"Cud na lodzie". 41 lat temu amerykańscy hokeiści zadziwili świat

22 lutego, 41 lat temu, hokeiści amatorzy z USA sprawili największą niespodziankę w historii. Wygrali na olimpiadzie z ZSRR 4:3.  W ramach obchodów 100-lecia swojego istnienia Międzynarodowa Federacja Hokeja na Lodzie (IIHF) w 2008 wybrała to spotkanie jako najważniejsze w międzynarodowych dziejach hokeja. Nazwano je „cud na lodzie”.

2021-02-22, 05:00

"Cud na lodzie". 41 lat temu amerykańscy hokeiści zadziwili świat
Hokej na lodzie. Foto: pixabay
  • Polityka, mimo, że nigdy nie powinna mieć wpływu na sport, od czasu do czasu bardzo gruntownie w niego wkracza
  • Sowieci, na ostatnich czterech olimpiadach, poprzedzających Lake Placid, zdobywali złote medale. Byli poza zasięgiem pozostałych drużyn     
  • Amerykanie, pod wodzą Herba Brooksa, jechali na igrzyska po naukę. W roku 1980 wydarzył się „cud na lodzie”
  • Amatorzy, perfekcyjnie taktycznie przygotowani przez trenera, pokonali pewnych siebie Sowietów

Afganistan

W grudniu 1979 roku Rosja dokonała agresji na Afganistan. Cały świat natychmiast zareagował. W 1980 r. miała być rozegrana XXII letnia olimpiada w stolicy ZSRR, Moskwie. Odezwały się głosy, że w związku z inwazją Rosjan na azjatycki kraj, należy te zawody zbojkotować.

„Radzieccy sportowcy pojadą na zimowe igrzyska w lutym 1980. Radziecki Komitet Olimpijski pragnie postąpić zgodnie z duchem ruchu olimpijskiego", tej treści stwierdzenie znalazło się na stronach gazety „Sowietskij Sport”.

W ten sposób komuniści chcieli wywrzeć presję na przywódców państw, które chciały zbojkotować letnie igrzyska w największym mieście Rosji.

REKLAMA

Dla Sowietów zimowe igrzyska w amerykańskim Lake Placid nabrały wyjątkowego znaczenia

” Zanim wyjechaliśmy z kraju na igrzyska, zebrali całą drużynę na Kremlu. Rząd na spotkaniu przekazał nam rozkaz, że musimy dobrze reprezentować kraj. To było jak żart. Powiedzieli hokeistom, że możemy przegrać z każdym, oprócz Amerykanów. Wszyscy się śmiali", wspominał członek tamtego zespołu, Wiaczesław Fietisow, na nhl.com.

Nikomu przez myśl nie przeszło, że może być inaczej. ZSRR na poprzednich czterech olimpiadach bezdyskusyjnie wygrywał. Hokej był oczkiem w głowie władz komunistycznych. Traktowano go jako sport narodowy. Łożono na niego olbrzymie sumy. Ale często w świecie sportu jest tak, że jeżeli przed zawodami jesteś pewny, że wygrałeś, to sprawy przybierają zupełnie inny obrót.

REKLAMA

Odmienne podejście do występu na igrzyskach miał selekcjoner USA, Herb Brooks.

Amerykańskiemu trenerowi powierzono misję stworzenia amatorskiej drużyny narodowej. Celem było wywalczenie medalu olimpijskiego. Nikomu na myśl nie przyszło aby stawiać, wydawałoby się zupełnie nie do zrealizowania, żądanie wygrania igrzysk.

Brooks uznał, że jest to jego życiowa szansa. Ściągnął do zespołu wszystkich najlepszych zawodników drużyn akademickich z całych Stanów. Zrobił to na podstawie oceny ankiety, jaką wysłał do hokeistów. Miała ona kilkaset pytań. Chciał wiedzieć wszystko. Znać samoocenę zawodników, a szczególnie ich słabe i mocne strony.

REKLAMA

Miłe złego początki 

Brooks chciał poznać jak najlepiej drużynę ZSRR. Wydał zgodę, aby na kilka dni przed rozpoczęciem zmagań olimpijskich przeprowadzić z Sowietami mecz sparingowy. Odbył się on 9 lutego w hali Medison Square Garden w Nowym Yorku. Zakończył się klęską USA 3:10.

Dzięki przebiegłości amerykańskiego trenera, Sowieci zyskali poczucie, że są już mistrzami. Brooks bardzo dokładnie przeanalizował to spotkanie. Wyciągnął bardzo dużo ciekawych wniosków, które zaowocowały dwa tygodnie później. Połączył ze sobą fizyczny styl gry preferowany na lodowiskach Stanów Zjednoczonych z technicznym, opartym na grze zespołowej, stylem Rosjan.

