Historyczny dwumecz Wisła Kraków - Panathinaikos Ateny. Wisła była u bram raju, rywal zgotował jej piekło

Wisła Kraków stała przed bramą raju. Niestety na własną prośbę do niego nie weszła. 15 lat temu w rewanżowym spotkaniu eliminacji do Ligi Mistrzów przegrała z Panathinaikosem Ateny 1:4.

2020-08-23, 10:50

Historyczny dwumecz Wisła Kraków - Panathinaikos Ateny. Wisła była u bram raju, rywal zgotował jej piekło
  • W 2005 roku Mistrz Polski Wisła Kraków rozpoczynał rywalizację w ostatniej rundzie kwalifikacyjnej do Ligi Mistrzów dwumeczem z Panathinaikosem Ateny
  • Wygrana w pięknym stylu pierwszego meczu 3:1 otwierała piłkarzom bramy raju
  • Sny o potędze prysły jak bańka mydlana
  • 15 lat temu trenerem Wisły był Jerzy Engel, który po wpadce z reprezentacją na mundialu w Korei, zaliczył czteromiesięczny epizod w Krakowie

Miłe złego początki

Wszystko zaczęło się od meczu w Krakowie. W 4. minucie spotkania Panathinaikos Ateny wywalczyli rzut rożny. Zacentrował Nordin Wooter. Ani Dariusz Dudka ani Tomasz Kłos nie zareagowali. Piłka trafiła pod nogi Theofanisa Gekasa. A ten bardzo sprytnie uderzył na bramkę. Radosław Majdan sparował strzał na poprzeczkę. Futbolówka odbiła się od niej i spadając trafiła pod nogi zawodnika gości Emmanuela Olisadebe. Były reprezentant Polski nie zmarnował okazji. 0:1.

Na szczęście Wisła dosyć szybko doszła do siebie. Już w 12. minucie Kalu Ucze pięknie dośrodkował do Tomasza Frankowskiego. Niestety Frankowi nie udało się oddać celnego strzału. Na kolejną akcję nie trzeba było jednak długo czekać. Już minutę później Frankowski zagrał prostopadłą piłkę do Pawła Brożka. Ten pobiegł z futbolówką lewą stroną. Wpadł w pole karne i płaskim strzałem w długi róg pokonał bramkarza Greków Mario Galinovicia. 1:1. Takim wynikiem skończyła się pierwsza połowa.

W drugiej piłkarze "Białej Gwiazdy dominowali na boisku. W 52. minucie, po wyrzucie z autu piłka trafiła do Frankowskiego. Franek, który rozgrywał jedno z najlepszych spotkań w swojej karierze, ruszył do dryblingu. Już w polu karnym, w końcówce akcji podał do Uche. Ten manewr zaskoczył goalkeepera Greków. Uche mocno uderzył i uzyskał prowadzenie. Stadion oszalał. Wiślacy prowadzili już 2:1.

Grecy ruszyli do odrabiania. Uderzał głową Gekas. Na szczęście tuż obok słupka. Przyszła 70. minuta meczu. Marek Zieńczuk dośrodkował w obręb pola karnego. Jeden z najniższych na boisku, Frankowski, oszukał dwóch obrońców i uderzył piłkę głową. Futbolówka pięknym kozłem, bardzo powoli aczkolwiek zdecydowanie, przelobowała nad bramkarzem. 3:1. Euforii nie było końca. Wynik zdawał się otwierać bramy niebios.

REKLAMA


Od 30 czerwca 2005 roku trenerem Wisły Kraków został Jerzy Engel. Przyszedł do Krakowa po długoletniej współpracy z Polską reprezentacją. Po meczu był bardzo zadowolony.

"Na dzisiejszej odprawie powiedziałem, że są mecze, które układają się dobrze lub źle. Czasami traci się na początku bramkę i później trzeba to odrabiać przez ponad 80 minut. Tak właśnie było dziś. W momencie, gdy straciliśmy gola - wiedzieliśmy, że możemy grać tylko w jeden sposób: pressing do samego końca. Takie decyzje może podjąć tylko zespół, który czuje się mocno - a my tak się właśnie czuliśmy. Wszyscy widzieliśmy, jak wielką pracę wykonał dziś zespół. Nie jest łatwe wykonać taką pracę przeciwko tak dobremu zespołowi jak Panathinaikos. Zespół pokazał również charakter - przegrywając 0:1 wyciągnęliśmy na 3:1” - podkreślał szkoleniowiec.

 

Szok

23 sierpnia 2005 roku w Atenach odbył się mecz rewanżowy. Krakowianie jechali na Akropol w roli zdecydowanego faworyta. Wystarczyło dobrze zagrać w obronie.

REKLAMA

Ten zamysł taktyczny zrealizowany został w pierwszej połowie w stu procentach. Do przerwy na tablicy wyników Stadionu Olimpijskiego widniał korzystny dla Wisły rezultat 0:0. Nieszczęście zaczęło się w drugiej części meczu.

W 62. minucie, z lewej strony bramki Majdana, Grecy wykonywali rzut wolny. Nieupilnowany Nasief Morris uderzył główką przy bliższym słupku. 0:1.

