Ekstraklasa: Lech ligowym średniakiem? Młodzież jedynym plusem "Kolejorza"
W piątkowym meczu z Zagłębiem Lubin trener Dariusz Żuraw zdecydował się wystawić skład, który był najmłodszym ze wszystkich zespołów Ekstraklasy w tym sezonie. Póki co strategia "Kolejorza" nie idzie jednak w parze z wynikami.
2019-10-26, 14:15
- Obecnie Lech Poznań zajmuje 8. miejsce w Ekstraklasie
- "Kolejorz" w piątkowym meczu z Zagłębiem Lubin
- Fani coraz głośniej krytykują transfery klubu
Młodzież - jedyny plus
Lech od dłuższego czasu przyzwyczaił do tego, że potrafi korzystać z usług swojej akademii, co przynosi mu korzyści finansowe. Wśród wypromowanych i sprzedanych za granicę zawodników możemy znaleźć m.in. Jan Bednarek (obecnie Southampton), Dawid Kownacki (Fortuna Dusseldorf), Tomasz Kędziora (Dynamo Kijów) czy Karol Linetty (Sampdoria). Na ich sprzedaży poznański klub zarobił w sumie kilkanaście milionów euro, a w kolejce czekają kolejni młodzi i utalentowani piłkarze.
W starciu z Zagłębiem Lubin średnia wieku wyjściowej jedenastki wyniosła 22,46 lat, szansę na grę dostało sześciu młodzieżowców (w tym sezonie Ekstraklasy każdy zespół musi wystawiać przynajmniej jednego zawodnika urodzonego po 1 stycznia 1999 roku). Okazało się jednak, że po raz kolejny w tym sezonie w grze "Kolejorza" czegoś zabrakło.
Zagłębie rozegrało świetny mecz i zasłużenie wygrało, Lech miał cień szansy na korzystny rezultat - kontaktowego gola zdobył w samej końcówce spotkania, było to jednak za mało. Statystyki spotkania pokazują, że gospodarze byli aktywniejsi w ofensywie, mieli przewagę w posiadaniu piłki, wymienili więcej podań, można odnieść wrażenie, że przeważali. To jednak tylko liczby, a na boisku było widać wyraźnie, że Zagłębie kontroluje boiskowe wydarzenia, doskonale wie, z jaką strategią przyjechało do Poznania i co zrobić, by w pełni ją zrealizować.
Imponował Filip Starzyński, który zanotował dwie asysty, a mógł dołożyć do tego rezultatu coś więcej, kapitalnie rozgrywał i zachowywał spokój. Defensywa Zagłębia nie pozwalała rywalom na wiele, a właściwie wszystkie formacje zespołu Martina Seveli były dobrze poukładane.
REKLAMA
Lecha można zaś pochwalić właściwie tylko za to, że nie boi się grać młodymi piłkarzami. Problem w tym, że z samego faktu wystawiania młodzieżowców niewiele wynika, a już na pewno nie gwarantuje to wyników, które będą satysfakcjonować trybuny przy Bułgarskiej.
Wielkie ambicje, marne wyniki
- Wiem, że zagrało dużo młodych zawodników, ale tak naprawdę kiedy oni mają się uczyć, jak nie w takich sytuacjach? - pytał po meczu trener Dariusz Żuraw.
"Kolejorz" miał problemy zwłaszcza w środku pola, Roder i Skrzypczak przegrywali rywalizację w tej części boiska, nie pomagał wyżej ustawiony Amaral, który jest wśród tych, od których wymaga się najwięcej.
REKLAMA
W sektorze, w którym było więcej doświadczenia, wcale nie było lepiej. Wystarczy spojrzeć choćby na parę stoperów - Lubomir Satka i Djordje Crnomarković momentami byli zagubieni. Brakowało szczególnie graczy, którzy mogliby wziąć na siebie odpowiedzialność, zagrać piłkę do przodu, podjąć większe ryzyko w rozegraniu. Wymiana podań między obrońcami i pomocnikami, z której niewiele wynika, nie może przynieść żadnych rezultatów poza statystyką, za którą nic nie idzie.
Lech jest uznawany za jeden z czołowych zespołów ligi, trudno też zauważać tego, że kibice oczekują od tego zespołów walki o mistrzostwo. Obecnie "Kolejorz" zajmuje ósme miejsce w Ekstraklasie, ma na swoim koncie 5 zwycięstw i 5 porażek, do tego dochodzą trzy remisy. Można domyślić się, że są to wyniki dalekie od aspiracji Lecha, któremu pod względem budżetu ustępuje tylko warszawska Legia. Podobny obrazek powtarza się od lat - Lech ma wielkie ambicje, szumne zapowiedzi, ale koniec końców w ostatnich dziesięciu latach po mistrzostwo sięgał tylko dwukrotnie - w 2010 i 2015 roku.
Obecny sezon miał stać pod znakiem przebudowy i odmładzaniu składu. Największym powodem do dumy klubu jest akademia, co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Pokazuje to jednocześnie, że Lech nie potrafi stworzyć drużyny, która będzie klasyczną "mieszanką młodości i doświadczenia" - to coś, co może wydawać się utartym sloganem, jednak wbrew pozorom jest w nim wiele prawdy.
REKLAMA
Ligowy średniak?
Największe błędy są jednak popełniane regularnie podczas okienek transferowych, w których przez klub przewijają się kolejni bezbarwni obcokrajowcy, których w ostatnich latach można liczyć w dziesiątkach.
Niewielu z nich zdołało pozytywnie zapisać się w pamięci kibiców i odegrać większą rolę w barwach "Kolejorza". Znacznie łatwiej wskazać tych, których sprowadzenie okazuje się spektakularną klapą. Na pewno nie pomagały też zmiany "trenerów na lata" jak Ivan Djurdjević czy Adam Nawałka.
Prezes Piotr Rutkowski zapewniał, że wie, gdzie były błędy i jak wyciągnąć z nich wnioski. Letnie okienko transferowe było zapowiadane jako jedno z najważniejszych w ostatnich latach - pożegnano kilku zawodników, którzy przy Bułgarskiej spędzili wiele lat (Trałka, Burić, Putnocky), zrezygnowano z kilku, którzy się nie sprawdzili (Radut, Tomasik, Gajos, Vujadinović), odszedł także Radosław Majewski, który poniżej pewnego poziomu nie schodził.
REKLAMA
Szukano przede wszystkim bramkarza, stoperów i defensywnego pomocnika. Skauci z Poznania zarekomendowali van der Harta, Satkę, Crnomarkovicia i Muhara. Do każdego z nich można mieć spore zastrzeżenia. Na to, że Lech będzie starał się grać młodzieżą, można patrzeć przychylnie, jednak nie może liczyć na punkty czy taryfę ulgową. Niewątpliwie przynajmniej kilku z tych piłkarzy ma szanse na duże kariery, jednak w tym momencie wygląda na to, że sukcesów w postaci trofeów ci zawodnicy będą musieli poszukać gdzie indziej.
Czy w tym momencie Lech Poznań jest tylko ligowym średniakiem? Do końca sezonu jeszcze daleko, ale aktualnie trudno spodziewać się, by "Kolejorz" jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki odmienił całą swoją grę i ogólny obraz tej drużyny.
ps
REKLAMA