Ukrainiec zasłabł w pracy, jego ciało znaleziono w lesie. Właścicielka firmy z zarzutami
Pięć lat więzienia za nieumyślne spowodowanie śmierci grozi właścicielce firmy produkującej trumny, która nieudzieliła pomocy nieprzytomnemu pracownikowi z Ukrainy. Ciało mężczyzny odnaleziono w lesie oddalonym od ponad 100 km od zakładu.
2019-06-24, 12:22
Ukrainiec pracował w zakładzie produkcji trumien koło Nowego Tomyśla w Wielkopolsce. - Policjanci ustalili, że w upalny dzień mężczyzna zasłabł w pracy i stracił przytomność. Gdy inni pracownicy zawiadomili właścicielkę, ta zabroniła wzywać karetkę pogotowia i nakazała wszystkim iść do domu. Potem okazało się, że nieprzytomny mężczyzna zniknął z terenu zakładu. Nie pojawił się także w domu, w którym mieszkał. W dziwnych okolicznościach zniknął również jeden z Ukraińców, który z nim mieszkał i pracował – opisał sprawę rzecznik wielkopolskiej policji mł. insp. Andrzej Borowiak.
Na ciało, jak się okazało 36-letniego Ukraińca, natknął sie leśniczy w lesie koło Skoków, niedaleko Wągrowca.
Zarzuty dla dwóch osób
- Po analizie wszystkich informacji oraz uzgodnieniach poczynionych z prokuratorami policjanci zdecydowali o zatrzymaniu właścicielki firmy. Kobieta trafiła do policyjnego aresztu. Funkcjonariusze rozpoczęli także poszukiwania Ukraińca, który zniknął tuż po zdarzeniu. Znaleźli go po kilku dniach w Łomży, w jednym z hosteli - mówi Borowiak.
Borowiak wskazał, że dowody i inne materiały informacyjne, które trafiły w ręce prokuratorów, dały podstawę do przedstawienia właścicielce zakładu zarzutu nieudzielenia pomocy nieprzytomnemu mężczyźnie.
REKLAMA
- Został jej także ogłoszony zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci. Grozi jej za to kara do 5 lat więzienia. Podobna kara grozi zatrzymanemu obywatelowi Ukrainy, który znając okoliczności zdarzenia, ukrywał się i zatajał informacje, utrudniając w ten sposób śledztwo – poinformował rzecznik policji.
Według ustaleń lokalnych mediów, właścicielka zakładu zatrudniała na czarno pracowników z Ukrainy i nie chciała wezwać karetki w obawie przed sankcjami z tego tytułu.
Sprawa Oksany
Na początku 2018 roku głośnym echem w Polsce odbiła się podobna sprawa, gdy nielegalnie zatrudniona w przedsiębiorstwie rolniczym w gminie Kleszczewo (woj. wielkopolskie) Ukrainka doznała udaru. Właściciel nie wezwał od razu karetki, tylko wywiózł kobietę do Środy Wielkopolskiej i zostawił na przystanku autobusowym. Dopiero wtedy zadzwonił po pomoc.
"Odwiózł ją do pobliskiego miasteczka. Myślicie że do szpitala? Sparaliżowaną już Oksanę przeniesiono do auta, potem wywleczono z samochodu i położono na ławce przy ulicy. Potem wezwano policję, z powodu rzekomego znalezienia osoby pijanej na ulicy" - pisał wówczas oburzony konsul honorowy Ukrainy w Poznaniu - Witold Horowski.
REKLAMA
fc
REKLAMA