REKLAMA

Przeanalizowanie większości występów Rosjan, na poprzednich olimpiadach, utwierdziło go w przekonaniu, że kluczową partią meczu będzie jego ostatnia tercja. Właśnie w niej największą przewagą uzyskiwali zawodnicy ZSRR.

22 luty 1980 roku, „cud na lodzie”

Zgodnie z oczekiwaniami Rosjanie przez fazę grupową przeszli jak burza. Pięć zwycięstw, stosunek bramek: 51:11. Amerykanom szło zdecydowanie ciężej. W debiucie zremisowali ze Szwecją 2:2. Później, na szczęście, wszystkie mecze wygrali. Ich dorobek bramkowy był zdecydowanie słabszy od Sowietów, 25:10. Do finałów awansowały dwie najlepsze drużyny z każdej grupy. Poza wspomnianą już trójką zagrała w nich także Finlandia. Nadszedł dzień boju pomiędzy odwiecznymi rywalami.

REKLAMA

"Wielkie momenty rodzą wielkie możliwości i dziś wieczorem nastał taki moment dla was" te słowa skierował w szatni, przed pojedynkiem, do swoich zawodników, Brooks, na sport.interia.pl. 

Gospodarze wyszli na lodowisko bardzo dobrze przygotowani taktycznie. W rozpoczynającej mecz tercji nie ustępowali Sowietom. Zgodnie z założeniami nie wykorzystywali swoich możliwości na 100 procent. Pierwsza odsłona zakończyła się wynikiem 2:2.

Bardzo zła decyzja, która zaważyła na losach spotkania 

Selekcjonerowi ZSRR Wiaczesławowi Tichonowowi wydawał się, że jak zawsze w następnych tercjach uzyskają zdecydowaną przewagę. I popełnił bardzo duży błąd. Najlepszego bramkarza w historii światowego hokeja, Władysława Trietiaka, zastąpił Władimirem Myszkinem.

REKLAMA

„To był największy błąd w mojej karierze”, przyznał po latach Tichonow. 

Druga tercja nie zapowiadała katastrofy Sowietów. Rosja wygrała ją 1:0. Rozpoczął się ostatni akt dramatu.

Amerykanie, oszczędzający do tej pory siły, nagle dostali skrzydeł. Przeciwnicy byli tak zaskoczeni, że oddali całkowicie pole gry. Sprawa wygranej została załatwiona na przeciągu półtorej minuty. W 48. i 39. sekundzie Myszkin przepuścił krążek pomiędzy nogami i zrobiło się 3:3. Dokładnie w 50. minucie został ponownie pokonany. Rosjanie rzucili się do ataku. Wynik nie uległ już zmianie. „Cud na lodzie” stał się faktem.

REKLAMA

„Myślę, że nie doceniliśmy drużyny USA (…) Myślę, że trener próbował zabić dwa ptaki tą samą strzałą, wygrywając igrzyska olimpijskie bez Trietiaka. Ale na pewno przeliczył się” wspominał Fietisow na nhl.com

Amerykanie do wywalczenia złota musieli pokonać jeszcze Finlandię. Dokonali tego dwa dni później, wygrywając 4:2. Trzy bramki zdobyli w ostatniej tercji meczu.

Ekstaza po „cudzie na lodzie” 

W tamtej chwili nie miało żadnego znaczenia, czy USA zdobędą złoto. Liczyło się tylko pokonanie Sowietów. Ameryka oszalała. Mecze NBA, rozgrywane w czasie meczu hokeistów, zostały przerwane aby podać wynik pojedynku z Rosjanami. Wszystkie amerykańskie media nieprzerwanie informowały o zwycięstwie. Następnego dnia, jedyny raz w historii, "Sports Illustrated" nie zamieścił tytułu. Po prostu umieścił zdjęcie cieszących się Amerykanów.

REKLAMA

Wiaczesław Fietisow w roku 1989 dostał zgodę na grę w NHL. Tak wspominał ten mecz, kiedy był graczem New York Devils, w jednym z wywiadów na nhl.com:

„Ja też chciałbym myśleć, że przyczyniłem się do rozwoju hokeja w Stanach Zjednoczonych w 1980 roku”.

Wypowiedź ta spotkała się z wielką sympatią za strony Amerykanów.

REKLAMA

W 2003 zginął w  wypadku samochodowym ojciec tego sukcesu, Herb Brooks. Jego imieniem nazwana została hala olimpijska w Lake Placid. Miejsce „cudu na lodzie”.

AK 

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej