Opozycja podzielona ws. wyborów. Politolog: może dojść do zachwiania PO

Politycy Platformy Obywatelskiej wzywają do bojkotu majowych wyborów prezydenckich. Nie zamierzają posłuchać ich kandydaci PSL i Lewicy, którzy deklarują start. - Chaos, nieporozumienie, brak wspólnej strategii udziału w wyborach po stronie opozycji sprzyja Andrzejowi Dudzie - mówi portalowi PolskieRadio24.pl politolog dr hab. Piotr Borowiec. 

2020-04-20, 20:56

Opozycja podzielona ws. wyborów. Politolog: może dojść do zachwiania PO

Trzy tygodnie temu kandydatka Koalicji Obywatelskiej na prezydenta Małgorzata Kidawa-Błońska wezwała do bojkotu zaplanowanych na 10 maja wyborców prezydenckich. "Proszę wszystkich obywateli: zostańcie w domu! Zadbajcie o siebie i najbliższych. Jeśli możecie, pomóżcie sąsiadom i każdemu, kto tej pomocy potrzebuje" napisała w liście otwartym opublikowanym w mediach społecznościowych. Jednocześnie kandydatka KO wezwała pozostałych kandydatów, aby podjęli jej apel. "Czas na jasną deklarację. Dziś wszyscy zdajemy test na odpowiedzialność i przyzwoitość. Jeśli zachowamy jedność, pokonamy wszelkie przeciwieństwa" - napisała Kidawa-Błońska.

O bojkocie wyborów mówi również szef PO Borys Budka. - Bojkot może być narzędziem, które ma na celu wymóc na rządzących przesunięcie terminu. Po dwóch dniach od tego ogłoszenia próby obywatelskiego sprzeciwu Jarosław Kaczyński wiedział, że musi wycofać się z tradycyjnych wyborów i przesłał do sejmu projekt ustawy głosowania korespondencyjnego. Nikt nie wycofuje się z wyborów, które będą uczciwe, przeprowadzone w demokratycznym sposób - mówił przewodniczący PO w Radiu TOK FM. Do bojkotu wyborów namawiają kandydatów opozycji również niektórzy z sympatyzujących z nią publicystów. 

- Tydzień temu opowiedziałem się za bojkotem. To nie są żadne wybory i nie należy uczestniczyć w tej farsie. Jak się mają zachować kandydaci? Obywatele świadomi swoich praw i obowiązków nie mogą legitymizować tego aktu i wygranej Dudy. Nigdy nie powiem o nim "prezydent" - powiedział na antenie tej samej stacji publicysta tygodnika "Polityka" Wiesław Władyka, któremu w bojkotowaniu wyborów wtórował Tomasz Wołek. 

Powiązany Artykuł

semka1200.jpg
Piotr Semka: należy się zastanowić, czy propozycja Borysa Budki ws. wyborów jest zgodna z konstytucją

PO kontra reszta opozycji

Kandydaci partii opozycyjnych spoza Koalicji Obywatelskiej nie zamierzają jednak przyłączyć się do strategii PO i wezmą udział w wyborach prezydenckich. Taką deklarację złożyli m.in. prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz oraz Szymon Hołownia. Ich oświadczenia wywołały jednak niezadowolenie wśród polityków PO. "W 1947 komuniści zorganizowali „wybory” które były jednym wielkim fałszerstwem i oszustwem. W dwa lata później z PSL został ZSL. Radzę naszym przyjaciołom zaangażować się w zatrzymanie tego szaleństwa prowadzącego do wyborów w maju" napisał w mediach społecznościowych poseł PO Sławomir Neumann w odpowiedzi na oświadczenie prezesa PSL Władysława Kosiniaka-Kamysza dotyczące startu w wyborach prezydenckich. 

REKLAMA

Postawa polityków PO spotkała się z reakcją polityków PSL i Lewicy. "Przecież Wy się sami miotacie i nie wiecie, czy startować, czy nie. @RobertBiedron i @KosiniakKamysz są przynajmniej konsekwentni" napisała na Twitterze rzecznik prasowa Lewicy Anna Maria Żukowska. W innym wpisie w mediach społecznościowych poseł wyjaśniła również, dlaczego nie należy bojkotować wyborów. "Gra się tak, jak przeciwnik pozwala. Nawet w dyktaturach: na Białorusi, w Rosji, w Turcji opozycja startuje w wyborach, nawet jak wie, że będą skręcone. Bo to podtrzymuje opozycyjne życie polityczne w kraju, daje nadzieję na zmianę i pokazuje alternatywę" napisała. 

Strategię PO skrytykował również poseł PSL Marek Sawicki. Poseł ludowców w rozmowie z tygodnikiem "Do Rzeczy" stwierdził, że bojkotowanie wyborów to oddanie urzędującemu prezydentowi zwycięstwa bez walki. Jednocześnie zasugerował, że to już ostatnie chwile Platformy Obywatelskiej jako największej siły opozycyjnej. Co o różnicy zdań wśród opozycji sądzą politycy Prawa i Sprawiedliwości?

Fogiel: robimy swoje

- Od dawna mamy stałą zasadę na tę kwestię, to znaczy pozwalamy opozycji zajmować się sobą, jeśli to jest to, co ją najbardziej interesuje. W tym czasie my robimy swoje - mówi portalowi PolskieRadio24.pl zastępca rzecznika prasowego PiS Radosław Fogiel. W jego ocenie spory polityków opozycji dotyczące tego, czy należy bojkotować wybory, są niepoważne. 

