żakiem SJ, koordynatorem do spraw ochrony dzieci i młodzieży przy Konferencji Episkopatu Polski rozmawiał Przemysław Goławski.
REKLAMA