Jacek Liziniewicz o wypowiedzi Jerzego Stuhra: żałosna

- Kolejny raz mamy do czynienia z wypowiedzią, która ma podzielić społeczeństwo na lepszych i gorszych. Na oświeconą elitę i motłoch, który wyszedł z czworaków i głosuje na PiS - komentował słowa Jerzego Stuhra Jacek Liziniewicz (Gazeta Polska). Gośćmi Debaty Poranka byli również dr Karolina Zioło-Pużuk (Centrum Daszyńskiego) i Mateusz Kosiński (Tygodnik Solidarność).

2019-10-01, 09:57

Jacek Liziniewicz o wypowiedzi Jerzego Stuhra: żałosna

Posłuchaj

1.10.19 Debata Poranka
+
Dodaj do playlisty

Polacy dają się kupić Prawu i Sprawiedliwości oraz prowadzą „cyniczną, handlową grę z partiami”, mówiąc „dajcie jeszcze trochę, to na was zagłosujemy” – uważa Jerzy Stuhr. Aktor w rozmowie z Tomaszem Lisem powiedział, że wyborcy PiS „mszczą się za wielowiekowe ciemiężenie” i uważa ich za „potomków chłopów folwarcznych”.

Zdaniem Jacka Liziniewicza wypowiedź Jerzego Stuhra była żałosna. - Pokazuje, że druga strona nie zrozumiała, nie odrobiła lekcji. Nie może w ten sposób wygrać wyborów. Ludzi trzeba przekonywać, a nie obrażać - powiedział publicysta. - Dlaczego chłopi folwarczni mieliby głosować na PiS? Mogliby na PSL, Konfederację, albo zwolenników przywrócenia monarchii w Polsce - żartował.

Dr Karolina Zioło-Pużuk zwróciła uwagę, że wyborcy innych partii także w dużej większości są potomkami chłopów folwarcznych. - Wszyscy w większości jesteśmy ich potomkami (chłopów przyp. red.)- przypomniała. Podkreśliła, że celem tej wypowiedzi nie było stwierdzenie obiektywnej prawdy, ale naznaczenie i obrażenie. - Jerzy Stuhr, wykorzystując swoje pochodzenie, opisał cechy pewnej grupy. Dzielenie, naznaczenie przy użyciu klas społecznych nie jest sposobem, w jaki powinniśmy się komunikować. Nic dobrego z tego nie wyjdzie. Wypowiedź jest polaryzująca, nie jest mobilizująca dla wyborców innych partii.

REKLAMA

Powiązany Artykuł

1200_Wałęsa_Komorowski_Kwaśniewski_East_News.jpg
S. Karczewski o apelu b. prezydentów: niektórzy tęsknią za komuną

List byłych prezydentów

W liście otwartym Lech Wałęsa, Aleksander Kwaśniewski, Bronisław Komorowski oraz ludzie kultury i opozycjoniści zaapelowali do osób kandydujących do Senatu w okręgach, w których walczą przedstawiciele trzech opozycyjnych wobec PiS komitetów partyjnych, o rezygnację ze startu w imię realizacji "wyższego celu". 

- Mleko się rozlało. Trzeba było myśleć o zjednoczeniu, gdy rejestrowało się listy - powiedziała dr Karolina Zioło-Pużuk. - Ktoś wybiera się do Senatu po to, by reprezentować ludzi. Uważa, że reprezentuje jakąś grupę. Nie mamy pewności, czy ta grupa byłaby zadowolona, gdyby przekazano komuś innemu głos. Po to wymyślono ustrój, w którym żyjemy, że ludzie chcą kandydować, zbierają podpisy i kandydują. Wygra ten, kogo ludzie wybiorą. Szczególnie w meczu, gdy są jednomandatowe okręgi wyborcze. Za listem stoją dobre intencje, ale to nie jest najlepsza droga - dodała.

Natomiast Jacek Liziniewicz podkreślił, że gdyby opozycja próbowała stworzyć "moralny front w Senacie", to wyselekcjonowałby takie postacie, które nie budziłyby wątpliwości. - Każda kandydatura byłaby tak silna, że byłaby nie do obalenia. Tymczasem na liście koszalińskiej znalazł się Stanisław Gawłowski. Idę o zakład, że taki był warunek PO, żeby gdzieś indziej poprzeć innego kandydata. Widać, że politykierstwo wzięło górę - zauważył publicysta.      

Więcej w nagraniu.

REKLAMA

Debatę Poranka prowadziła Dorota Kania.

Data emisji: 1.10

Godzina emisji: 8.35

PR24

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej