28:2 - tak ZSRR ograł Włochy w hokeja
26 grudnia 1967 roku Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich pokonał na tafli lodowej Włochy 28:2. To największa wygrana w oficjalnych meczach drużyn narodowych hokeja.
2020-12-26, 04:55
Ciekawe idee mogą powstać, kiedy nie mamy co robić
Kolebką hokeja na lodzie jest Kanada. Tam w połowie dziewiętnastego wieku stacjonowały wojska brytyjskie. Żołnierze nie mieli co robić, bo przez większość roku otaczał ich śnieg. A piłki nożnej na lodzie niestety nie da się uprawiać. Zwrócili uwagę, że lokalna ludność bawi się na łyżwach. W związku z tym, aby zabić wszechogarniającą nudę, postanowili zorganizować zawody na lodzie. W ustanowieniu reguł pomogły im zasady gry w hokeja na trawie. I tak 3 marca 1875 roku odbył się pierwszy mecz hokeja na lodzie. Zespoły składały się z dziewięciu zawodników. Krążek był drewniany. Zawodnicy jeździli na łyżwach wyposażeni w kije, jak do hokeja na trawie. Mecz trwał 60 minut. Dwa lata później stworzono pierwszy regulamin tej dyscypliny. W roku 1883 ruszyła liga amatorska. W takiej formie sport ten dotarł do Europy. Oficjalna prezentacja nowej gry zespołowej odbyła się przed królem Jerzym VI w Pałacu Buckingham.
W pierwszych latach bezdyskusyjnym hegemonem byli Kanadyjczycy
Pierwszym turniejem, w którym wystąpiły drużyny narodowe z Europy i Ameryki Północnej były VII letnie igrzyska w Antwerpii w Belgii. 26 kwietnia 1920 roku Kanada w finale pokonała reprezentację Szwecji 12:1. Wystąpiło 7 zespołów. Ciekawostką jest fakt, że tylko w meczu o pierwsze miejsce przegrany strzelił bramkę. We wszystkich innych, wygrany kończył mecz z zerowymi stratami. Przez trzydzieści dwa lata, pomijając okres II wojny światowej, praktycznie we wszystkich turniejach o mistrzostwo świata czy o tytuł mistrza olimpijskiego wygrywała Kanada. Tylko cztery razy udało się zwyciężyć innym drużynom.
Nowy hegemon na hokejowej mapie świata
Po drugiej wojnie światowej Sowieci chcieli udowodnić całemu światu, że ich ideologia jest zdecydowania najlepsza. Władze podjęły decyzję, że poprzez sport udowodnią swoją wyższość nad zgniłą ideologią kapitalistyczną. ZSRR zainwestował między innymi w hokej. IIHF, Międzynarodowa Federacja Hokeja na lodzie, rok 1954 nazwała początkiem nowej ery w tej dyscyplinie sportu. Sowieci mogli już w 1953 roku wygrać championat, ale aby uniknąć porażki nie pojechali na niego. Ich najlepszy ówczesny gracz Wsiewołod Bobrow był kontuzjowany. Na mistrzostwach 1954 roku w Sztokholmie osiem zespołów grało systemem każdy z każdym. Sprytni organizatorzy wyznaczyli na ostatni mecz turnieju pojedynek Kanady z ZSRR. Zakończy się on wygraną Sowietów 7:2. Rosjanie zdobyli pierwszy tytuł. Najlepszym atakującym championatu został wybrany Bobrow.
