"Kolejny etap rozpadu Związku Sowieckiego". Jan Piekło o wydarzeniach na Białorusi

Zdaniem gościa Polskiego Radia 24 ostatnie wydarzenia na Białorusi, zatrzymania i prowokacje, świadczą o desperacji reżimu. - Zmianie metodologii na bardziej dostosowaną do koncepcji. Wypuszczono na ludzi cywilnych bandytów uzbrojonych w pałki. Taki sam scenariusz widzieliśmy na Majdanie w Kijowie, podobnie zachowywała się milicja robotnicza w Polsce podczas stanu wojennego. Selektywnie traktuje się demonstrujących, atakowani są najbardziej aktywni uczestnicy demonstracji. Dochodzi do porwań. To są metody z czasów stalinowskich. Mamy do czynienia z kolejnym etapem rozpadu Związku Sowieckiego - powiedział Jan Piekło.

Powiązany Artykuł

"Jest namiestnikiem Rosji". Prof. Boćkowski o wspieraniu Łukaszenki przez Moskwę

Były ambasador RP na Ukrainie podkreślił przy tym, że prezydent Alaksandr Łukaszenka jest pod ogromnym naciskiem Rosji. - To były tylko złudzenia, że nie jest. Obecnie pokazuje swoje prawdziwe oblicze. Nie sądzę, żeby mógł się wycofać, ponieważ została przekroczona czerwona linia. Są ofiary śmiertelne, ludzie są porywani. Podobny wariant miał miejsce na Ukrainie, która nie była przecież antyrosyjska. Białorusini zaczynają dojrzewać i jakakolwiek próba opowiedzenia się Rosji po stronie Łukaszenki doprowadzi do wrogości wobec Moskwy. Jeżeli Łukaszenka zostanie wsparty przez Kreml, to wrogość będzie również skierowana wobec tych, którzy pomagają Łukaszence bić, mordować i porywać - tłumaczył gość Polskiego Radia 24. 

Jan Piekło tłumaczył również, że Białoruś i Rosja stanowią naczynia powiązane. - Dla Putina poświęcenie Łukaszenki będzie przyznaniem się przed własnym społeczeństwem, że taka opcja jest możliwa, że jego również może to spotkać. On będzie mocno wspierał Łukaszenkę, to jest jego skóra, jego małe alter ego. Jakby Putin miał oddać Łukaszenkę, to już by to zrobił - podsumował były ambasador RP na Ukrainie. 

Posłuchaj

Jan Piekło o sytuacji na Białorusi (Świata pogląd) 11:45

Dodaj do playlisty

Dodaj do playlisty

Podczas niedzielnych protestów zatrzymano na Białorusi 633 osoby, z których 363 umieszczono w aresztach. Jak podawały media, wśród zatrzymanych miała być Maryja Kalesnikawa, współpracowniczka byłej kandydatki na prezydenta Białorusi Swiatłany Cichanouskiej i koordynatorka sztabu przebywającego w areszcie Wiktara Babaryki. Od tamtej pory słuch o Kalesnikawej zaginął. 

Więcej w nagraniu.