180 sekund później następny rzut wolny sprzed pola karnego. Uderza Anthony Serić. Bramkarz Wisły rzuca się i odbija piłkę w górę. Nie jest w stanie już zareagować na wepchnięcie jej do siatki, głową, przez Olisadebe. 0:2.

Przy takim wyniku awans miał Panathinaikos. W 78. minucie Wiślacy wykonali pierwszy rzut rożny. Marcin Kuźba zacentrował. Obrońcy Greccy wybili piłkę, ale tuż przed pole karne. Dopadł do niej Radosław Sobolewski i piekielnym uderzeniem, w okienko pomiędzy spojenie słupka i porzeczki, strzelił bramkę. 1:2. W tym momencie to Wisła była w następnej rundzie.

REKLAMA


W 86. minucie meczu wydarzyła się najbardziej kontrowersyjna sytuacja. Z prawej strony Greckiego pola karnego dośrodkował Dudka. Piłkę głową, w kierunku własnej bramki, odbił obrońca Panathinaikosu. Przejął ją Marek Penksa i zdobył bramkę na 2:2. Jednak z niewiadomych przyczyn sędzia nie uznał tego gola. Nastąpiło chwilowe rozprężenie, które wykorzystali Grecy. Po szybkiej kontrze strzeli trzecią bramkę. Zza linii pola karnego bardzo mocno uderzył Dimitrios Papadopulos. Piłka po rykoszecie od nóg Arkadiusza Głowackiego wpadła do bramki. 1:3. Bilans został wyrównany.

Rozstrzygnięcie musiało zapaść w dogrywce. Na domiar złego w ostatniej minucie regulaminowego czasu gry boisko opuścił Radosław Sobolewski. Otrzymał od arbitra drugą żółtą kartkę. Dodatkowe 30 minut Wisła rozpoczęła więc w osłabieniu.

Już na początku gry kontuzję zgłosili Frankowski, Dudka i Mauro Cantoro, piłkarze grali do końca, ale nie byli w pełni sprawni. Cały zespól nastawił się na murowanie bramki. Wisła liczyła na ewentualne rzuty karne.

"

Radosław Majdan Po meczu nie wytykaliśmy sobie nawzajem błędów. Wszyscy wygrywamy, wszyscy przegrywamy. Nastroje w szatni były minorowe i nikt nie miał ochoty na dyskusje. Zresztą gadanie nic już nie zmieni

Przyszła 114. minuta meczu. Sędzia Michael Andrew Riley podyktował rzut rożny. Gospodarze ustawili piłkę z prawej strony bramki Wiślaków. Po strzale bramkarz Wisły popełnił jednak bardzo duży błąd. Wyszedł do piłki, ale po chwili zmienił zdanie. Zaczął się cofać. Bezpardonowo wykorzystał to Ilias Kotsios. Spokojnie przerzucił piłkę nad Majdanem, który nie zdążył wrócić do bramki. 1:4. Do końca dogrywki zabrakło sześciu minut.

REKLAMA

Trener uznał, że winę za porażkę ponosi sędzia z Anglii.

„Trudno nie mieć pretensji do sędziego. Popełnił błędy na naszą niekorzyść w kluczowych momentach. Jak choćby w momencie, gdy Grecy zdobyli trzeciego gola. Gekas ewidentnie sfaulował Baszczyńskiego i dzięki temu zdobył piłkę. Sędzia nie mylił się przy stanie dwa do zera. Zaczął się mylić dopiero, gdy było dwa do jednego, który to wynik dawał nam awans. Sędzia nie uznał wtedy zdobytej przez nas drugiej bramki. W zamieszaniu podbramkowym mógł gwizdnąć co chciał. Nikt nie wie, co gwizdnął. Gdy Grecy prowadzili trzy do jednego i zanosiło się na dogrywkę, nasz najlepszy zawodnik Sobolewski otrzymuje czerwoną kartkę. Sędzia zabiera w tym momencie wszelkie szanse Wiśle” - wyjaśniał Jerzy Engel.

Bardzo szybki koniec pięknie zapowiadającej się historii

Po przegranym dwumeczu w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów Wisła Kraków zagrała jeszcze w Pucharze Europy. Rewanż za kompromitujący mecz z Grekami się  nie udał. Z Portugalską Vitorią S.C. przegrali dwa razy 0:3 i 0:1.

Przygodę z Wiślakami, po czterech miesiącach współpracy, zakończył też trener Engel. 

REKLAMA

„W związku z negatywną oceną stylu gry i wyników odniesionych przez zespół Wisły w ostatnich spotkaniach, Zarząd klubu i trener Jerzy Engel podjęli decyzję o rozwiązaniu umowy o współpracy” - wyjaśniono.

Sny o potędze prysły jak mydlana bańka. Wisła już nigdy więcej nie była tak blisko upragnionej fazy grupowej Ligii Mistrzów. W sezonie 2011/2012  w meczach o wejście do tego etapu rozgrywek przegrali z Cypryjskim APOEL-em FC. Wtedy w pierwszym meczu wygrali tylko 1:0 a w rewanżu przegrali 1:3.

AK

Czytaj także:

 

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej