Ten Orzeł Górskiego szybował najciszej. Zygmunt Maszczyk też odniósł wielki sukces

2020-09-10, 14:03

Ten Orzeł Górskiego szybował najciszej. Zygmunt Maszczyk też odniósł wielki sukces
Zbigniew Maszczyk (w środku) podczas finału igrzysk olimpijskich w 1976 roku . Foto: PAP/Zbigniew Matuszewski

Jedyny piłkarz w polskiej historii, który wystąpił w dwóch finałach igrzysk. Przez pełne 90 minut. Zygmunt Maszczyk zawsze był w cieniu najjaśniejszych polskich gwiazd. 48 lat temu, 10 września, zdobył pierwszy polski złoty medal olimpijski w piłce nożnej.

Początki 

Zygmunt Maszczyk urodził się 3 maja 1945 roku w Siemianowicach Śląskich. W piłkę zaczął grać w szkole podstawowej. Został zauważony przez trenerów lokalnej Siemianowiczanki. Występował w klubie od 10. do 17. roku życia. W 1960 roku mistrzem Polski został Ruch Chorzów. W następnych latach nie wiodło mu się najlepiej. Zaczęto poszukiwania nowych piłkarzy. Trzy lata później sprowadzono na ulicę Cichą Maszczyka.

„W drużynie niebieskich zaczynał w ataku, u boku Eugeniusza Fabera. Szybko jednak znalazł miejsce w drugiej linii, choć często grywał też jako obrońca, a podczas ligowego meczu z Górnikiem przez całe trzy minuty stał w bramce, zastępując kontuzjowanego bramkarza. Zawsze jednak walczył przez 90 minut o każdy metr boiska, dzięki temu zaś pełnym blaskiem mogły świecić gwiazdy Bronisława Buli w Ruchu czy Kazimierza Deyny w reprezentacji” czytamy o nim w monografii klubu z Chorzowa, autorstwa Andrzeja Gowarzewskiego i Joachima Waloszka.

Powiązany Artykuł

pele 1200 f.jpg
Najważniejszy pierwszy gol? Tak zaczął strzelać Edson Arantes do Nascimento, czyli Pele

W Ruchu grał przez czternaście lat. W barwach klubu z ulicy Cichej strzelił 41 bramek w ponad 300 występach. Zdobył trzy mistrzostwa i jeden Puchar Polski.

Orły Górskiego

Jego postawa na boisku nie uszła uwadze trenera Tysiąclecia Kazimierza Górskiego.

- Gdy pierwszy raz spotkałem go na zgrupowaniu, nie miałem wątpliwości, że trafiłem na piłkarza dużego formatu, choć inni byli na pierwszym planie - mówił Jerzy Kraska w wywiadzie Antoniego Bugajskiego w Przeglądzie Sportowym. Maszczyk został powołany na Igrzyska Olimpijskie w Monachium w 1972 roku.

W cieniu gwiazd

Polska reprezentacja pojechała do Niemiec po naukę. Wywalczyliśmy najlepszy wynik w historii. Tak się zaczął złoty okres w polskiej piłce nożnej. W fazie grupowej wygraliśmy wszystkie trzy mecze. Drugą fazę rozpoczęliśmy od remisu z Danią 1:1. Pokonaliśmy ZSRR oraz Maroko.

10 września 1972 roku, 48 lat temu odbył się historyczny finał z Węgrami. Po pierwszej połowie przegrywaliśmy 0:1. W drugiej swoim talentem błysnął Kazimierz Deyna, strzelając dwie bramki w 47. i 66. minucie. Przy drugim golu bardzo duży udział miał Maszczyk. Zacentrował w pole karne. Lubański lekko zbił piłkę głową do Deyny, a ten wykończył całą akcję. Mecz zakończył się zwycięstwem 2:1. Zdobyliśmy jedyny złoty medal olimpijski dla Polski w piłki nożnej.

Źródło: YouTube.com/Reprezentacja Polski [Poland National Team]

W 1976 roku pojechaliśmy już jako faworyt na igrzyska do Montrealu. W eliminacjach zremisowaliśmy jeden mecz z Kubą. Resztę wygraliśmy. W finale zmierzyliśmy się z Niemiecką Republiką Demokratyczną. Bramkarz Jan Tomaszewski na początku meczu popełnił dwa kardynalne błędy. Nasz przeciwnik już po 14 minutach prowadził 0:2. W 59. minucie kontaktowego gola zdobył Grzegorz Lato. Niestety, NRD w 84. podwyższyło na 1:3. Tak zakończył się mecz. Wywalczyliśmy srebrny medal.

Na obu olimpiadach wystąpiło tylko 7 piłkarzy. Są oni jedynymi sportowcami posiadającymi medale złote i srebrne w sportach zespołowych, w całej historii występów Polaków na igrzyskach.

Tylko jeden z nich, Zygmunt Maszczyk, zagrał w obu tych finałach przez pełne 90 minut. Kazimierz Deyna w meczu finałowym z Węgrami, w Monachium, zszedł w 77. minucie. W Montrealu zagrał cały mecz. Jerzy Gorgoń i Lesław Ćmikiewicz rozegrali całe spotkanie z Węgrami. Nie pojawili się na boisku w finale igrzysk w Ameryce Północnej. Antoni Szymanowski, Kazimierz Kmiecik oraz Grzegorz Lato wystąpili tylko w meczu z NRD w Kanadzie.

Pomiędzy obu tymi olimpiadami Zygmunt Maszczyk wystąpił w polskiej reprezentacji na mistrzostwach świata w Niemczech. W meczu o trzecie miejsce z Brazylią także grał przez 90 minut.

We wszystkich meczach na obu igrzyskach oraz na mundialu opuścił tylko jeden mecz w grupie w 1972 roku z NRD.

Czytaj także:

Po zakończeniu kariery

Maszczyk po rozstaniu się z Ruchem rozegrał prawie 40 spotkań we francuskim Valenciennes FC. Zakończył karierę w klubie z Czeladzi, miasta sąsiadującego z Siemianowicami Śląskimi. Później wyemigrował do Niemiec. Osiedlił się w Lüdenscheid. Tam mieszka do dzisiaj.

Praktycznie nigdy nie wypowiadał się dla mediów. Zawsze stał w drugim szeregu w czasie wywiadów. Na boisku organizował największym gwiazdom grę. Wypracowywał im pozycję. Walczył o każdy centymetr boiska. Zawsze w cieniu. Bez niego trudno było by osiągnąć takie rezultaty, jakie osiągnęła reprezentacji Orłów Górskiego.

„Niewielu graczy jest tak symbolicznych dla jednego klubu, jak „Zyga” dla Ruchu. Wspaniały zawodnik, o talencie, pracowitości i umiejętnościach światowej klasy, wręcz niezawodny w każdych okolicznościach, a przy tym powszechnie lubiany przez otoczenie. Wśród niebieskich pod względem sympatii ustępować może tylko Gerardowi Cieślikowi”, tak ocenili jego grę w Chorzowie autorzy klubowej monografii.

Czytaj także:

AK

Polecane

Wróć do strony głównej