James Bond przebywał w Polsce w latach 60. Szpiegował i pił piwo
"Nazywam się Bond, James Bond" - te słowa można było usłyszeć w Polsce 57 lat temu, bowiem jak wynika z informacji opublikowanych przez Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej w latach 60. w Warszawie pracował brytyjski agent o takim nazwisku. W przeciwieństwie do swojego słynnego imiennika wolał piwo niż "wstrząśnięte, nie zmieszane" Martini.
2021-10-01, 05:50
Na początku 1964 roku James Bond był już znany na całym świecie. Na ekrany kin wszedł "Goldfinger", trzeci z kolei film o brytyjskim agencie, a jego twórca Ian Fleming zdążył już wydać kilkanaście powieści o jego przygodach. Tymczasem do Warszawy przybył prawdziwy James Bond.
Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej pokazało kartę ewidencyjną Jamesa Bonda, który 18 lutego 1964 roku rozpoczął pracę w ambasadzie Zjednoczonego Królestwa w Warszawie. Oficjalnie był zatrudniony jako sekretarz-archiwista attachatu wojskowego, ale jak się wkrótce okazało nieprzypadkowo został wzięty pod lupę kontrwywiadu PRL.
📢 Nazywam się Bond ... James Bond 😎 Przeglądając zgromadzone w Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej archiwalia można...
Opublikowany przez Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej Poniedziałek, 21 września 2020
Według dokumentów znajdujących się w teczce Bonda, pracownik ambasady starał się pójść w ślady swojego bardziej znanego imiennika. Był jednak czujnie śledzony przez funkcjonariuszy Departamentu II Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, którzy rozpracowywali go w ramach operacyjnej obserwacji o kryptonimie "Samek".
Został przez nich przyłapany jesienią 1964 roku na infiltracji obiektów wojskowych w województwie olsztyńskim i białostockim. Ustalili również, że brytyjski agent był "przeciętnie intelektualnym osobnikiem" oraz "był bardzo rozmowny, lecz bardzo ostrożny. Lubił piwo i interesował się niewiastami".
REKLAMA
W Polsce przebywał wraz z żoną i synem, którzy powrócili do Wielkiej Brytanii 24 grudnia 1964 roku. Niedługo w ich ślady poszedł sam Bond, który opuścił Polskę 21 stycznia 1965 roku. Być może zdał sobie sprawę, że został rozpracowany przez polski kontrwywiad.
sa
REKLAMA