"Medycyna jest jak sztuka". Andrzej Szczeklik – lekarz i humanista
- Gdybym miał powiedzieć, co wydaje mi się najważniejszą cechą u lekarza, to na pierwszym miejscu postawiłbym nie inteligencję, ale wytrwałość w zmaganiu się z chorobą - podkreślał w jednym z radiowych wywiadów Andrzej Szczeklik. Wybitny lekarz, naukowiec, a przy tym pisarz, przyjaciel ludzi kultury, człowiek wielu talentów, urodził się dokładnie 86 lat temu, 29 lipca 1938 roku.
2024-07-29, 05:50
Posłuchaj
- U samych prapoczątków, jeszcze w czasach przedhomeryckich, lekarzy nazywano w Grecji kathartai, "oczyścicielami". Później termin katharsis przeszedł do sztuki - mówił prof. Szczeklik. Myśl ta może stanowić doskonały wstęp do opowieści o tym niezwykłym lekarzu, który medycynę podniósł do rangi sztuki, a w sztuce - w literaturze czy muzyce - widział ważne źródło wiedzy o tym, kim jest człowiek.
Szczeklikowie z Pilzna
- Nasza rodzina wywodzi się z podkarpackiego miasteczka Pilzno. Tam Szczeklikowie pojawiają się w XV wieku, w XVI są zapisani w księgach parafialnych. Pierwszy z nich, Marcin, był już burmistrzem, a później tych burmistrzów było przez wieki wielu, aż do początków XX stulecia - opowiadał prof. Andrzej Szczeklik o swoich przodkach.
Edward Szczeklik, ojciec Andrzeja i Jerzego (nb. również lekarza), był znakomitym internistą. W młodości brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej i polsko-ukraińskiej. - Kiedy nasz ojciec był na pierwszym albo na drugim roku medycyny, uciekł, ku rozpaczy rodziców, i był dwa lata we Lwowie, tam walczył. Z tego czasu zachowało się odznaczenie: srebrne Orlęta Lwowskie. To najcenniejsza pamiątka, jaką mamy w domu - przyznał prof. Andrzej Szczeklik.
O tradycji rodzinnej i ważnych dla tej rodziny wartościach wiele mówią dalsze losy Edwarda Szczeklika. Był w czasie drugiej wojny w obozie jenieckim, potem pracował w Krakowie, zrobił rehabilitację i dostał katedrę na Uniwersytecie Jagiellońskim. Powiedziano mu jednak, że albo zapisze się do partii, albo nie ma tu czego szukać. Nie przyjął legitymacji, posłano go więc do zniszczonego Wrocławia…
REKLAMA
Posłuchaj
Posłuchaj
Sztuka i medycyna
- Skończyłem również średnią szkołę muzyczną i wydaje mi się, że ten wątek inklinacji artystycznych jest tu bardzo ważny. Bo medycyna według mnie jest przede wszystkim sztuką - zwracał uwagę prof. Andrzej Szczeklik na połączenie tych dwóch, wydawałoby się odległych, dziedzin. Jak tłumaczył, sztuka pozwala rozwijać wrażliwość, a ta jest niezbędna w kontakcie z chorym. - Istotą zawodu, którym się zajmuję, jest spotkanie dwóch ludzi. Siadamy naprzeciwko siebie i zaczyna się rozmowa…
Sztuką jest również, mówił w innej audycji prof. Szczeklik, zrozumienie sytuacji chorego, odnalezienie się w sygnałach, które wysyła organizm, w symptomach choroby. Złożenie ich w "konstelację objawów, które dają diagnozę".
Pięknym praktycznym przykładem tej symbiozy sztuki i medycyny może być fakt zakupu przez prof. Andrzeja Szczeklika fortepianu (oczywiście białego) do krakowskiej kliniki. Profesor urządzał specjalne wieczory muzyczne dla chorych, zapraszał artystów choćby z zaprzyjaźnionej Piwnicy pod Baranami.
Lekarz noblistów, opiekun artystów
- Kiedy Miłosz był w zdrowotnych tarapatach, trafiał na oddział Andrzeja Szczeklika. Z kolei po poważnej operacji Wisławy Szymborskiej Andrzej Szczeklik był tą osobą, przy której poetka się wybudzała. Kiedy spojrzała na niego, powiedziała: "a z panem będę rozmawiać o książkach i literaturze" - opowiadał Jerzy Illg. Prof. Szczeklik był również lekarzem Piotra Skrzyneckiego (który nazywał klinikę na Skawińskiej "hotelem snów"), Stanisława Lema czy Sławomira Mrożka.
REKLAMA
- Był życzliwym duchem, człowiekiem, z którym można było porozmawiać o literaturze, muzyce czy historii. On wychodził ze szpitala z chorobą pacjenta, nosił tych pacjentów w sobie - wspominała Ewa Lipska. Anna Dymna dodawała: "tak bardzo mi pomagał, był dla mnie wielkim wsparciem", zaś Andrzej Wajda zwracał uwagę, że spotkania z doktorem nie zaczynały się od "leków czy objawów", ale od "prawdziwych zmartwień, które są przede wszystkim w głowie, a nie w nerkach czy w sercu".
Posłuchaj
Posłuchaj
Między astmą oskrzelową a poezją
- Każdą wolną chwilę poświęcał albo na pracę naukową, albo na pisanie własnych rzeczy, albo na czytanie. A jego księgozbiór mógłby wielu humanistów przyprawić o kompleksy - podkreślał Jerzy Illg.
REKLAMA
Wśród tytułów sygnowanych przez prof. Andrzeja Szczeklika znajdują się zarówno niezliczone, wysoko ocenianie w świecie akademickim, prace medyczne (z legendarnym podręcznikiem chorób wewnętrznych, zwanym już "Interną Szczeklika", na czele), jak i książki eseistyczne. Te natomiast ("Kore. O chorych, chorobach i poszukiwaniu duszy medycyny", "Katharsis. O uzdrowicielskiej mocy natury i sztuki", "Nieśmiertelność. Prometejski sen medycyny") czerpią pełnymi garściami z mitologii, alchemii, astronomii, muzykologii, po malarstwo i poezję.
Jeśli chodzi o pracę naukową prof. Szczeklika, należy choć wspomnieć, że za wykrycie mechanizmu przeciwzakrzepowego działania aspiryny i badania nad metodami leczenia astmy oskrzelowej indukowanej przez aspirynę otrzymał "polskiego Nobla" - nagrodę Fundacji na rzecz Nauki Polskiej. Z kolei wieloletni przyjaciel prof. Szczeklika, światowej sławy badacz prof. Ryszard Gryglewski, do tej pory ma w pamięci eksperymenty, jakie wykonywali na sobie, by odkryć właściwości prostacykliny…
Posłuchaj
Posłuchaj
- Nie znałem drugiej osoby przepełnionej taką musującą radością życia, taką witalną energią - wspominał Jerzy Illg, opowiadając o miłości prof. Szczeklika do gór, młodzieńczej wyprawie (akcja "Motyl") po wina do piwniczki krakowskich zakonników czy, z drugiej strony, o zaangażowaniu w tyle naukowych i akademickich przedsięwzięć. - Tym bardziej jego niespodziewane odejście było szokujące. Wręcz niemożliwe.
REKLAMA
Andrzej Szczeklik zmarł 3 lutego 2012 roku.
jp
REKLAMA
REKLAMA