Chile wstrzymało oddech na koniec akcji
"Zrobimy, co w ludzkiej mocy", aby 33 górników zostało szybko i bezpiecznie wydobytych na powierzchnię - zapewnił prezydent Chile Sebastian Pinera.
2010-10-09, 14:31
Krótki sygnał syreny potężnej maszyny wiertniczej T-130 obwieścił w sobotę o godzinie 8.05 rano czasu miejscowego, że jej wiertło dotarło do pomieszczenia warsztatowego w chodniku, w którym przetrwali górnicy.
Ludzie oczekujący na ten moment w "Obozie Nadzieja" na powierzchni kopalni złota i miedzi na północy kraju, gdzie powiewają 33 chilijskie flagi, odpowiedzieli wybuchem radości. Jeden z chilijskich reporterów porównał atmosferę w obozie do "skrzyżowania Woodstocku z karnawałem".
Zmęczenie i radość
Na ekranie monitora ustawionego na powierzchni kamera zainstalowana w podziemnym "schronie" górników pokazała ich zmęczone, ale rozradowane twarze.
32 chilijskich górników i jeden boliwijski przebywają pod ziemią od 64 dni. Ratunkowy plan B, jeden z trzech realizowanych równolegle, przyniósł rezultat po 33 dniach wierceń. Maszyna wiertnicza T-130 i jej operatorzy stali się bohaterami całego Chile.
Chilijski minister górnictwa Laurence Golborne powiedział, że ekipa ratownicza staje obecnie przed ostatnim, trudnym wyzwaniem: musi podjąć decyzję, czy wywiercony szyb umocnić rynnami stalowymi. Zapobiegałyby one zablokowaniu przez kamienie kapsuły, za pomocą której górnicy będą wyciągani pojedynczo na powierzchnię.
Jednak również samej operacji opuszczania i mocowania "rynien" towarzyszy niebezpieczeństwo. Polega ono na tym, że opuszczane do otworu szybu walce stalowe o łącznej wadze 150 ton mogą uszkodzić szyb i spowodować jego zatkanie.
W najbliższych godzinach zostanie podjęta decyzja w tej sprawie. Zależy od niej, jak szybko górnicy znajdą się bezpieczni na powierzchni.
sm
REKLAMA