- Dla nas sprawa jest oczywista, bo to wynika z konstytucji. Wybory są zarządzone na 10 maja. Tymczasem nasi koledzy po stronie opozycyjnej oddają się jakimś grom, jeśli ich to bawi, to dobrze. Ale my zajmujemy się sprawami ważnymi - mówi Fogiel. - Chodzi o to, żeby zajmować się gospodarką i koronawirusem, a nie przedłużać w nieskończoność walkę wyborczą w ramach kampanii - dodaje zastępca rzecznika prasowego PiS.

REKLAMA

Powiązany Artykuł

biskup bartlomiej 1200.jpg
Dr Biskup: wezwania do bojkotu wyborów wiążą się z chwilowymi notowaniami kandydatów

Eksperci wskazują możliwe scenariusze

Wśród ekspertów, z którymi rozmawiał portal PolskieRadio24.pl, głosy na temat postawy opozycji są podzielone. W ocenie dr Witolda Sokały, politologa z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach, na dziś trudno jednoznacznie stwierdzić, która ze strategii jest skuteczna. - Istnieje poważne ryzyko, że wybory w maju nie będą w pełni demokratyczne. Do tego zostaną przeprowadzone bez właściwej kampanii. Z tego punktu widzenia zrozumiała jest postawa polityków, którzy namawiają do tego, aby w nich nie uczestniczyć - mówi dr Sokała. Politolog UJK podaje jednak też argumenty, które przemawiają za podejściem prezentowanym, np. przez Władysława Kosiniaka-Kamysza.

- Istnieje ryzyko, że wybory i tak się odbędą, a przez znaczną część klasy politycznej i obywateli będą traktowane jako ważne i wiążące. Stara prawda jest taka, że nieobecni nie mają racji. I to z kolei przemawia za podejściem, które reprezentuje Władysław Kosiniak-Kamysz, ale również i Szymon Hołownia - tłumaczy rozmówca portalu PolskieRadio24.pl. Jak rozstrzygnąć, która ze strategii jest słuszna? - Jeśli kandydaci, którzy chcą brać udział w wyborach, potrafią zapewnić sobie możliwie duży wpływ na kontrolę wyborów, to wtedy okaże się, że mieli rację. Jeśli zostaną ograni i nastąpią ewidentne nadużycia, to wtedy rację będą mieli ci, którzy powiedzieli "bojkotujemy" - dodaje dr Sokała. 

Jednoznaczną opinię w tej sprawie wyraża natomiast dr hab. Piotr Borowiec, politolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego. - Zdecydowanie lepszą strategią jest podjęcie rękawicy i próba walki o zwycięstwo w wyborach. Oddawanie wyborów nie tylko naraża kandydata na przegraną, ale też partię, którą reprezentuje do poważnego osłabienia, wręcz kryzysu. Z tych powodów należy kontynuować kampanię i walczyć w wyborach - mówi portalowi PolskieRadio24.pl Piotr Borowiec. 

"Może dojść do zachwiania PO"

W ocenie politologa UJ trudno jest wytłumaczyć strategią obraną przez PO. - Moim zdaniem jest ona błędna, co potwierdzają ostatnie sondaże, w których dała się wyprzedzić kandydatowi PSL - mówi Borowiec. W jego ocenie strategia obrana przez PO i jej kandydatkę może sprawić, że partia ta przestanie być największą siłą opozycyjną. 

REKLAMA

- Miesiąc temu było to mało prawdopodobne, ale po tych niejasnych, całkowicie nieracjonalnych decyzjach liderki PO w kampanii wyborczej, wszystko wskazuje na to, że może dojść do zachwiania PO na scenie politycznej lub część PO uzna, że należy tworzyć nowy projekt - uważa politolog UJ. Zdaniem eksperta różnice zdań po stronie opozycji działają na korzyść kandydata popieranego przez Prawo i Sprawiedliwość. 


Powiązany Artykuł

duda 663.jpg
Prezydent: gwarantuję utrzymanie wszystkich programów społecznych

- Chaos, nieporozumienie, brak wspólnej strategii udziału w wyborach po stronie opozycji sprzyja Andrzejowi Dudzie. To powinno go wzmacniać w sondażach przedwyborczych - mówi dr hab. Borowiec. W jego ocenie jedyną szansą dla opozycji na nawiązanie równorzędnej walki z urzędującym prezydentem byłoby wystawienie tylko jednego kandydata, ale jak stwierdza, taki scenariusz jest niemożliwy. Dlaczego? 

- Doświadczenia lat ubiegłych wskazują, że brak uczestnictwa w wyborach prezydenckich przekłada się na pozycję poszczególnych partii politycznych. Wydaje się, że jest to ten element, który uniemożliwi wystawienie wspólnego kandydata. Brak kandydata danej partii osłabia tę partię w przyszłości, a na to żadna z partii opozycyjnych sobie nie pozwoli - zaznacza politolog UJ.

I tura wyborów prezydenckich odbędzie się 10 maja. Jeśli żaden z kandydatów nie uzyska więcej niż 50 proc., to konieczna będzie II tura, którą zaplanowano na 24 maja. 

REKLAMA

Michał Fabisiak, PolskieRadio24.pl

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej