Ta książka wywołała zbiorowy szok. Zdemaskowała sowieckie piekło
"Archipelag GUŁag". Ponad półtora tysiąca stron. Międzynarodowy bestseller. Ta książka była czymś w rodzaju ładunku dynamitu, którego wybuch wywołał zdumienie zarówno po komunistycznej stronie żelaznej kurtyny, jak i na Zachodzie. 11 grudnia wspominamy rocznicę urodzin jej autora - Aleksandra Sołżenicyna, wielkiego pisarza, laureata literackiego Nobla.
2025-12-11, 07:55
Powiązany Artykuł

Literackie świadectwa Gułagu. Serwis specjalny Polskiego Radia
Czym był "Archipelag GUŁag"? Odkryciem zbrodni dokonanej na dziesiątkach milionów ludzi. Demaskacją systemu ufundowanego na kłamstwie. Potężnym oskarżeniem rzuconym w twarz radzieckiej historii. Obrysowaniem przerażającej, niewidzialnej dotychczas mapy ZSRR.
Aleksander Sołżenicyn pokazał w swoim opus magnum - opierając się zarówno na własnym doświadczeniu, jak i na świadectwach 227 więźniów - straszliwy świat sowieckich obozów pracy przymusowej. To dzięki tej książce mroczne określenie "GUŁag" weszło w międzynarodowy obieg.
Posłuchaj
Kara za krytykę Stalina
Urodzony w 1918 roku Aleksander Sołżenicyn – uczestnik II wojny światowej, wcześniej student wydziału fizyczno-matematycznego uniwersytetu w Rostowie – w 1945 został aresztowany. Przejęto jego list, który zawierał krytykę Stalina. To wystarczyło, by skazać 27-latka na obóz pracy.
– Potem było osiem lat łagru w różnych miejscach. Był między innymi w tak zwanych szaraszkach, czyli obozach o lżejszym reżimie dla ludzi wykształconych, którzy mieli pracować na rzecz bolszewizmu. I on tam bardzo godnie się zachował, bo odmówił udziału w śledztwie, na podstawie którego miano zidentyfikować głos kogoś z podejrzanych. I za to trafił do ciężkiego łagru w Ekibastuzie, na terenie dzisiejszego Kazachstanu – opowiadał w Polskim Radiu literaturoznawca prof. Grzegorz Przebinda.
– I to właśnie ten świat łagrowy, jaki Sołżenicyn widział, to było tam. Trzeba też przyznać, że nie były to najcięższe kręgi łagrowe, bo tych nie widział. To widział inny pisarz: Szałamaow, to była Kołyma. Ale Sołżenicyn widział też bardzo wiele i to właśnie opisał w "Archipelagu GUŁag" – mówił prof. Grzegorz Przebinda.
Zapiski za korze brzozowej
"Archipelag GUŁag" powstał w latach 1958-1968. - W obozie nie można było przechowywać żadnych dokumentów, dlatego Sołżenicyn każdego dnia na korze brzozowej spisuje fragmenty swoich wspomnień, a by zapamiętać, stara się pisać wierszem – tłumaczył w innej radiowej audycji dr Piotr Głuszkowski.
Książka ukazała się po raz pierwszy w Paryżu w grudniu 1973 roku. W Związku Radzieckim dzieło to oficjalnie wydano w roku 1989 (wcześniej funkcjonowało w obiegu podziemnym). Na język polski "Archipelag" został przełożony - z inicjatywy Jerzego Giedroycia – przez Jerzego Pomianowskiego. Pierwszy tom ukazał się w Bibliotece Kultury już w 1974 roku.
Posłuchaj
Ta książka była jak wstrząs
Aleksander Sołżenicyn dowiódł, jak przez planowe działania kolejnych rządów bolszewickich łagry powstawały, rozwijały się, jak obdzierały swoje niezliczone ofiary z człowieczeństwa. - On uświadomił ludziom na Zachodzie, zwłaszcza Francji, Włochom, Hiszpanii, jak nieludzki jest bolszewizm. W tych krajach nie przyjmowano tego do wiadomości. Pokazał, że Lenin i Stalin są nieodrodnymi braćmi Hitlera i bolszewizm jest równie okrutny, co niegdyś faszyzm - podkreślał prof. Grzegorz Przebinda.
Jak słyszymy w radiowych audycjach, "Archipelag GUŁag" wywołał zbiorowy szok, był niczym wielki wstrząs dla społeczeństw zachodnich, które „właściwie wtedy chyba po raz pierwszy dowiedziały się o sowieckich łagrach”.
Sołżenicyn był człowiekiem, który zaszczepił swoją twórczością odporność na tyranię. Swoim pisarstwem bronił – jak podkreślano w uzasadnieniu przyznanej mu w 1970 roku Nagrody Nobla - wartości humanistycznych w czasach nieludzkich.
Twórczość ta w nierozerwalny sposób związana była z jego życiem. "Pisarzem i tak bym został, ale bez doświadczenia więzień i łagrów nie wiem, jakim byłbym pisarzem", mówił pod koniec życia w wywiadzie dla tygodnika "Der Spiegel".
Posłuchaj
Źródło: Polskie Radio/jp