Futbolowa wojna - Widzew kontra Legia

Ligowym klasykiem Widzew Łódź - Legia Warszawa rozpoczyna się dziewiąta kolejka piłkarskiej Ekstraklasy.

2010-10-15, 10:33

Futbolowa wojna - Widzew kontra Legia
Kibice Widzewa Łódź. Foto: fot. Wikipedia

Posłuchaj

Futbolowa wojna w Łodzi - Widzew kontra Legia
+
Dodaj do playlisty

Po rozegraniu dziesięciu spotkań w tym sezonie, w nieco lepszej sytuacji są gospodarze dzisiejszego pojedynku, którzy zgromadzili dwa punkty więcej od zespołu ze stolicy.

Bez względu na miejsca w tabeli mecze tych zespołów od lat wzbudzają ogromne emocje. W końcu Widzew Łódź i Legia Warszawa to jedyne polskie drużyny, które wystąpiły w Lidze Mistrzów.

Sympatycy Widzewa mają nadzieję na przełamanie fatalnej serii ośmiu ligowych porażek z rzędu ze stołecznym zespołem. Oba kluby mają wielu kibiców, bogate tradycje i spore aspiracje, ale nie tylko z tego powodu ich mecze nazywane są "ligowymi klasykami".

Niezapomniane mecze

Na szczególną otoczkę towarzyszącą zmaganiom Widzewa i Legii złożyły się przede wszystkim liczne mecze, które przeszły do historii polskiej piłki. Zresztą nie tylko polskiej - jesienią 1994 roku starcie obu drużyn w Łodzi francuska stacja Eurosport okrzyknęła mianem meczu weekendu w Europie. W obecności 19 tysięcy widzów - taką pojemność miał wówczas łódzki stadion - padł remis 1:1.

REKLAMA

Dla fanów Widzewa najbardziej niezapomniane chwile miały miejsce w drugiej połowie lat 90-tych. W maju 1996 roku łodzianie - prowadzeni wówczas przez Franciszka Smudę - wygrali na Łazienkowskiej 2:1, chociaż przegrywali 0:1.

Na dworzec Warszawa Powiśle przyjechały tego dnia dwa długie pociągi wypełnione kibicami Widzewa. To był jedyny przypadek w owych czasach, gdy fani drużyny gości zapełnili całą trybunę stadionu Legii od strony Kanału Piaseczyńskiego.

Wygrana widzewiaków bardzo przybliżyła ich do tytułu mistrzowskiego, który zresztą zdobyli dwa tygodni później.

W czerwcu 1997 roku obie drużyny znów spotkały się na Łazienkowskiej. Do 90. minuty legioniści prowadzili 2:0, ale ostatecznie przegrali 2:3. Widzewiacy świętowali wówczas na stadionie Legii drugi z rzędu tytuł mistrza Polski.

REKLAMA

Warszawiacy częściowo zrewanżowali się już dwa miesiące później, gdy w spotkaniu o Superpuchar Polski pokonali łódzkiego rywala 2:1. Tym razem to oni przegrywali 0:1, ale potrafili odwrócić losy meczu.

Piłkarze ze stolicy okazali się lepsi również w ligowym meczu w październiku 1997 roku - pokonali łodzian 3:1.

Mecze najwyższych emocji

W kolejnych latach nie było praktycznie meczu Widzewa z Legią, który przeszedłby bez echa. W kwietniu 1999 roku łodzianie prowadzili u siebie z Legią już 2:0, ale ambitnie grający goście doprowadzili do wyrównania. Ostatni cios zadali jednak widzewiacy. W 75. minucie zwycięstwo 3:2 zapewnił im Radosław Michalski, który przeszedł do Widzewa latem 1996 roku z... Legii.

W kwietniu 2000 roku Widzew wygrał 3:2, a tym razem zwycięską bramkę zdobył w 90. minucie Dariusz Gęsior.

REKLAMA

Jak się okazało, to było ostatnie zwycięstwo łodzian nad Legią. Od tego czasu dwukrotnie padł remis, a następnie Legia odniosła osiem zwycięstw z rzędu. Łatwo z tego wywnioskować, że w pierwszej dekadzie XXI wieku Widzew ani razu nie pokonał swojego odwiecznego rywala.

Fani "czerwono-biało-czerwonych" wspominają mecze z 1996 i 1997, tymczasem kibice Legii wolą zapewne pamiętać o spotkaniu z czerwca 2004 roku. Rozbity i zdegradowany już do drugiej ligi łódzki zespół przyjechał na Łazienkowską jak na ścięcie. Litości nie było. Skończyło się na 6:0 dla Legii, a jedną z bramek dla gospodarzy zdobył z rzutu karnego bramkarz Artur Boruc. Trzy trafienia zaliczył tego dnia Marek Saganowski.

Tradycja zobowiązuje

W czerwcu 2010 roku Widzew wrócił do ekstraklasy (wcześniej awansował również w 2006 roku, ale tylko na dwa sezony), dzięki czemu historia "ligowego klasyku" może być kontynuowana.

Po ośmiu kolejkach obecnego sezonu Widzew - z gwiazdą litewskiego futbolu Darvydasem Sernasem (gole w meczach z Czechami i Hiszpanią) - zajmuje w tabeli ósme miejsce, mając 11 punktów. Legia, mimo wielu transferów w letniej przerwie, jest dopiero jedenasta (9 pkt).

REKLAMA

W piątek wszystkie statystyki zejdą jednak na dalszy plan. Jak przyznał Marek Citko, były piłkarz obu klubów, kibiców czeka wielkie widowisko. Nic dziwnego - tradycja zobowiązuje.

 

man

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej