Klinika Budzik chce przyjąć umierającego w Anglii Polaka. "Nie ma problemu z przewiezieniem"
Klinika Budzik jest gotowa, żeby przyjąć Polaka, który, decyzją brytyjskiego sądu, został odłączony od pokarmu i wody - pisze we wtorek portal interia.pl. "Nie ma problemu z przewiezieniem pacjenta do nas" – mówi Interii prof. Wojciech Maksymowicz, poseł Porozumienia i członek rady nadzorczej kliniki.
2021-01-19, 13:53
Prof. Maksymowicz podkreślił, że Polak przebywający szpitalu w Wielkiej Brytanii nie jest pod respiratorem i nie wymaga podtrzymywania życia w sposób sztuczny i dlatego, w jego ocenie, przewiezienie pacjenta nie jest problematyczne.
Powiązany Artykuł
Sądowa walka o życie Polaka w angielskim szpitalu. Konsul RP bez dostępu do chorego
Rodzina podzielona
Chodzi o R.S, mężczyznę w średnim wieku (jego personalia nie mogą być publikowane ze względu na dobro rodziny). Polak od kilkunastu lat mieszka w Anglii. 6 listopada 2020 r. doznał zatrzymania akcji serca na co najmniej 45 minut. Według szpitala doszło później do poważnego i trwałego uszkodzenia mózgu. Dlatego placówka w Plymouth, gdzie przebywa Polak, wystąpiła do sądu o zgodę na odłączenie od pokarmu oraz wody.
Za takim rozwiązaniem opowiedziały się żona i dzieci mężczyzny. Przeciwne są matka i dwie siostry.
Interwencja Polski
Cała sprawa stała się mocno medialna i wywołała takie emocje, że zaangażowali się w nią także politycy. Na polecenie prezydenta Andrzeja Dudy, minister Krzysztof Szczerski spotkał się w tej sprawie z ambasador Wielkiej Brytanii.
"Odbyłem dziś długą rozmowę z ambasador Wielkiej Brytanii Anną Clunes o sprawie naszego rodaka. Nie ukrywam, że rozmowa była trudna. Rozmawiałem także z ambasadorem RP w Londynie, jestem cały czas w kontakcie z polskimi konsulami, którzy są na miejscu w Plymouth - przekazał w poniedziałek na Twitterze Szczerski.
REKLAMA
Powiązany Artykuł
Walka o życie Polaka w angielskim szpitalu. Wójcik: robimy wszystko, żeby pomóc temu człowiekowi
"Tacy chorzy są transportowani"
Według portalu, prof. Wojciech Maksymowicz nawiązał wcześniej kontakt z prezydencką administracją. "Przekazałem służbom pana prezydenta Andrzeja Dudy, żeby w rozmowach prowadzonych przez ministra Szczerskiego padła informacja o naszej ofercie. Trzeba wyraźnie podkreślić, że temu choremu nie chcą dać jeść i pić. Są oczywiście kolejki, ale w tej sytuacji mówimy o bezpośrednim ratowaniu życia".
"Nie wnikam w sposób uszkodzenia mózgu, jednak ten człowiek żyje i sam oddycha. To zupełnie mi wystarcza. Nie ma znaczenia czy to stan wegetatywny, czy minimalnej świadomości. W takiej sytuacji trzeba pacjentowi podać rękę i próbować" - dodał profesor.
Podkreślił raz jeszcze, że przewiezienie pacjenta z Londynu - z medycznego punktu widzenia - nie powinno być żadnym problemem. "Tacy chorzy są transportowani. Niedawno przyjęliśmy Polaka w śpiączce, który trafił do nas z Holandii" - zaznaczył lekarz i polityk.
interia.pl,twitter,pap/as
REKLAMA