Polska nieprzygotowana na atak? "Wojna hybrydowa trwa od 3 lat, a politycy się kłócą"
Wtargnięcie rosyjskich dronów do Polski i incydent nad Bałtykiem wywołują pytania o stan armii. - Od trzech lat mówimy o wojnie hybrydowej, a tak na dobrą sprawę politycy się przepychają i robią z tego użytek na korzyść własnych partii politycznych, a nie państwa polskiego. Tymczasem wciąż nie mamy wojskowej strategii obronnej - podkreśla generał w stanie spoczynku, wykładowca Akademii Sztuki Wojennej Bogusław Samol.

Robert Bartosewicz
2025-09-20, 08:55
Najważniejsze informacje w skrócie:
- Przelot rosyjskich myśliwców na Morzu Bałtyckim to kolejna - po ataku dronów - prowokacja Kremla wobec Polski i NATO
- Zdaniem gen. Bogusława Samola w takich sytuacjach Polska działa ad hoc, bo brakuje jej wojskowej strategii bezpieczeństwa
- Według generała powinien zostać przywrócony obowiązkowy pobór do zasadniczej służby wojskowej
W piątek dwa rosyjskie myśliwce wykonały niski przelot nad Platformą Petrobaltic - morską instalacją wydobywczą Grupy Orlen znajdującą się na Morzu Bałtyckim - kilkadziesiąt kilometrów od Rozewia. Wcześniej trzy rosyjskie myśliwce naruszyły estońską przestrzeń powietrzną w rejonie wyspy Vaindloo w Zatoce Fińskiej.
Zdaniem gen. Bogusława Samola mamy do czynienia z "długoplanową rosyjską strategią, która bada możliwości Sojuszu Północnoatlantyckiego w obszarze reagowania politycznego". - Kreml sprawdza czy NATO i władze polityczne zareagują. Bo trzeba mówić o tym, że to już nie państwa powinny reagować, ale właśnie Sojusz Północnoatlantycki. A drugi obszar to sprawdzanie zdolności operacyjnych w zakresie odparcia ewentualnego ataku lotniczego czy w ogóle agresji - podkreśla.
Czy Polska jest w stanie obronić się przed Rosją?
Rozmówca Polskiego Radia 24 dodaje, że podobnym testem były zdarzenia z nocy, z 9 na 10 września, kiedy do Polski wtargnęło kilkanaście rosyjskich dronów. Tego typu incydenty prowokują do jeszcze pilniejszego stawiania pytań o stan polskiej armii, a konkretniej - o to czy Polska jest w stanie odeprzeć potencjalny rosyjski atak. I chociaż wydatki państwa na obronność są bardzo duże, kupujemy sporo sprzętu, a ponadto należymy do NATO, to eksperci i wojskowi coraz częściej wskazują na ogromne braki Wojska Polskiego - nie tylko w zakresie uzbrojenia, ale także strategii obronnej i faktycznej liczby żołnierzy, którzy od razu mogliby walczyć na froncie.
Jednak głośne mówienie o niedostatkach polskiej armii niektórzy uważają za powielanie propagandy Kremla. W ten sposób krytykuje się często choćby polityków opozycji. Na przykład organizacja Kolektyw Res Futura jako pierwszą, nadrzędną tezę rosyjskiej dezinformacji w Polsce wymienia "podważanie zaufania do polskich zdolności obronnych".
Tymczasem do opinii publicznej dociera coraz więcej głosów pokazujących właśnie braki armii. Taki obraz jasno pokazuje między innymi Edyta Żemła, dziennikarka specjalizująca się w tematyce wojskowej i autorka książki "Wojsko z tektury". W podcaście Polskiego Radia "Strefa Wpływów" stwierdziła między innymi, że "Wojsko Polskie skupiło się na apanażach i emeryturach", a poza tym - jak zaznaczyła - "nie ma pilotów, nie ma specjalistów, którzy obsługują sprzęt obrony powietrznej, nie ma załóg w czołgach, nie ma nawet tylu żołnierzy, żeby ich wysłać na granicę".
Posłuchaj
Stan polskiej armii. "Nie ma ustalonych działań na czas wojny"
Bardzo krytycznie polską armię ocenia także gen. Bogusław Samol. Wskazuje, że "nie ma procedur, nie ma strategii, nie ma działań ustalonych na czas wojny, w tym tego, co mają robić władze polityczne". - To jest niepoważne. Obserwuję życie polityczne, przede wszystkim w obszarze bezpieczeństwa narodowego państwa polskiego, i widzę tylko zapewniaczy - zapewnienia, że nic się nie stanie. A trzeba przede wszystkim planować, a więc budować strategię, stawiać zadania, organizować i wykonywać. A tego nie ma - twierdzi wojskowy.
- Brakuje strategii wojskowej. Musimy myśleć o tym, w jaki sposób chcemy użyć sił zbrojnych, a także o tym, jakie zdolności zbudować, żeby zaskoczyć przeciwnika. Tego nie widzimy. Wojna na Ukrainie, na poziomie taktycznym, jest dziś pod dyktando dronów, choć oczywiście nie można tego demonizować. Ale myśmy nic nie zrobili w tej sprawie. Dziś MON uprawia propagandę. A obecnie obrona przeciwdronowa to jeden z elementów zintegrowanej obrony powietrznej kraju - zaznacza.
Jak podkreśla, "od trzech lat mówimy o wojnie hybrydowej, a tak na dobrą sprawę politycy się przepychają i robią z tego użytek na korzyść własnych partii politycznych, a nie na korzyść państwa polskiego". - W Polsce brakuje strategii bezpieczeństwa narodowego i obrony kraju. Działania po wlocie rosyjskich dronów miały charakter ad hoc - mówi. Jego zdaniem w strategii obronnej powinny być uwzględnione także jednostki przeznaczone do walki z dronami.
Według rozmówcy Polskiego Radia 24 obowiązkowy pobór do zasadniczej służby wojskowej "powinien zostać jak najbardziej przywrócony". - Ale nie na zasadach z PRL-u - bo to było niewolnictwo - tylko mają być stworzone mechanizmy, które umożliwią żołnierzom po zakończeniu służby wojskowej skorzystanie z przywilejów. Mogłyby to być choćby darmowe studia czy jakieś ulgi podatkowe - zaznacza gen. Bogusław Samol.
- Pilny komunikat MON. "Polska nie wysyła swoich żołnierzy na front"
- Polska podpisała trzy porozumienia z Ukrainą. Chodzi o drony
- Sondaż: Polacy w obliczu wojny. "Większość nie wyjedzie z kraju"
Źródło: Polskie Radio 24
Prowadzący: Maria Furdyna
Opracowanie: Robert Bartosewicz