Perła przed wieprze
Posłanka PO Izabela Leszczyna w rozmowie z TOK FM, w kontekście wymiany Małgorzaty Kidawy-Błońskiej na innego kandydata, malowniczo porównała wyborców do wieprzy, które nie doceniły rzuconej im perły. I rzeczywiście imię Małgorzata pochodzi od greckiego słowa μαργαρίτης/margarites oznaczającego właśnie "perłę". Pozostaje więc pytanie, czy Izabela Leszczyna ma rację również w kwestii wieprzy? - pyta w felietonie Miłosz Manasterski.
2020-05-15, 15:10
Stara to w Platformie Obywatelskiej tradycja obrażania ludzi, którzy mają inne zdanie, których nie zachwycają kandydaci wystawiani przez tę partię. Jednak Izabela Leszczyna przebiła tutaj swoich partyjnych kolegów, ponieważ udało się jej obrazić statystycznie około 98 procent Polaków. Tylu bowiem naszych rodaków w sondażach odmawiało głosowania na perłę PO - Kidawę-Błońską. Do tej pory politycy PO obrażali głównie wyborców PiS, utwierdzając ich w przekonaniu, że słusznie czynią nie głosując na ludzi, którzy nimi gardzą. Teraz posłanka PO poszła "na całość", co jest o tyle ciekawą strategią, że prowadzi prostą drogą do zrównania poparcia całej formacji z liczbą osób, które chciały głosować na Małgorzatę Kidawę-Błońską.
Media wymagają od polityków ciągłego prowadzenia dialogu z wyborcami, jednak nie zmieniła się stara zasada, że milczenie bywa złotem, a mowa srebrem. A nawet – sięgając do ulubionego przez posłankę Leszczynę języka ewangelii: polityk bywa "jak cymbał brzmiący". W tym popularnym fragmencie z listu św. Pawła do Koryntian, apostoł tłumaczył, że mówiąc, trzeba mieć w sobie miłość dla bliźnich, a nie pogardę.
Powiązany Artykuł
Tęczowy Ikar z Ursusa. Dokąd leci Kidawa-Błońska?
Co ciekawe Izabela Leszczyna wskazała na szereg innych przyczyn porażki. "Nie jesteśmy gotowi na polityka zupełnie uczciwego, który nie kalkuluje, nie kombinuje, tylko po prostu mówi, jak jest" - oceniała posłanka PO. Jak sądzę, miała na myśli własną partię, która tak chętnie w swoich szeregach chroni ludzi mających zarzuty prokuratorskie. A za jedną z twarzy PO uchodzi marszałek Tomasz Grodzki, przez swoich licznych byłych pacjentów oskarżany o przyjmowanie łapówek.
REKLAMA
Wybierając wśród około trzydziestu tysięcy członków Platformy Obywatelskiej kandydatkę na "prawdziwą prezydent" liderzy PO kierowali się sprawdzoną strategią. Wybrać kogoś niesamodzielnego, pozbawionego nawet szczątków charyzmy. Kto nie będzie im zagrażał i nawet w przypadku zwycięstwa wyborczego nie zbuduje swoich wpływów w partii. Kogoś takiego jak Bronisław Komorowski, który ani nie odgrywał większej roli w PO przed objęciem fotela prezydenta, ani nie odgrywa w niej żadnej roli dzisiaj. Polityka, który zresztą, podobnie jak Kidawa-Błońska, pełnił wcześniej funkcję marszałka Sejmu.
Powiązany Artykuł
Radosław Fogiel: PO zdobyła mistrzostwo świata, jeżeli chodzi o niedotrzymywanie obietnic
"Prawdziwa prezydent" od początku była jednak "perłą sztuczną". Niezwykła popularność walczącego o reelekcję prezydenta Andrzeja Dudy sprawiła, że większość partii angażowała się w te wybory "na niby". Platforma po porażce w wyborach parlamentarnych, nie miała prawa marzyć, by ktoś z jej szeregów pokonał Andrzeja Dudę. Dlatego kiedy wybierano szefa PO, chętnych było kilku, kiedy zaś odbywały się prawybory prezydenckie, nikt nie chciał się zgłosić. Perła PO była doskonałą kandydatką, by przegrać, nie burząc wewnętrznych układów w partii. Dlatego została natychmiast zaakceptowana przez nowego szefa Borysa Budkę. Nikt jednak nie przewidział, że Kidawa-Błońska może przegrać tak wiele. Lub – inaczej, idąc za myślą Izabeli Leszczyny, że tak niewiele osób na tej "prawdziwej perle" się pozna.
Miłosz Manasterski
REKLAMA