26 grudnia 1967 roku - ten dzień przeszedł do historii hokeja na lodzie
Na początku 1967 w Austrii odbyły się mistrzostwa świata. Wygrał ZSRR. Komuniści obrośli w piórka. Uważali, że mogą spokojnie pozwolić swojej narodowej drużynie na tourne po Ameryce Północnej. Hokeiści otrzymali rozkaz, aby zaprezentować się jak najlepiej na tym wyjeździe. Mieli w każdym meczu dawać z siebie wszystko. Sportowcy zastosowali się do tego polecenia. Zespół Włoski także zorganizował wyjazd. Pech chciał, że na pierwszego sparingpartnera swojego pobytu w Colorado Springs w Stanach Zjednoczonych wybrali Sowietów. W ten sposób doszło do spotkania, w który padł wynik wyjątkowy w rozgrywkach drużyn narodowych hokeja na lodzie. Rozjuszeni Rosjanie w pierwszej tercji ruszyli najlepszą piątką do ataku. Nie wychodzili z połowy Włochów. Zakończyła się ona wynikiem 13:0. Do drugiej i trzeciej części spotkania, trener Rosjan Arkady Czernyszew desygnował już zawodników rezerwowych. Impet nieco osłabł. Zakończyły się one kolejno 9:1 oraz 6:1. Całe spotkanie zamknęło się rezultatem 28:2.
REKLAMA
Daliśmy prztyczka w nos odwiecznemu rywalowi
8 kwietnia 1976 roku, na mistrzostwach świata rozgrywanych w Polsce, zrobiliśmy olbrzymią niespodziankę. Jedyny raz w historii hokeja pokonaliśmy Sowietów. A do dnia dzisiejszego było tych pojedynków 33. Mecz był obserwowany przez przedstawicieli władz państwowych. Towarzyszył im ówczesny prezydent IIHL, Gunter Sabetzki z Niemiec. Polacy zupełnie niespodziewanie wygrali pierwszą tercję 2:0. Bramki zdobyli Mieczysław Jaskierski oraz Ryszard Nowiński. W drugiej partii obudzili się Sowieci. Zdobyli dwa gole, ale my w fenomenalnym stylu strzeliliśmy aż trzy. Dwa autorstwa Wiesława Jobczyka i jedno Jaskierskiego. Ostatnia część gry była prawdziwym horrorem. Rosjanie zdobyli trzecią bramkę. Mieli nas na wyciągnięcie przysłowiowego kija. Ale na minutę przed końcem meczu Jobczyk strzelił szóstego gola. Sowietów nie było stać na trzy trafienia w minutę. Zaliczyli tylko jedno. Historyczne zwycięstwo stało się faktem.
„6:4, ale dla Polski. Sensacja, jakiej nie było" - wielkimi literami, na pierwszej stronie Przeglądu Sportowego, obwieszczono nasz wielki sukces.
„Niektórzy mówili, że to się zdarza raz na 100 lat, ja bym powiedział, że raz na 200. Szczególnie z takim rywalem. Z hokeistami wyselekcjonowanymi z wielkiego kraju, najlepszymi na świecie (…) Cieszyliśmy się jak pięcioletnie dzieci. Nie spaliśmy do 4.00 nad ranem, bo ciśnienie cały czas utrzymywało się chyba na poziomie 220. Po takich emocjach trudno jest usnąć. Siedzieliśmy w pokojach hotelu w Sosnowcu i gadaliśmy, ale świętowania nie było. Następnego dnia mieliśmy mecz z Czechosłowacją, byliśmy bardzo zmęczeni. Te spotkanie przegraliśmy już 0:12, ale to nie przez balety, czy picie. Nikt wtedy o niczym takim nie myślał” - wspominał uczestnik tego spotkania Walenty Zientara.
Całą Polska oszalała ze szczęścia. Jednak zwycięstwo nie było na rękę komunistycznym władzom, które obawiały się politycznego rewanżu ze strony Moskwy.
REKLAMA
„Wygrana Polski nad Związkiem Radzieckim była nieco przytuszowana. Pewnie po meczu ktoś gdzieś mógł mieć z tego powodu problemy, ale przed meczem nie słyszeliśmy, że nie możemy wygrać tego spotkania” - wspominał Jobczyk, strzelec trzech bramek, w rozmowie z planetofhockey.com.
AK
REKLAMA